MKTG SR - pasek na kartach artykułów

PKO BP Ekstraklasa. PGE Stal Mielec przegrała z Rakowem Częstochowa. Cudu pod Jasną Górą nie było

Miłosz Bieniaszewski
Miłosz Bieniaszewski
Krystian Getinger doprowadził do wyrównania, ale po ostatnim gwizdku nie miał powodów do zadowolenia
Krystian Getinger doprowadził do wyrównania, ale po ostatnim gwizdku nie miał powodów do zadowolenia Krzysztof Kapica
PGE Stal Mielec, głównie dzięki Damianowi Primelowi, mogła wywalczyć cenny punkt w Częstochowie, ale ostatecznie zasłużenie przegrała z Rakowem na zakończenie 25. kolejki PKO BP Ekstraklasy.

W Częstochowie mielecką drużynę czekało piekielnie trudne zadanie i była skazywana na pożarcie. PGE Stal to przecież jedna z gorszych drużyn wiosny, a Raków znajduje się na przeciwnym biegunie. Drużyna Marka Papszuna w tym roku punktuje najlepiej ze wszystkich w PKO BP Ekstraklasie, a na dodatek w pięciu meczach straciła tylko jedną bramkę.

To tylko pokazuje, jak trudne zadanie czekało zespół Adama Majewskiego, który może i wciąż plasuje się wysoko w tabeli, ale jednak przewaga nad strefą spadkową trochę zmalała. Choćby punkt wywieziony spod Jasnej Góry byłby więc jej dużym sukcesem.

Trener mielczan dostał kolejny cios, a była nim kontuzja Rafała Strączka, który wypadł na dłuższy czas. W związku z tym przeciwko Rakowowi bramkę miał strzec Damian Primel, a więc bramkarz bez w zasadzie żadnego doświadczenia w ekstraklasie. Zanosiło się więc dla niego na bardzo trudny test. I taki faktycznie był...

Gospodarze ruszyli do ataków od pierwszego gwizdka, długo jednak nie byli w stanie zmusić do interwencji Primela. Raz jednak uratował go słupek, kiedy z ostrego kąta uderzał Vladislavs Gutkovskis. Kwadrans po tym Łotysz znalazł się w sytuacji sam na sam z golkiperem gości, szukał dalszego rogu, ale nie dokręcił piłki i ta przeleciała obok bramki.

Po upływie 30 minut zaczęło się prawdziwe oblężenie bramki przyjezdnych. Dwa razy wyśmienicie strzały Iviego Lopeza bronił Primel, a także wygrał pojedynek oko w oko z Mateuszem Wdowiakiem. Groźnie główkował również Gutkovskis, ale futbolówka przeleciała nad bramką.

Trzeba przyznać to otwarcie - fakt, że do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis należało rozpatrywać w kategoriach małego cudu. Mielczanie przez całą połowę byli bardzo mocno cofnięci, tylko z rzadka posyłali długie piłki do Dominika Steczyka, ale ten był osamotniony i szybko piłka znów wracała w posiadanie Rakowa.

PGE Stal musiała coś zmienić w swojej grze. Nie mogła bowiem liczyć na to, że Primel już do końca będzie miał prawdziwy dzień konia i cenny remis utrzyma się do samego końca.

O ile w pierwszej odsłonie szczęście było po stronie gości, to zdecydowanie zabrakło go na początku drugiej połowy. To był fatalny w skutkach błąd, który zakończył się utratą bramki. A było tak: Mateusz Matras bardzo niefortunnie wybijał piłkę, bo ta trafiła w Marcina Flisa i spadł pod nogi Deiana Sorescu, a ten w końcu znalazł sposób na Primela.

Gospodarze ruszyli z jeszcze większym animuszem, kilka razy kotłowało się pod bramką mielczan, ale to goście mogli wyrównać. Do tego momentu Vladan Kovacević cieszył się pewnie, że pogoda zrobiła się już lepsza, bo w innym wypadku zmarzłby niemiłosiernie. W 55 minucie sprawdził go jednak Grzegorz Tomasiewicz, ale golkiper częstochowian był na posterunku.

Mieliśmy jasny sygnał, że defensywę Rakowa też można zaskoczyć i w końcu również mielczanie zaczęli odważniej atakować.

To jednak miejscowi powinni byli zadać drugi cios, ale znów klasę pokazał Primel wygrywając pojedynek z Gutkovskisem.

Golkiper PGE Stali rozgrywał kapitalne zawody i utrzymywał swoją drużynę w grze, a fatalny błąd popełnił jego vis a vis. Krystian Getinger uderzył może i kąśliwie zza pola karnego, ale stracona bramka zdecydowanie obciąża konto bramkarza Rakowa.

Dosłownie chwilę później cieszyli się miejscowi kibice po trafieniu Frana Tudora, ale ich radość zbyt długa nie była, bo po oglądnięciu tej sytuacji arbiter odgwizdał spalonego.

W końcu jednak częstochowianie dopięli swego. Mateusza Wdowiaka w polu karnym sfaulował Arkadiusz Kasperkiewicz, a jedenastkę pewnie wykorzystał Ivi Lopez.

Mielczan to jednak nie załamało i mogli odpowiedzieć, bo przed kolejną szansą stanął Getinger, ale tym razem nie trafił w bramkę.

W ostatnich minutach mielczanie zepchnęli rywala do defensywy, posyłali masę dośrodkowań w pole karne gospodarzy, ale punktu uratować się już jednak nie udało...

Raków Częstochowa – PGE Stal Mielec 2:1 (0:0)

Bramki: 1:0 Sorescu 49, 1:1 Getinger 69, 2:1 Ivi Lopez 81-karny.

Raków: Kovacević – Tudor ż, Niewulis, Arsenić ż – Sorescu (87 Rundić), Lederman (87 Czyż), Papanikolaou, Kun – Wdowiak (87 Arak), Gutkovskis, Ivi Lopez (90 Sturgeon). Trener Marek Papszun ż.

PGE Stal: Primel – Kasperkiewicz ż, Matras, Flis – Żyro, Urbańczyk (61 Zawada), Tomasiewicz, Getinger – Sitek (67 Kłos), Steczyk (67 Wrzesiński), Domański (77 Czorbadżijski). Trener Adam Majewski ż.

Sędziował Malec (Łódź).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24