Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po tragicznym wypadku w Stalowej Woli proces dobiega końca. A adwokaci wciąż szukają dziury w całym. Zobacz zdjęcia

Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
Proces Grzegorza G. przed Sądem Rejonowym w Stalowej Woli powoli dobiega końca
Proces Grzegorza G. przed Sądem Rejonowym w Stalowej Woli powoli dobiega końca Marcin Radzimowski
Przed Sądem Rejonowym w Stalowej Woli powoli dobiega końca ciągnący się od końca maja ubiegłego roku proces dotyczący drogowej tragedii w Stalowej Woli, w której życie straciło młode małżeństwo, osierocając trzech synów. Obrońcy oskarżonego dwoją się i troją, by znaleźć jakiekolwiek okoliczności łagodzące dla ich klienta. Bo o skrusze z jego strony nie może być mowy. We wtorek, 19 września sąd przesłuchał jednego świadka oraz trzyosobowy zespół biegłych.

Proces dotyczący tragicznego wypadku w Stalowej Woli

Chodzi o proces dotyczący wypadku, którym swego czasu żyła cała Polska: Tragczny wypadek. W zderzeniu dwóch audi zginęło małżeństwo. Kobieta i mężczyzna podróżowali z małym dzieckiem.

Oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku 39-latek ze Stalów (powiat tarnobrzeski) pędził samochodem audi S7 po mokrej drodze, był kompletnie pijany, pod wpływem leków i wyprzedzając auto na zakręcie spowodował wypadek. Jego adwokaci jednak istoty tych oczywistych dla wszystkich faktów jakby nie dostrzegali, za wszelką cenę próbując szukać dziury w całym. Nie inaczej było i tym razem, a niektóre pytania do świadka czy biegłych co najmniej ocierały się o te z gatunku niepoważnych.

Przed sądem zeznania złożyła we wtorek pielęgniarka, która po wypadku dokonała u oskarżonego dwóch wkłuć w celu pobrania krwi do badań na zawartość alkoholu. Warto tu wspomnieć, że oskarżony kwestionuje wyniki badań i twierdzi, że nie był pijany. Jeden z adwokatów dopytywał pielęgniarkę, czym przemywała skórę przed popraniem krwi i czy był to alkohol. Kobieta odparła, że nie pamięta, ale skoro były to pobrania na potrzeby badań pod kątem alkoholu, to przemywała na pewno wodą utlenioną, bo taka jest praktyka. O przypadkowym zanieczyszczeniu i zafałszowaniu próbki nie może być zatem mowy.

Pod prawdziwym ostrzałem pytań stanął jednak dopiero podczas wideokonferencji z sądem w Krakowie biegły dr Wojciech Wach, kierownik Zakładu Badania Wypadków Drogowych Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Prof. dra Jana Sehna w Krakowie, który stał na czele trzyosobowego zespołu ekspertów rekonstruującego wypadek w Stalowej Woli. Korzystali przy tym z najnowszych dostępnych programów komputerowych do rekonstrukcji wypadków i symulacji ich przebiegu oraz wskazywania możliwych przyczyn. Biegli ci już kilka dni po wypadku na miejscu zdarzenia dokonali własnych oględzin, przeprowadzili też eksperyment procesowy (wizję lokalną), dokonali też skanowania fotograficznego terenu na potrzeby opinii, którą poprzedziła przygotowana komputerowa symulacja wypadku.

Oskarżony poddawał w wątpliwość rzeczowość opinii, powątpiewając, czy wszystkie zabezpieczone ślady były z tego, a nie z innych wypadków. - Na tym zakręcie dochodziło do dużej liczby wypadków - stwierdził, choć do licznych wypadków dochodziło na zupełnie innym zakręcie, czego dowodem są stojące tam krzyże.

- Trzeba podkreślić, że wszystkie pomiary wypadkowych śladów na nawierzchni dokonane na miejscu zdarzenia przez policyjną ekipę pod nadzorem prokuratora, były bardzo precyzyjne i zostały właściwie opisane w protokole. My na miejscu znaleźliśmy te wszystkie ślady i dodatkowo jeszcze jeden, opisany w opinii jako zero - wyjaśniał dr Wojciech Wach, spokojnie odpowiadając na pytania adwokatów.

Jeden z obrońców oskarżonego uparcie dopytywał o szczegóły z opinii, próbując znaleźć cokolwiek, co umniejszałoby winę Grzegorza G. Pytał między innymi, czy przy tym padającym deszczu kierowca audi S7 nie miał ograniczonej widoczności przez rozbryzgi wody spod kół jadącego przed nim volkswagena, czy znaczenie miałyby włączone w audi A4 światła (nie ustalono, czy były włączone), czy na 3 sekundy przed zderzeniem rzeczywiście kierowca audi S7 musiał widzieć audi A4... Biegły cierpliwie i merytorycznie odpowiadał na kolejne pytania: rozbryzgi z auta osobowego nie ograniczają widoczności kierowcy jadącemu z bezpieczną prędkością, zwłaszcza przy tak małych opadach, a włączone światła w tym przypadku nie miało żadnego znaczenia. Adwokata biegły nie zdołał tymi odpowiedziami usatysfakcjonować.

- Przede wszystkim należy podkreślić, co jest w pisemnej opinii, że technika jazdy oskarżonego była prawidłowa, natomiast taktyka była błędna. Te dwie rzeczy należy rozgraniczać - mówił dr Wojciech Wach. - Technika jazdy dotyczy aspektów jazdy, bez odniesienia do przepisów ruchu drogowego. W tym przypadku kierowca zjechał na lewy pas podczas wyprzedzania samochodu, nie wskutek utraty panowania nad samochodem, nie doprowadził do przewrócenia samochodu. Dlatego technika jazdy była prawidłowa. Natomiast była tu też z gruntu błędna przyjęta taktyka jazdy - całkowite zignorowanie zasady bezpiecznej jazdy, choćby wyprzedzanie w miejscu niedozwolonym. Osoba podejmująca taką decyzję powinna zachować nadzwyczajną ostrożność i dlatego powinna była zauważyć jadące z naprzeciwka audi A4 nawet bez świateł, zwłaszcza że widoczność wtedy była dobra. To nie były godziny nocne tylko południowe.

Mecenas nie odpuszczał i dopytywał jeszcze o powód przyjętych takich a nie innych prędkości samochodów (audi S7 120-130 km/h, audi A4 (97 km/h +- 5 km/h), zmianę prędkości (mimo braku widocznych na jezdni śladów hamowania). W odpowiedzi usłyszał, że świadkowie mówili o jeszcze większej prędkości audi S7, ale oni z ostrożności przyjęli wartości mniejsze.

Na koniec były pytania do innego biegłego z tego zespołu. Te z kolei ewidentnie miały sprawić wrażenie, że nawet jeśli Grzegorz G. doprowadził do wypadku, to nie musi być odpowiedzialny za tragiczny skutek zdarzenia. Najpierw adwokat zapytał o obrażenia u obu ofiar, które doprowadziły do ich śmierci i czy pojedyncze też mogły być śmiertelne. Te najpoważniejsze powstały u kierowcy wskutek uderzenia ciała o kierownicę, w przypadku pasażerki jej ciało się przemieściło i uderzyło z ogromną siłą w fotel. W kolejnym pytaniu obrońca oskarżonego dopytywał, czy gdyby osoby jadące audi A4 miały zapięte pasy bezpieczeństwa, doszłoby do takich samych obrażeń. Biegły, co zrozumiałe, nie był w stanie się kategorycznie wypowiedzieć "co by było gdyby". Tu można jedynie hipotetycznie przyjąć, że pasy nie miały większego znaczenia w przypadku kierowcy, ponieważ samochód został bardzo mocno zgnieciony. W przypadku pasażerki też można jedynie "gdybać".

W odpowiedzi na ostatnie pytania adwokata, swoje pytanie z premedytacją zadał prokurator Michał Lasota z Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu: - Czy gdyby nie doszło do tego wypadku, doszłoby do takich obrażeń ciała u osób jadących audi A4?

Odpowiedź była jednoznaczna i oczywista.

Termin następnej rozprawy, być może ostatniej lub przedostatniej, sąd wyznaczył na 25 października. Wcześniej jeszcze rozpozna wnioski obrońców, o złożenie opinii uzupełniających przez innych biegłych (prokurator się sprzeciwił).

Przypomnijmy, że do opisanej aktem oskarżenia tragedii doszło 3 lipca 2021 roku w granicach administracyjnych Stalowej Woli, na drodze wojewódzkiej 871 relacji Stalowa Wola - Tarnobrzeg. Feralnego dnia małżonkowie wracali z 2,5-letnim synkiem (dwóch innych zostało pod opieką krewnych) ze szpitala w Tarnobrzegu do domu w Przędzelu (powiat niżański). Byli w lecznicy, ponieważ podczas zabawy z braćmi malec doznał urazu. Niestety, na drodze biegnącej przez las w Stalowej Woli doszło do tragedii - jadący z przeciwka kierowca sportowego audi S7, wyprzedzając na zakręcie samochód, doprowadził do czołowego zderzenia z audi A4. Na miejscu zginął 39-latek kierujący audi A4 oraz jego 37-letnia żona. Mężczyzna był bardzo doświadczonym kierowcą, pasjonatem motoryzacji i uczestniczył w wielu wyścigach - niektóre z nich wygrywał. Małżonkowie osierocili trójkę dzieci.

Do wypadku doszło podczas bardzo trudnych warunków drogowych (padał deszcz), a kierowca audi S7 był pijany (minimum 3 promile alkoholu). Oprócz tego był pod wpływem leku Baclofen mającego negatywny wpływ na zdolności psychomotoryczne człowieka, w stężeniu znacznie przekraczającym stężenie terapeutyczne.

Czytaj także:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po tragicznym wypadku w Stalowej Woli proces dobiega końca. A adwokaci wciąż szukają dziury w całym. Zobacz zdjęcia - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24