Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniec Przemyśla: Straż Miejska mnie nęka

Bartosz Gubernat
Kazimierz Zatlonkal: od tego znaku zaczął się mój koszmar. Chciałem pomóc, bo uważam, że tak trzeba. Ale widać, nie warto być uprzejmym. W Polsce tak łatwo zrobić z uczciwego człowieka kozła ofiarnego.
Kazimierz Zatlonkal: od tego znaku zaczął się mój koszmar. Chciałem pomóc, bo uważam, że tak trzeba. Ale widać, nie warto być uprzejmym. W Polsce tak łatwo zrobić z uczciwego człowieka kozła ofiarnego. Łukasz Solski
- Chciałem tylko pomóc, a strażnicy miejscy zrobili ze mnie przestępcę. Wiem, że obrywam po głowie na zlecenie złośliwego sąsiada - skarży się mieszkaniec Przemyśla.

Historia rodem z komedii o Kargulu i Pawlaku zaczęła się wiosną 2010 roku. Przy ul. Goszczyńskiego w Przemyślu drogowcy wymieniali słupy telefoniczne. Zdemontowane znaki drogowe zamiast od razu zamontować na nowych, zostawili na chodniku.

Kara za przysługę

- Ja jestem człowiekiem starej daty i nie znoszę bałaganu. Pozbierałem znaki i ułożyłem je w jednym miejscu, obok samochodów. Następnego dnia zwróciłem panom uwagę i poprosiłem, żeby je z powrotem zamontowali - mówi Kazimierz Zatlonkal z Przemyśla.

Drogowcy go posłuchali, ale tablicę informującą o zakazie zatrzymywania się przywiązali do słupa drutem.

- Wisiała nisko i chwiała się na wszystkie strony. Dlatego przyniosłem z domu narzędzia i przymocowałem ją solidnie, na przepisowej wysokości - relacjonuje pan Kazimierz, który chwilę później pojechał do szpitala do siostry. Po południu wrócił jeszcze na Goszczyńskiego, żeby umyć znak. Kiedy to robił, na miejsce przyjechał patrol Straży Miejskiej.

- Panowie uznali, że przemieściłem znak i zaproponowali mandat, albo sprawę w sądzie. Całemu zajściu przyglądał się i dogadywał mój złośliwy sąsiad, który jestem przekonany - wezwał strażników. Oczywiście sprawa poszła do sądu, bo byłem pewien, że tam zostanę zrozumiany - relacjonuje pan Kazimierz.

Sąd Rejonowy w Przemyślu uznał Przemyślanina winnym i wymierzył mu 550 zł grzywny. Po apelacji karę zmniejszono do 330 zł.

- Znak powinien wisieć na obejmie, a nie drutach, ale ten pan zamiast działać na własną rękę, mógł zadzwonić do nas. Kara? Sąd musiał mieć jeszcze inne powody, nie wydaje mi się, żeby poszło tylko o mocowanie - komentuje Jacek Cielecki, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich w Przemyślu.

- Właśnie tylko o to poszło. Tablica wróciła na ten sam słup - przekonuje Zatlonkal.

Z siekierką na ulicy

W sierpniu pan Kazimierz chciał wyciąć obok garażu odrosty krzaków. Zanim zdążył dojść na miejsce, na ulicę znowu przyjechała Straż Miejska.

- Strażnicy tłumaczyli, że ktoś wezwał ich na miejsce, bo po ulicy spaceruje człowiek z siekierą. Chodziło o mnie, w ręku rzeczywiście miałem toporek do wycięcia krzaków. Chwilę wcześniej samochodem minął mnie sąsiad, ten sam, który dogadywał w sprawie znaku. Zbieg okoliczności? - pyta pan Kazimierz.

Mieszkaniec następnego dnia spotkał się z komendantem przemyskich strażników.

- Chciałem zapytać, czy straż to osobista służba niektórych mieszkańców. Zwłaszcza, że kiedy ja interweniowałem, bo zostałem obrzucony kamieniami, zignorowali mój sygnał. Komendant mnie zlekceważył i kazał iść do prokuratury - żali się Zatlonkal.

W lipcu ubiegłego roku Zatlonkal został na ulicy pobity. W obdukcji lekarskiej czytamy, że doznał stłuczenia obu przedramion, a rany mogły powstać w podawanych przez niego okolicznościach.

- Oberwałem metalową pałką od tego samego sąsiada. Sprawę zgłosiłem na policję i będę dochodził sprawiedliwości w sądzie. Wspólnie z adwokatem dowiodę, że ten pan poczuł się bezkarnie z powodu stronniczości i bezczynności strażników - denerwuje się mężczyzna.

Komendant: to wersja tego pana

Jan Geneja, komendant Straży Miejskiej w Przemyślu pamięta obie interwencje.

- Strażnicy przyjechali, bo mieli wezwanie. Na tym polega nasza praca. Pan zawinił, więc zaproponowali mu mandat. Nikogo nie gnębimy. Znajomości? Nic z tych rzeczy.
Opowieści tego pana to zwykłe pomówienie - ripostuje komendant. I przyznaje, że w czasie spotkania odesłał Zatlonkala do prokuratury. - Bo to ona zajmuje się przestępczymi działaniami strażników. Ja stoję na stanowisku, że działamy zgodnie z prawem - tłumaczy.

Do prokuratury pana Kazimiera odesłał także prezydent Przemyśla, który jego skargę rozpatrywał już kilka razy. I nie dopatrzył się uchybień. - Podtrzymujemy swoje stanowisko - mówi Witold Wołczyk z kancelarii prezydenta Przemyśla.

- Treść odpowiedzi od prezydenta jest taka sama, jak słowa komendanta. Przypuszczam, że sam przygotował ją dla prezydenta - uważa Zatlonkal.
Kilka dni temu przemyślanin poskarżył się na strażników radnym. W rozmowie z Nowinami, dokładne wyjaśnienie sprawy obiecał wczoraj Władysław Bukowski, przemyski radny PiS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24