Jest zawiadomienie do prokuratury w sprawie nielegalnych hodowli ryb na jeziorach Solińskim i Myczkowieckim

Na pierwszym z nich hodowla istnieje od 1976 r., a na drugim od 2019 r. Obie funkcjonują nielegalne.

W związku z tym Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej Wody Polskie w Rzeszowie wystąpił do użytkownika obwodu rybackiego, aby w wyznaczonym terminie dokonał likwidacji sadz. Do ich rozbiórki nie doszło, gdyż PZW w Krośnie stanął na stanowisku, że dokona ich legalizacji.

Jak wynika z odpowiedzi, o którą w trybie dostępu do informacji publicznej wystąpił jeden z wędkarzy, RZGW prowadzi już w tej sprawie postępowanie administracyjne.

Ponadto dyrektor RZGW złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w sprawie chowu ryb na obu akwenach. Zawiadomienie jest oparte o art. 182 par. 1 Kk, który mówi o zanieczyszczenie środowiska w znacznych rozmiarach, za co grozi kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Na policję trafiło z kolei zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia dotyczącego hodowli bez pozwoleń wodnoprawnych, co jest wymagane na podstawie ustawy Prawo wodne.

Następne skierowano do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie. Dotyczy ono wystąpienia szkody w środowisku.

Dyrektor RZGW w odpowiedzi odniósł się również do pojawienia się pstrąga tęczowego w Jeziorze Myczkowieckim, co przez wędkarzy wiązane jest z ucieczką tej ryby z hodowli. Pstrąg tęczowy jest uznany za gatunek nierodzimy i stanowi zagrożenie dla naszego pstrąga potokowego. Jak napisano, PZW w Krośnie poinformował, że hodowany pstrąg tęczowy jest kupowany przez niezależnych od związku hodowców, w związku, z czym nie ma on nad tym możliwości nadzoru.

– Kto zadałby sobie tyle trudu i wydałby ogromne pieniądze, by przez długie lata zarybiać Solinę, Myczkowce, San, Wisłok a może i inne rzeki w okręgu tęczakiem? – pyta Ryszard Rygliszyn, szef Społecznej Straży Rybackiej w Sanoku. – Nie wiadomo, skąd się wzięły pstrągi tęczowe w Sanie? Pewnie skaczą przez zaporę w Solinie i dojeżdżają autobusem do Sanoka. Mam nadzieję, że prokuratura dogłębnie wyjaśni sprawę sadzy i kto przez dziesiątki lat dokonywał zarybień rybą nierodzimą.

– To jest kwestia polityczna. Chodzi o przejęcie pół miliona głosów wędkarzy zarejestrowanych w PZW – uważa Piotr Konieczny, dyrektor biura PZW Okręg Krosno. – Nie jestem tego pewien, ale myślę, że Krajowy Zarząd Gospodarki Wodnej naciska na RZGW w Rzeszowie, by podejmował działania w kierunku przejęcia naszych łowisk. KZGW realizuje program „Nasze łowiska” i szuka takich, które może przejąć, a większość z nich jest prowadzona przez PZW, choć związek użytkuje tylko 35 % powierzchni wód. Wędkarze już zauważyli, że za ofertą Wód Polskich nie idą żadne konkretne propozycje. Jest jedynie opłata 350 zł, której podział już nie jest taki oczywisty.

Jak dodaje dyrektor, dzisiaj nie sztuką jest znaleźć niezadowolonych wędkarzy.

– W naszym okręgu jest dosłownie kilka osób, które robią zamieszanie w Internecie. To wszystko odbędzie się kosztem gospodarki rybackiej, bo wątpię, by Wodom Polskim udało się zarybić łowiska na Jeziorze Solińskim i Myczkowieckim choćby trocią jeziorową i wydać ogromne pieniądze, które w tym momencie wydaje PZW – podkreśla nasz rozmówca. – Oby tylko w finale tej rozgrywki nie okazało się, że będziemy mieli wody bez zarybień, ochrony i wędkarzy, bo nie będą mieli co łowić.