Jaka przyszłość szybkich dróg na Podkarpaciu

Minister transportu ma ogłosić plany inwestycji drogowych na lata 2014-2020 pod koniec roku, po zakończeniu unijnych negocjacji w sprawie budżetu. Polska liczy maksymalnie na 80 miliardów euro. Lech Witecki, dyrektor Generalnej  Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad liczy, że z tej kwoty na drogi trafi 10 miliardów euro. Są to środki porównywalne z perspektywą 2007 – 20013.
Generalna dyrekcja chce za te pieniądze skończyć budowę tras urywających się w połowie. Mikołaj Karpiński, rzecznik Ministerstwa Transportu zapowiada, że intencją ministra Nowaka jest domknięcie w pierwszej kolejności sieci autostrad A-1 i A-2 oraz dróg ekspresowych, z priorytetem dla trasy S-7. Droga ta wiedzie z Krakowa przez Warszawę do Gdańska.
Na liście priorytetów rządu znalazły się brakujące odcinki trasy S-8 z Warszawy do Białegostoku, a także przodująca w statystykach wypadkowych S-17 z Lublina do Warszawy. Właśnie dla niej oddział GDDKiA w Lublinie kompletuje dokumentacje projektową.
Samorząd województwa zapowiada twardą walkę
Jednak, dla marszałka woj. podkarpackiego, Mirosława Karapyty, sprawa budowy szosy S-19 zwanej też Via Carptia jest sprawą numer jeden.
Via Carpatia ma połączyć siedem państw: Litwę, Polską, Słowację, Węgry Rumunią, Bułgarię i Grecję.
Jaki będzie finał batalii o nową drogę, stanie się jasne wiosną przyszłego roku na posiedzeniu Rady Unii Europejskiej. Chodzi o wpisanie drogi ekspresowej S-19 do europejskiej sieci TEN-T, a więc na listę najważniejszych szlaków komunikacyjnych, których budowę UE  traktuje jako priorytetową.
Podkarpaciu bardzo zależy na tym, aby Via Carpatia znalazła się na liście bazowej tej sieci
Europoseł PiS z Podkarpacia Tomasz Poręba zorganizował 2 października w Parlamencie Europejskim międzynarodową konferencję poświęconą Via Carpatii. Jednak polskie Ministerstwo Transportu wysłało na nią urzędnika niskiego szczebla.
Marszałka Karapytę niepokoi postawa naszego Ministerstwa Transportu. Nie zgadza się ze stanowiskiem szefa resortu, który nie widzi tej szosy w priorytetach rządowych na najbliższe lata.
Jednak warszawskie media stwierdzają wprost, że resort zrezygnował z S-19. Jak cała batalia się zakończy, pokaże więc niedaleka przyszłość
Co dalej z autostradą A-4
Na Podkarpaciu jeszcze w tym roku zakończy się budowa 33-kilometrowego odcinka autostrady A4 - od węzła Dębica Pustynia do węzła Rzeszów Zachodni. Kierowcy nie będą mogli jednak z niego korzystać
Mimo zapowiedzi m.in. polityków, że podkarpacki odcinek A4 będzie gotowy na Euro 2012, dotąd oddano jedynie niespełna 7-kilometrowy odcinek, który jest częścią obwodnicy Rzeszowa. Wkrótce oddany zostanie znacznie dłuższy fragment tej trasy od Dębicy do Rzeszowa, ale nie będzie można nim jeździć.
Niestety tak się nieszczęśliwie złożyło, że odcinek ten znalazł się pomiędzy tymi odcinkami, na których GDDKiA odstąpiła od umowy z dotychczasowymi wykonawcami. Oznacza to, że odcinek będzie gotowy, ale nie będzie dopuszczony do ruchu, do czasu, kiedy wybudowane zostaną węzły, które umożliwią wjazd na ten fragment drogi.
Węzły, które zapewniałyby wjazd na ten odcinek A4, to: Dębica Pustynia i Rzeszów Zachód - wybudować je mieli inwestorzy sąsiednich odcinków, czyli Hydrobudowa i Radko.
Nowi wykonawcy, którzy będą kontynuowali budowy po tych nierzetelnych inwestorach, w pierwszej kolejności będą prowadzić prace na węzłach tak, aby jak najszybciej umożliwić oddanie do ruchu odcinka Dębica – Rzeszów.
Na razie ogłoszono przetarg na dokończenie odcinka po firmie Radko. Trwają przygotowania do ogłoszenia przetargu na dokończenie prac po Hydrobudowie.
Zaawansowanie prac na odcinku, który będzie gotowy jeszcze w tym roku, wynosi 90 proc.
Podkarpacki odcinek autostrady A-4 to ponad 160 km.