- Są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyki - pisał Mark Twain. Coś w tym jest, bo te ostatnie były zdecydowanie po stronie PGE Stali Mielec, a, jak wiemy, wygrała Lechia Gdańsk.
Piłka nożna bywa brutalna, o czym przekonali się mielczanie. To oni bowiem przeważali przez całe spotkanie, mieli sporo sytuacji bramkowych, ale z boiska schodzili z niczym. Piłka to taki sport, w którym za wrażenia artystyczne punktów się nie przyznaje, a liczą się zdobyte bramki. Tę zdobyli gdańszczanie i wygrali trzecie spotkanie z rzędu.
Przeglądając statystyki tego meczu, w zasadzie w każdej rubryce lepsi byli gospodarze. Liczba strzałów? 28:9. Celnych? 10:2. Rzuty rożne? 15:2. Pokonany dystans? 114,39 km:111,34 km. Sprinty? 93:76.
Dlaczego więc mielczanie przegrali? Po pierwsze byli nieskuteczni pod bramką rywala, a po drugie przytrafił im się jeden fatalny w skutkach błąd, a w zasadzie szereg błędów, i skończyło się na straconej bramce, która zadecydowała o końcowym wyniku.
- Stal zagrała w końcu dwie równe połowy i obraz gry był na pewno satysfakcjonujący. Pamiętajmy, że to goście byli faworytem, ale to gospodarze pokazali się z dużo lepszej strony
- powiedział nam Jakub Popielarz, były piłkarz Stali Mielec, ale i Lechii Gdańsk.
- Widzę, że niektórzy kibice już kręcą nosami, narzekają, ale ja ostatnio oglądam sporo meczów polskiej ekstraklasy i przyznam, że Stal prezentuje się naprawdę pozytywnie. Jak zachowa ten styl oraz charakter, to zacznie regularnie punktować. Na pewno nie zasługuje na to, aby być czerwoną latarnią ligi. Ja jestem cały czas optymistą - dodał.
Pomimo przegranej są też powody do optymizmu. Strzałem w „10” było postawienie, w miejsce pauzującego za kartki Grzegorza Tomasiewicza, na Mateusza Matrasa.
- On nie tylko rozbijał ataki rywala, ale też mógł się podobać w grze do przodu. Na następny mecz widziałbym go na boisku razem z Tomasiewiczem i Forsellem w środku pola. Znalazłbym tam miejsce też dla Domańskiego - mówi Jakub Popielarz.
Wspomniany przez niego Fin w podstawowym składzie wyszedł pierwszy raz od meczu z Pogonią Szczecin. I pokazał się ze świetnej strony. Nie tylko nękał strzałami Dusana Kuciaka, ale też był rozgrywającym, który odpowiednio regulował tempo gry. To bez wątpienia największy wygrany tego przegranego meczu.
Powinien zachować miejsce w podstawowej jedenastce i na spotkanie z Wisłą Płock, które już w najbliższy czwartek. Będzie to zaległy mecz 16. kolejki, który w pierwotnym terminie nie doszedł do skutku ze względu na warunki atmosferyczne.
Dla jednych i drugich będzie to niezmiernie ważne starcie. Oby po tym meczu PGE Stal Mielec opuściła to przeklęte ostatnie miejsce w tabeli, co dałoby pewien spokój ekipie Leszka Ojrzyńskiego.
Łukasz Góra, obrońca Stali Rzeszów: Wszystko jest do odrobienia. Ja w to wierzę [STADION]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Hakiel złożył ukochanej arabską przysięgę miłości! Poznali się 6 miesięcy temu...
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"
- To on stworzył Dagmarę Kaźmierską. Dziś nie chce się do niej przyznać
- Znamy prawdę o stanie zdrowia Santor. Piosenkarka pokazała się publicznie po operacji