Legendarny „człowiek z bunkra” pochodził spod Niska. Andrzej Kiszka [ZDJĘCIA]

Cezary Kassak
Andrzej Kiszka, legendarny "człowiek z bunkra".
Andrzej Kiszka, legendarny "człowiek z bunkra". Archiwum
Andrzej Kiszka długo był nieuchwytny dla bezpieki. Przez osiem zim ukrywał się w leśnym bunkrze. Broń oddał jako jeden z ostatnich „Żołnierzy Wyklętych".

Bunkier, w którym ukrywał się ścigany listami gończymi Andrzej Kiszka, znajdował się w lesie, na rubieżach dzisiejszego woj. podkarpackiego, w obrębie wsi Huta Stara (powiat niżański, gmina Harasiuki). Kiszka, z pomocą dwóch znajomych, zbudował ten schron na stoku niedużego wzniesienia. Szeroka na półtora metra ziemianka miała dwa metry wysokości i trzy metry długości. Zamaskowano ją mchem i posadzonymi świerkami. Wnętrze oświetlała lampa naftowa. Umeblowanie stanowiły łóżko, półki. Z żelaznej beczułki zrobiono ubikację. Nie zapomniano o wykonaniu otworów zapewniających dopływ powietrza.

Był panem lasu

Skazany na samotność, Kiszka w bunkrze sam ze sobą grał w karty i sam ze sobą rozmawiał. Z biegiem czasu „rozmów” było coraz mniej i dominowały grzecznościowe zwroty: „Dzień dobry”, „Dobranoc”, „Smacznego”, „Zdrowie”. Jedną zimę „przegadał” z myszą, którą wpadła do słoika.

- Nie było tak, że on tej „nory” nigdy nie opuszczał. W okresie, kiedy się ukrywał, był nawet u dentysty. Nikt nie poznał, że Kiszka to ktoś z „innego świata”. On starał się nie wyróżniać wyglądem, nie zapuszczał brody ani długich włosów - mówi Roman Sokal, regionalista, były burmistrz Biłgoraja.

Zimą Kiszka rzadko wychodził z kryjówki - nie chciał zostawiać śladów na śniegu. Przetrwać pomagali mu zaufani ludzie, głównie brat, który przynosił mu żywność.

„Na zimę miałem zapasy: ziemniaki, trochę makaronu, suchy chleb. Tłuszcz był z upolowanych koziołków, mięso było ugotowane i zalane smalcem. (...) Gotowałem dwa razy dziennie na maszynce spirytusowej, na okres zimy miałem 40 litrów tego paliwa. (...) Wiosną i latem byłem panem swoich lasów. To one mnie ratowały” - opowiadał w „Tygodniku Nadwiślańskim”.

- Uderza to, z jaką skrupulatnością zorganizował sobie to życie - zwraca uwagę Roman Sokal. - W tak ekstremalnej sytuacji, w warunkach odosobnienia i sfingowanej rzeczywistości poradził sobie w sposób świadczący o niezwykłej odporności psychicznej. Pewnie miał świadomość, że prędzej czy później go znajdą, a jednak zachował człowieczeństwo, nie zdegenerował się, godnie przeżywał ten czas. To tak piękne, że aż trudno uwierzyć...

Andrzej Kiszka, legendarny "człowiek z bunkra".
Andrzej Kiszka, legendarny "człowiek z bunkra". Archiwum

W milicji pracował na polecenie AK

Andrzej Kiszka był z „pokolenia Kolumbów”. Na świat przyszedł w 1921 roku w Maziarni, czyli też na terenie obecnego powiatu niżańskiego (wtedy pow. biłgorajski). Miał czworo rodzeństwa. Rodzice, Anna i Jan, gospodarowali na pięciu hektarach.
Młody Andrzej sezonowo pracował jako robotnik leśny. Odkąd we wrześniu 1939 roku znalazł karabin, myślał o sobie jako o żołnierzu. Formalnie działalność w ruchu oporu zaczął dwa lata później, w Batalionach Chłopskich. W 1942 roku złożył przysięgę na ręce Stanisława Bednarskiego, komendanta placówki Armii Krajowej w Hucie Krzeszowskiej. Kiedy AK scaliła się z Narodową Organizacją Wojskową, służył w oddziale Franciszka Przysiężniaka.

W sierpniu ‘44 podjął pracę na posterunku Milicji Obywatelskiej w Hucie Krzeszowskiej. Trafił tam z rozkazu Bednarskiego, któremu przekazywał służbowe meldunki. - Podziemie starało się przejmować kontrolę nad lokalnymi posterunkami MO. To się gdzieniegdzie udawało, ale do czasu, gdy władza komunistyczna była słaba - tłumaczy dr Sławomir Poleszak z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk, autor obszernego biogramu Andrzeja Kiszki.

Po paru miesiącach, na wieść o grożącej mu wywózce na Sybir Kiszka zdezerterował z milicji. Utrzymywał potem kontakt z oddziałem dowodzonym przez Józefa Zadzierskiego ps. „Wołyniak”. Po tragicznej śmierci Zadzierskiego dowódcą został Adam Kusz „Garbaty”, który pochodził z Sierakowa niedaleko Maziarni i był kolegą Kiszki.

Obława w lesie pod Janowem

W 1947 roku Andrzej Kiszka (konspiracyjne pseudonimy: „Leszczyna”, „Dąb”, „Bogucki”) ujawnił się na mocy amnestii i wrócił na gospodarstwo rodziców. - Amnestia była jedną z metod prowokacji - podkreśla Sławomir Poleszak. - Miała pomóc władzy w rozbiciu podziemia niepodległościowego i wyciągnięciu partyzantów z lasu.

Zapada decyzja o aresztowaniu Kiszki. Funkcjonariusze UB z Biłgoraja urządzają zasadzkę w Maziarni. „Dąb” okazuje się sprytniejszy, ucieka pomimo ostrzału. Dalej musi się ukrywać. Jesienią 1949 roku trafia do grupy Adama Kusza, operującej na styku obecnego Podkarpacia i Lubelszczyzny.
„Mieliśmy bunkry w lasach, różne kryjówki, bo wciąż nas tropiono” - wspominał Kiszka. „Nie było się już jak bić. Tylko czasem porządek zrobiliśmy z peperowcami dając im w tyłek, albo z takimi co donosili. Bo donosicielstwo stawało się częstsze, a komuniści za byle co zamykali w więzieniu. Ludzie byli nam przychylni, ale już się bali”.
Nieliczny już, kilkunastoosobowy oddział „Garbatego” komunistyczne służby rozbiły w sierpniu 1950 r. W kompleksie leśnym pod Janowem Lubelskim przeprowadzono wielką obławę. - Wzięły w niej udział pododdziały KBW, które ciężarówkami przywieziono z Rzeszowa - dodaje dr Poleszak.

Andrzej Kiszka, legendarny "człowiek z bunkra".
Andrzej Kiszka, legendarny "człowiek z bunkra". Archiwum

Zginął wtedy m.in. Adam Kusz. Wśród kilku jego partyzantów, którzy wydostali się z okrążenia, był Andrzej Kiszka. - „Stanąłem w gęstych świerkach. Uratowało nas to, że tam, gdzie świerki rosły gęsto, żołnierze nie szli tyralierą, tylko gęsiego. I mnie ominęli” - opowiadał po latach na łamach „Focusa”.

Pomimo ograniczonych już możliwości działania, wspólnie z niedobitkami grup partyzanckich, próbował kontynuować walkę przeciwko narzuconemu po wojnie reżimowi.

Jesienią 1954 roku udał się wraz z obstawą do Jana Łukasika, mieszkającego w wiosce Rataj Ordynacki lokalnego sekretarza PZPR.
„Miałem zamiar wymierzyć mu karę chłosty i ostrzec go, by zaprzestał wydawać UB żołnierzy podziemia. Spał, gdy wszedłem sięgnął po pistolet, który miał pod poduszką. Ja byłem szybszy - ratując swe życie, oddałem celny strzał” - wyjaśniał Kiszka w 2007 roku. „Według obowiązującego dzisiaj prawa, gdyby on mnie zabił, byłaby to zbrodnia komunistyczna, a skoro ja do niego strzelałem, to zostałem >>bandytą<<. Na nic zdały się zeznania świadków”.

Andrzej Kiszka, legendarny "człowiek z bunkra".
Andrzej Kiszka, legendarny "człowiek z bunkra". Archiwum

Przeżył 95 lat

Jeszcze w 1953 roku, jesienią zbudował opisany już bunkier, w którym się schronił. Poszukujący go intensywnie oficerowie UB, a potem SB długo dawali się wodzić za nos, ale w końcu dopięli swego. Kuzyn Kiszki, choć nie chciał współpracować z esbecją, został „złamany” i pomógł jej zlokalizować miejsce pobytu krewniaka. 30 grudnia 1961 roku, a więc osiem lat po zbudowaniu bunkra, jednego z ostatnich „Żołnierzy Wyklętych” rozbrojono i aresztowano.

- Wiadomość o schwytaniu partyzanta lotem błyskawicy rozeszła się wśród okolicznych mieszkańców. Pusty już bunkier był oblegany przez tłumy ciekawskich. Każdy chciał wejść do środka i zobaczyć na własne oczy kryjówkę człowieka, o którym krążyły legendy. „Po kilku dniach wzgórze było stratowane” - pisał Krzysztof Kąkolewski.

W akcie oskarżenia zarzucono Andrzejowi Kiszce m.in. „udział w związku mającym na celu gromadzenie broni oraz dokonywanie napadów rabunkowych i zabójstw”. Prokurator żądał kary śmierci. Sąd wymierzył karę dożywotniego więzienia. Później Sąd Najwyższy zmniejszył jej wysokość do 15 lat.

W 1971 roku, po niespełna 10 latach odsiadki, Kiszka warunkowo wyszedł na wolność z więzienia w Potulicach (większą część kary odbył w Strzelcach Opolskich). Na krótko wrócił do Maziarni, po czym wyjechał aż pod Szczecin i tam się osiedlił. Ożenił się z wdową po swoim młodszym bracie. Był bardzo ostrożny, nawet sąsiadów nie wtajemniczał w swój życiorys.

Cieszył się z tego, że dożył wolnej Polski. Nie krył wzruszenia odbierając przyznany mu przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. W 2016 roku otrzymał awans na majora. W III RP musiał też jednak wypić kielich goryczy. Co prawda wyrok, który wydano na niego w PRL-u, w 1998 roku został unieważniony, ale tylko częściowo. Pełna rehabilitacja Andrzeja Kiszki nastąpiła dopiero w 2018 roku - kilkanaście miesięcy po jego śmierci. Osławiony „człowiek z bunkra” pośmiertnie został awansowany do stopnia pułkownika. Nieco wcześniej, w miejscu dawnego bunkra postawiono pamiątkowy głaz, krzyż i tablicę.

Andrzej Kiszka, legendarny "człowiek z bunkra".

Legendarny „człowiek z bunkra” pochodził spod Niska. Andrzej...

Zamknięcie Fabryki ABB w Kłodzku, ponad 600 osób trafi na bruk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24
Dodaj ogłoszenie