Luci Retman: Nie można zapłacić za uratowanie życia [WIDEO]

Luci Retman mieszka dziś w Hajfie w Izraelu, ale urodziła się w Dynowie. Dzieciństwo spędziła w Leżajsku. Szczęśliwe, jak mówi. Ale tylko do czasu wybuchu wojny. Ona wojnę przeżyła dzięki Polakom. Wczoraj spotkała się z młodzieżą w VIII LO. Mimo ferii sala szkoły wypełniona była do ostatniego miejsca.

- W Hajfie nie mam z kim rozmawiać po polsku, dlatego jak się pomylę, to mnie poprawcie - uśmiecha się pani Lucia. - Chcę wam opowiedzieć o tym, co tutaj przeżyłam. Zaczęła od wspomnień, jak nasiliły się represje w stosunku do Żydów, gdy Hitler wkroczył do Związku Radzieckiego. - Wtedy znaleźliśmy się we Lwowie, moja mama już nie żyła, byłam ja, moja siostra i szwagier - wspomina. - Miałam 14 lat. Uciekliśmy ze Lwowa do Lubaczowa. Tam moja siostra wynajęła mieszkanie. Dziwiłam się, że jej ktoś to mieszkanie wynajął. Potem okazało się, że Zofia Pomorska wiedziała, że jesteśmy Żydami. Całej jej rodzinie groziła za to śmierć, a jednak nas przyjęli. A przecież mieli dwóch małych chłopców…

Zofia Pomorska załatwiła im dokumenty na polskie nazwiska. Luci dostała metrykę od proboszcza z Lubaczowa na nazwisko Janina Kogut.

- Potem pojechałam na roboty do Berlina - wspomina. Po wojnie pani Lucia wyjechała do Izraela. Dzięki jej staraniom rodzina Zofii Pomorskiej otrzymała tytuł Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata.

- Tylko tyle mogłam zrobić, bo przecież za życie nie można zapłacić - mówi Lucia Retman.