MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Musimy się trzymać

ALINA PUDŁO
KRYSTYNA BARANOWSKA
Lesław Śliż, od 7 lat prezes Fabryki Sukien w Rakszawie, podał się do dymisji na zebraniu rady nadzorczej. Nie uprzedził o tym nikogo w zakładzie, ani w urzędzie gminy, który jest współwłaścicielem fabryki. - Dwa tygodnie wcześniej mówił, że uratujemy firmę, że jest ciężko, ale on ma plan - mówi jeden z "jego" ludzi. - A potem uciekł. Jak szczur z tonącego okrętu. 

Fabryka Sukien w Rakszawie to nie jest zwykła fabryka. W ?80 roku pracowało tam 1100 osób. Cała wieś żyła z włókiennictwa, którego tradycje sięgają tu XIX wieku. - Tutaj co dom, to mieszka emeryt, który pracował w "suknach" - opowiada była pracownica, jedna z tych, co tak mocno zabiegali w 1991 r., aby na czele zarządu komisarycznego zajmującego się przekształceniami własnościowymi fabryki, stanął swój człowiek. - Wojewoda proponował wtedy kogoś z Łańcuta - przyznaje - ale baliśmy się, że "obcy" rozpuści majątek, a po 3 miesiącach odejdzie, zostawiając fabrykę na skraju bankructwa.
Lesław Śliż to był swój człowiek. Od 17 lat pracował w fabryce. Przeszedł drogę od tkacza do kierownika produkcji. Po studiach. Inżynier. Rodowity rakszawiak. Stanął więc na czele zarządu komisarycznego, a w grudniu 1994 r. został prezesem fabryki, spółki akcyjnej, w której 35 proc. udziału ma Skarb Państwa.

Ich prawda- szczur, co ucieka

- Nikogo nie uprzedził - mówią działacze z zakładowej "Solidarności". - W poniedziałek, po sobotniej (29 czerwca) dymisji zaprosił kierownictwo na ostatnie spotkanie i powiedział, że ze względów zdrowotnych zostawia fabrykę.
- 2 tygodnie wcześniej rozmawiałem z nim - opowiada jeden z pracowników. - Mówił: "Słuchaj, musimy się trzymać". Wierzyłem mu. Wszyscy wierzyliśmy i choć to co robił, nam się nie podobało, baliśmy się odzywać.
Teraz się nie boją. Opowiadają, jak prezes przez cały czas restrukturyzował zakład tak, że tylko wyprzedawał majątek i zwalniał ludzi. Z 570 osób zatrudnionych w latach ?92 - ?93, dziś pracuje 90.
- Prawda, że nie było zwolnień grupowych - przyznają związkowcy. - Ale nie na to liczyliśmy. Chcieliśmy, żeby zakład miał nowe kontrakty, nowe maszyny. A on tylko łatał dziury olbrzymim niegdyś majątkiem i jeździł co chwilę na delegacje, z których nic nie przywoził. Nie było żadnych inwestycji i żadnego inwestora.
Dlaczego nie protestowali, nie próbowali wpływać na zarządzanie fabryką? - Baliśmy się - mówią. - Nikomu nie pozwalał się wtrącać do rządzenia. Był jednoosobowym szefem, choć miał zastępcę do spraw ekonomicznych. I jeszcze ta pani od marketingu, jego prawa ręka. Zabrał ją ze sobą. W sobotę podał się do dymisji, a w poniedziałek był już prezesem w firmie, która będzie produkować materiały pasmanteryjne obok naszej Fabryki Sukien.
Dzień przed dymisją prezesa odszedł również wzornista. Ludzie w Rakszawie mówią, że to nie przypadek, bo teraz wszyscy troje pracują w tej nowej firmie. W dodatku, twierdzą, że wziął odprawę, cały czas zarabiał 4,5 średniej krajowej, a oni po 2 miesiące czekali na zaległe wypłaty (540 zł "na rękę"). A w końcu uciekł. - Kuty na cztery nogi - mówi pracownica fabryki.

Jego prawda- moje odejście pomoże Rakszawie

- Mówił mi dyrektor jednego z łódzkich zakładów włókienniczych, że jestem wariat, decydując się na funkcję dyrektora we własnym środowisku - przypomina sobie początki swojego rządzenia Lesław Śliż. - Ale ja nie żałuję, choć teraz moją żonę wyzywają w drodze do sklepu.
W 1994 r. został prezesem zakładu, który miał ogromne długi i przerost zatrudnienia. Udało mu się zwolnić 480 osób w taki sposób, że prawie każda z nich albo została przeniesiona do innej pracy, albo przeszła na jakieś świadczenia. Tereny należące do fabryki zmniejszył z 22 ha do 2,5. - Ale jak zmniejszyłem - zauważa. - W jednym budynku fabrycznym jest gminna spółka energetyczna Energokom, w drugim Van Pur, który dziś zatrudnia 500 osób. A co było gadania, kiedy przenosiłem ludzi do pracy w browarze. Tylko biurowiec jest zbyt dużym molochem i nikt nie chce go wziąć.
Przyznaje też, że to on załatwił dzierżawę dla Scali, firmy, która teraz w byłej fabrycznej stołówce będzie produkować materiały pasmanteryjne. - Ale nie jestem tam teraz żadnym szefem - zapewnia. - Owszem, znam dobrze właściciela, ale to wszystko. Na dziś jestem bezrobotny i chory. Muszę odpocząć, we wtorek mam operację. Teraz myślę o zdrowiu, o dzieciach, żeby je wykształcić. Ale nie będę się zastrzegał, że nigdy nie będę w Scali pracował. Bo, po prostu, nie wiem.
Twierdzi, że z zamiarem odejścia nosił się już od kilku miesięcy. - Ale pracowaliśmy wspólnie z dyrektor ds. ekonomicznych nad nowym planem, który mógł rozwiązać wszystkie nasze kłopoty - opowiada. - Chcieliśmy utworzyć spółkę córkę, która z czystym kontem zajęłaby się produkcją, mogłaby się ubiegać o dotacje z Unii Europejskiej i rozwijać włókiennictwo w Rakszawie. Właściciele pozostaliby ci sami. Ale Skarb Państwa, główny udziałowiec, przegłosował ten projekt na nie. Nie wiedziałem, co dalej robić. Po tylu latach rządzenia czuję się już zmęczony.
Czy czuje się, jak szczur? - Nie - oświadcza. - Uważam, że to moje odejście dało do myślenia Radzie Nadzorczej, która do tej pory słabo interesowała się sprawami fabryki. Wierzę, że Fabryka Sukien jest w stanie przetrwać. Nie opłaca się doprowadzać do jej upadłości, bo kiedy zakład pracuje, może spłacać długi. A wciąż są zamówienia na materiały dla wojska, marynarki i na wełnę.

Trzecia prawda - z włókiennictwem jest źle

Rakszawa może być dumna, że wciąż ma Fabrykę Sukien. Kiedyś przemysł włókienniczy w Polsce tworzyło 38 firm. Dzisiaj zostało z tego 10 proc. Przy szmateksach, taniej odzieży z Dalekiego Wschodu i wysokich kosztach produkcji polskich tkanin nie dziwi upadek 7 firm wełniarskich w Bielsku Białej (budynki fabryk zburzono tam i postawiono hipermarkety), czy bankructwo łódzkich zakładów, na które nie było kupca. Oprócz jednej zagranicznej firmy, która w Łodzi produkuje odzież. 2 lata temu w "Rzeczpospolitej" pisano, że inwestowanie w Polsce w przemysł lekki to tak, jak inwestowanie w statki kosmiczne nad Wisłą. Nie pomogła rządowa strategia dla przemysłu lekkiego, który po prostu padł. 3 członków Rady Nadzorczej (z Warszawy, z Łodzi i z Bielska - Białej) zaglądało do Rakszawy raz na półtora miesiąca i dziwiło się, jak "to" się jeszcze trzyma i produkuje.
- Perspektywa dla Rakszawy jest - uważają Jan Wilczek, wójt gminy i Irena Walawender, dyrektor ds. ekonomicznych, tymczasowo pełniąca funkcję prezesa fabryki. - Stworzymy spółkę córkę, wiemy już jak zdobyć pieniądze z Unii, chcemy inwestować i spłacać długi.
- Uważam, że uratowaliśmy fabrykę w 1994 r., kiedy to okazało się, że mamy 2,5 mln zł długu wobec ZUS. Dziś ten dług jest już spłacony do połowy - mówi Lesław Śliż. - A zakład w mniejszym układzie potrafi się utrzymać.
A że ludzie Śliża nienawidzą?
- Jakby zwolnił grupowo, to by go nienawidzili, jakby doprowadził do upadłości, to by go nienawidzili, jak odszedł, też go nienawidzą - stwierdza filozoficznie Tadeusz Stachowicz, współwłaściciel Scali, która będzie produkować w Rakszawie. - A o zatrudnieniu Lesława Śliża w Scali, nigdy nie rozmawialiśmy.

Jan Wilczek, wójt Gminy Rakszawa

- Nie wiedziałem, że on odejdzie. Myślę, że prezesa Śliża do rezygnacji skłoniła ostatnia decyzja walnego zebrania udziałowców, które nie wyraziło zgody na utworzenie spółki córki. Gmina, jako jeden z udziałowców (5 proc.), głosowała za córką. Mimo dymisji prezesa, sytuacja spółki się nie zmieniła, ale pracownicy są psychicznie podłamani. Byłem na spotkaniu z nimi i powiedziałem, że gmina im pomoże, ale sami muszą brać sprawy w swoje ręce. Muszą ustalić, kogo chcą na nowego prezesa spółki. Na dziś możliwości likwidacji spółki nie dopuszczam, walne zebranie w maju uznało, że może ona funkcjonować. Zrobimy wszystko, aby włókiennictwo w Rakszawie nadal istniało. W Fabryce są ludzie młodzi i wykształceni, mają pomysły i odwagę do wyzwań. Spółka na szczęście pozbyła się już zbędnego majątku i dużego zatrudnienia. Na rynku pojawiły się szanse zbytu. Jeśli będą zwolnienia, to ludzie będą mieli szansę przejść do Scali. Już przeszła tam specjalistka od marketingu i człowiek zajmujący się wzornictwem. Dziś nie uważam, że zrobiliśmy źle wybierając swojego człowieka na prezesa fabryki. Choć zrobił źle, zrywając kontakt z fabryką z dnia na dzień. Przecież za wszystko tam odpowiadał. Ale jego pracę oceniam bardzo wysoko, choć może nie samo zarządzanie ludźmi. I nadal uważam, że swój człowiek na prezesa to dobry pomysł.

Irena Walawender, dyrektor ds. ekonomicznych Fabryki Sukien

- Pan Śliż wciąż jest pracownikiem fabryki, tyle że na wypowiedzeniu. Obecnie korzysta z urlopu, bo ma bardzo dużo zaległego. Nie należy mu się odprawa, bo sam się podał do dymisji. A o jego zarobkach decydowała Rada Nadzorcza. Obecnie ja z upoważnienia rady nadzorczej pełnię funkcje prezesa. Fabryka teraz musi starać się o zwiększenie sprzedaży, zabezpieczenie dostaw surowców i produkcji, spłacanie długów i ściągnięcie pieniędzy od firm zalegających nam z zapłatą. Najbliższe posiedzenie rady nadzorczej, w lipcu, zdecyduje, co dalej. Już zapełniamy lukę po 2 osobach, które odeszły dzień przed dymisją prezesa. O swoim odejściu pan Śliż mnie nie poinformował. Podejrzewam, że zrezygnował z powodu nie przyjęcia naszego biznesplanu, dotyczącego spółki-córki, która miała przejąć część majątku obecnej spółki i zająć się produkcją. Przy matce zostałby marketing, handel i sprawy związane z oddłużeniem spółki. Ale teraz do tej koncepcji i tak wrócimy na najbliższym walnym zebraniu. Znamy przykład firmy, w której takie rozwiązanie się sprawdziło. Dużo rzeczy zostało zrobionych i nie zaprzepaścimy tego. Też jestem z Rakszawy i nie zamierzam zostawiać tej firmy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Gadżety i ceny oficjalnego sklepu Euro 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24