Krok bliżej do kierunku lekarskiego na Uniwersytecie Rzeszowskim

- Mamy gotowy wniosek o kierunek lekarski i zgodę senatu, natomiast przed nami jeszcze daleka droga - mówi prof. Aleksander Bobko, rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego. - Do świętowania jeszcze bardzo, bardzo daleko. Ten wniosek musi zostać pozytywnie oceniony przez nie zawsze życzliwe nam gremia. Będzie poddany wnikliwej krytyce, choć mamy nadzieję, że zrobiliśmy go na tyle dobrze, że tej krytyce się oprzemy. Jest to jakaś prawda o naszym środowisku, o tym, gdzie jesteśmy i czy rzeczywiście dorośliśmy do tego, aby kierunek lekarski prowadzić.

Rektor dodaje, że trzeba mieć świadomość, iż niezależnie od czysto merytorycznej oceny wniosku jest też pewien element polityczny, bo zgoda na uruchomienie kierunku lekarskiego jest zgodą na szczeblu rządowym. Zatem jest to pewna decyzja polityczna w sprawie państwa.

- Lokalnie, regionalnie mamy bardzo silne argumenty "za" kierunkiem, natomiast są także inne, widziane w skali całego kraju - mówi. - Pozostaje mieć nadzieję, że ostateczna konkluzja będzie dla nas pozytywna.

Opasłe, ponad tysiącstronicowe tomisko dokumentów, powielone w dwóch egzemplarzach jeszcze w tym roku trafi do ministerstw: zdrowia oraz nauki i szkolnictwa wyższego.

- We wniosku musieliśmy przedstawić plan 6-letnich studiów z uwzględnieniem programu, który dopiero za dwa lata będzie obowiązywał, opis każdego z ok. 50 przedmiotów z podaniem, kto będzie je prowadził i w którym miejscu - wylicza prof. Artur Mazur, dziekan wydziału medycznego UR. - Trzeba było uzasadnić, dlaczego tu chcemy kształcić lekarzy, łącznie z danymi demograficznymi i dotyczącymi liczby lekarzy w Polsce w porównaniu do Europy i na Podkarpaciu w porównaniu z Polską.

Dziekan przekonuje, że zapotrzebowanie na lekarzy na Podkarpaciu jest olbrzymie.
- Nasz region ma najniższy wskaźnik w liczbie lekarzy przypadających na 10 tys. mieszkańców. Ponad 40 procent z nich przekroczyło 55 lat - wylicza. - Są takie dziedziny, że na całe województwo przypada jeden, czy dwóch lekarzy konkretnej specjalności. Sam jestem "ofiarą" takiego niedoboru, bo w regionie jest tylko 3 endokrynologów dziecięcych i 1 diabetolog dziecięcy.

Na odpowiedź ministerstw, czy pozwolą UR otworzyć kierunek lekarski od 2015 r., trzeba będzie poczekać najpewniej do pół roku.

Ile uczelni w kraju równocześnie stara się z Rzeszowem o uruchomienie takiego samego kierunku?
- Na tak zaawansowanym etapie, jak my, w tej chwili nie ma innej uczelni - mówi prof. Bobko. - Wiemy natomiast, że pewne starania czyni Krakowska Akademia im. Modrzewskiego. Prywatna, więc byłby to ewenement. Wiemy też, że plany takie ma również Uniwersytet Świętokrzyski, ale pracują nad tym spokojnie, w swoim tempie. Potrzebują jeszcze co najmniej rok, by złożyć wniosek do ministerstw.

Uczelnia dostała pozwolenie na budowę zakładu nauk o zdrowiu koło szpitala "na górce".

- W tej chwili rozstrzygany jest przetarg na wykonawcę prac budowlanych - mówi rektor. - W ciągu najbliższych tygodni powinno to być już wiadome. Chcemy, by prace ruszyły jeszcze w tym roku.
W budynku będzie się mieścić nie tylko prosektorium, ale również medycyna sądowa, anatomia patologiczna, czy histologia. Kompletując kadrę najtrudniej było im właśnie o specjalistów z medycyny sądowej, których w kraju jest zaledwie ok. 20, ale udało się.

- Marzy się nam zgoda na przyjęcie 100 studentów na studia opłacane przez państwo. To może być jednak problem. Pula na ten kierunek od lat jest niezmienna, a doszłaby kolejna uczelnia do podziału tortu. Jeśli uda się wykroić 50 - 60 miejsc, będzie dobrze - mówi dziekan.