Mieszkańcy Łańcuta: Remont dachu to fuszerka. Trzeba znaleźć winnego

- Inwestycja była wykonana jeszcze w 2001 r. Prace zostały tak przeprowadzone, że dach jest nieszczelny. Jest wilgoć, a jak bardziej zawieje, to nawet można zobaczyć śnieg na poddaszu. Poza tym mieszkańcy z ostatniego piętra stale narzekają na to, że jest po prostu zimno - podkreśla Marek Trzeciak z zarządu wspólnoty mieszkaniowej Armii Krajowej 45.

Wykonana ekspertyza budynku, zlecona przez Miejski Zarząd Budynków, jednoznacznie wykazała, że prace zostały wykonane niezgodnie ze sztuką budowlaną.

- W związku z tym, że miasto odbierało tę inwestycję, zwróciliśmy się do burmistrza o dokumenty związane z wykonanymi pracami. Otrzymaliśmy odpowiedź, że po tylu latach nie jest możliwe odtworzenie tej dokumentacji. Władze miasta powinny być przecież zainteresowane tym, kto jest odpowiedzialny za tę fuszerkę. Poza tym miasto odbierając tę inwestycję, jest poniekąd odpowiedzialne za źle wykonane prace - zwraca uwagę Marek Trzeciak.

Dodaje jednocześnie, że podczas odbioru prac nie uczestniczył żaden mieszkaniec wspólnoty. - Miasto jako udziałowiec powinno dążyć do wyjaśnienia wszystkich nieprawidłowosci związanych z tą inwestycją - nie mają wątpliwości mieszkańcy.

W urzędzie miasta tłumaczą, że w Łańcucie tego rodzaju budynkami zarządza miejski zarząd budynków.

- To jednostka, która podlega miastu. Planując, czy wykonując wszelkie remonty, zawsze robi to w uzgodnieniu z zarządem wspólnoty. Zarząd więc brał udział przy wyborze wykonawcy tej inwestycji. Decydował też o zakresie prac. Sam również znalazł sobie inspektora nadzoru budowlanego. Był to wprawdzie pracownik miasta, ale podjął się tego zadania poza godzinami pracy. W tej chwili głównie przez niego utożsamiają tę sprawę z miastem i próbują zrzucić na nas odpowiedzialność. My tymczasem nie mamy nic wspólnego z tą inwestycją - mówi Henryk Pazdan, sekretarz miasta, który do niedawna zajmował się tą sprawą jako zastępca burmistrza.