Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy nie chcą Rzeszów Towers

Antoni Adamski
Tak mają wyglądać wieżowce Rzeszow Towers nad Wisłokiem. Protestują sąsiedzi - mieszkańcy Os. Cegielniana, architekci, urbaniści i konserwator zabytków.
Tak mają wyglądać wieżowce Rzeszow Towers nad Wisłokiem. Protestują sąsiedzi - mieszkańcy Os. Cegielniana, architekci, urbaniści i konserwator zabytków. Fot. MM Capital Group
W Rzeszowie każdy może wszędzie wybudować wszystko co sobie zamarzy. Władze miasta mu w tym pomogą - niestety, bywa, że kosztem mieszkańców.

Przeciw chaotycznej rozbudowie miasta zgodnie protestują: architekci, urbaniści, konserwator zabytków oraz sąsiedzi nieprzemyślanych inwestycji. Władze Rzeszowa tłumaczą, że inwestor jest w mieście najwyższym dobrem.

Prezydent Tadeusz Ferenc został wybrany na drugą kadencję głosami ponad 70 proc. mieszkańców. Dziś coraz częściej odzywają się głosy, że o tym fakcie zapomniał. Przeciwnicy zarzucają mu, że w sytuacjach konfliktowych staje po stronie potencjalnego inwestora - przeciw swoim wyborcom. Pozwalają mu na to bardzo nieprecyzyjne przepisy.

Z końcem 2003 r. straciły ważność plany zagospodarowania przestrzennego Rzeszowa (ogólny i szczegółowe). Wskazywały one miejsca przeznaczone pod budownictwo mieszkaniowe, zieleń, usługi, przemysł i komunikację. Plany uwzględniały zalecenia konserwatora zabytków oraz interesy mieszkańców. W ich miejsce tworzy się obecnie nowe plany. Tak szczegółowe, że obejmują obszary miejskie wielkości 500 arów - 1 hektar.

Zdaniem fachowców jest w tym przewrotna logika - kto widzi tylko szczegóły, nie musi patrzyć szerzej.

Architekci: improwizacja zamiast planów

Władysław Hennig, wiceprezes Oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich w Rzeszowie:

- Dziś nie ma planu zagospodarowania przestrzennego całego Rzeszowa, ale taka sytuacje występuje niemal w całym kraju. Plany przeszkadzają bowiem działalności lobbies inwestorskich. W myśl starej zasady: gdy nie ma planu, podejmuje się działalność bezplanową. Działalność bezplanowa została więc usankcjonowana prawem. Część poważnych inwestycji w Rzeszowie to permanentna improwizacja.
Władysław Hennig wymienia listę międzynarodowych konwencji architektonicznych i urbanistycznych, które Polska zobowiązała się przestrzegać.

Modelowy przykład opisanej sytuacji to wieżowce zaplanowane na Wisłokiem tzw. Rzeszow Towers. Pierwotnie plan zagospodarowania przestrzennego dla rejonu ulic: Podwisłocze i Kopisto przewidywał tu tylko niską zabudowę, aby nie przesłaniała ona widoku na Zamek.

Miały tam powstać restauracje, kawiarnie, Biuro Wystaw Artystycznych. Tu zaplanowano przyszłe centrum rekreacji i wypoczynku. Rada Miasta uchwaliła taki plan zagospodarowania przestrzennego, ale z wyłączeniem niewielkiej działki nad Wisłokiem. Ta działeczka rządzi się specjalnymi prawami. Bo tutaj powstaną kilkudziesięciopiętrowe wieżowce: kompleks biurowo - hotelowo - mieszkalny Rzeszow Towers.
Wszyscy są równi, ale niektórzy są równiejsi

Zbigniew Jucha, konserwator zabytków zaprotestował, podkreślając, że inwestor Rzeszow Towers nie przestrzega wytycznych konserwatorskich, które przewidują w tym miejscu niską zabudowę. Jego zdaniem nie może być od tego wyjątków.
Projektu nie konsultowano z mieszkańcami pobliskiego Osiedla Cegielniana, którzy zaczęli energicznie protestować. Osiedle to czteropiętrowe bloki zbudowane tak, aby nie zasłaniały widoku na Zamek. Niedługo mieszkańcy będą z okien oglądali nie Wisłok i Zamek, lecz wieżowce, wąchając smród spalin ok. 1 tysiąca samochodów należących do mieszkanców Rzeszow Towers i ich gości.

- Nawet jeżeli inwestor zbuduje parkingi dla tysiąca samochodów, to wzmożonego ruchu nie przejmą sąsiednie ulice. Nawet po przebudowie! - podkreślają architekci Katarzyna Krużel-Magdoń i Grzegorz Magdoń, dodając: - Działanie władz miasta i posłusznych mu w poprawności politycznej radnych cofają wstecz przyjęte w cywilizowanym świecie procedury, normy i zwyczaje.

Podkarpacka Izba Architektów w liście do prezydenta Rzeszowa i przewodniczącego Rady Miasta wyraziła swoją "dezaprobatę i zdecydowany sprzeciw przeciw takiemu gospodarowaniu przestrzenią" nad Wisłokiem. Odpowiedzi na pisma i protesty nie ma do dziś.

Wieże tak, ale nie tam

Robert Kultys, radny, architekt, były przewodniczący Komisji Gospodarki Przestrzennej Rady Miasta jest zdania że wieżowce to ciekawy, ambitny projekt - tylko nie w tym miejscu. Rzeszow Towers możnaby wystawić np. przy ul. Rejtana, naprzeciw uniwersytetu, w sąsiedztwie wysokiej zabudowy. Ale tam biznesmen Podkulski wznosi niską galerię handlową.

- Rzeszów nie prowadzi polityki przestrzennej, choć jest do tego zobowiązany - podkreśla Robert Kultys, dodając że biorąc stronę inwestorów władze miasta prowokują ostre i zupełnie niepotrzebne konflikty społeczne. Wymienia przykładowo: bloki naprzeciw osiedla w Słocinie i Galerię Rzeszów, która rozbija stara zabudowę wprowadzając duży parking na tyłach ul.3 Maja - deptaka Rzeszowa.

W Rzeszowie brakuje wysokich akcentów

Grzegorz Budzik, obecny przewodniczący Komisji Gospodarki Przestrzennej jest z wykształcenia inżynierem mechanikiem. Jego związek z architekturą jest taki, że wykonuje makiety projektów architektonicznych.

- W sprawie wieżowców nad Wisłokiem głosy radnych z Komisji były podzielone - informuje. On sam przyjął projekt pozytywnie: - W mieście brakuje takich wysokich akcentów jak Rzeszow Towers.

Marek Ustobiński, wiceprezydent Rzeszowa odpowiedzialny za gospodarkę przestrzenną wyjaśnia dlaczego miasto stara się pozyskać inwestorów:

- Każdy nowy inwestor to podatki (czyli wyższe dochody miasta), nowe miejsca pracy i większy prestiż Rzeszowa.

Zdaniem wiceprezydenta nie ma w Rzeszowie inwestycji, która nie rodziłaby sporów i wątpliwości. Ale dzięki tym konfliktom i protestom rodzi się kompromis np. w Słocinie inwestor zbuduje niższe budynki; będzie ich również mniej. Każdy uchwalony przez Radę Miasta plan zagospodarowania przestrzennego rodzi obowiązki dla miasta. Musi ono wykupić tereny przeznaczone na cele publiczne (komunikację, oświatę, służbę zdrowia itp) - wyjaśnia wiceprezydent Marek Ustrobiński.

Inwestor to nie dobroczyńca

Architekci Grzegorz Magdoń i Katarzyna Krużel - Magdoń odpowiadają:

- Interesu inwestora nie można jednak utożsamiać z interesem miasta. Inwestor to nie dobroczyńca, który bezinteresownie zatroszczy się o zaniedbany obszar Fundowanie miastu i mieszkańcom na papierze gotowego projektu o tak potężnej skali i mówienie, że "to jest dobre, bo jest" i wydawanie decyzji o warunkach zabudowy bez konsultacji społecznych jest złamaniem wszelkich reguł postępowania.

- Przestrzeń miejska jest dobrem publicznym - przypomina Izba Architektów w Rzeszowie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24