Na niedzielnym koncercie bawiło się kilka tysięcy osób. Gdy na scenę wyszedł Siczka lider KSU, kilkaset fanów ruszyło pod estradę tańczyć pogo (taniec polegający na wzajemnym potrącaniu się - wyj. red.). W ekstazie napierali na metalowe bramki, które oddzielały estradę od muzyków. Ochroniarze nie bardzo wiedzieli, co robić.
Dlaczego nas bijecie?
- Zaczęli na nas krzyczeć, żebyśmy się odsunęli od barierek. Wyjęli pałki i zaczęli okładać tańczących ludzi - relacjonuje nastolatek z Rzeszowa, który zgłosił się do naszej redakcji. Oberwał pałką po plecach, ma podbite oko.
- Pytam ich: dlaczego nas bijecie?, a ochroniarz na to: Bo nie tańczycie w parach. Zgłosiłem sprawę na policji. Mam obdukcję lekarską, nie zostawię tego tak. Nic złego nie robiłem.
Policja twierdzi, że do patrolu, który w niedzielę patrolował rynek zgłosił się mężczyzna i stwierdził, że ochroniarz uderzył go ręką w twarz.
- Ponieważ ten pan był pod wpływem alkoholu, została sporządzona jedynie notatka - wyjaśnia Zbigniew Kocój, rzecznik komendy miejskiej policji w Rzeszowie. - Czekamy, aż złoży oficjalne zawiadomienie.
Przerwaliśmy występ
Z relacji uczestników koncertu wynika, że wokalista zespołu także zorientował się, że jest zadyma, bo krzyknął ze sceny: - Nie będziemy grać, bo są ofiary.
Lider KSU "Siczka" potwierdza, ze ochrona zachowywała się bardzo brutalnie: - Bili ludzi, na których z tyłu napierał tłum. To niedopuszczalne. Przerwaliśmy występ, żeby nie doszło do większej zadymy.
Koncert KSU, który miał trwać do 21.30 zakończył się po kilku utworach. Około 21 było po wszystkim.
Ustawiono za niskie barierki
Organizatorem koncertu było Polskie Radio Rzeszów, a koncert zabezpieczała firma System.
- Wynajęliśmy firmę ochroniarską, która nie stanęła na wysokości zadania - tłumaczy Jarosław Gawlik, prezes rozgłośni. - Metalowe bramki, które ustawili wokół sceny, były za niskie. Takie ogrodzenie można stawiać na imprezie dla dzieci, a nie na koncercie punkowego zespołu. Ochroniarzy było za mało, więc jak tłum napierał, spanikowali i zaczęli ludzi bić. Poprosimy tę firmę o wyjaśnienia i podejmiemy odpowiednie kroki.
Wyzywali nas i opluwali
Janusz Wiśniewski, szef firmy ochroniarskiej System twierdzi, że jego ludzie robili wszystko, żeby nie doszło do zadymy.
- Naszym zadaniem było niedopuszczenie na scenę widzów. Robiliśmy wszystko, żeby do tego nie dopuścić - wyjaśnia. - Przed estradą pojawili się agresywni ludzie, pod wpływem alkoholu, byliśmy wyzywani i opluwani. Musieliśmy reagować.
Agnieszka Ostrowska, menadżerka zespołu KSU: osoby poszkodowane przez ochronę nie zostaną bez pomocy: - Koncert był ubezpieczony, postaramy się tym osobom ułatwić uzyskanie odszkodowania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?