Prezes Miasta Szkła Krosno: Nie przeniesiemy drużyny w inne miejsce

Co u pana słychać?
Wszystko dobrze.

A co pan powie o ostatnich dokonaniach Miasta Szkła?
A tu jest gorzej. Wygląda na to, że gdy nadejdą play offy, to my w tej zabawie możemy nie wziąć udziału.

Szanse jeszcze nie przepadły.
Nie przepadły, ale byłoby o wiele bliżej celu, gdybyśmy te dwa ostatnie mecze wygrali. Była na to szansa, ale wyszło tak, że trzeba było posmakować goryczy porażek.

Czego brakowało w tych meczach?
Najprościej mówiąc to tego, żeby paru meczach pod rząd nie jeden czy dwóch, ale czterech, pięciu koszykarzy zagrało na w miarę wysokim poziomie. A wychodzi tak, że raz jeden ma fajny dzień, a raz drugi. W meczu z Kotwicą Heliński, Traczyk i Harris, którzy startowali do sezonu jako piątkowi zawodnicy, zdobyli razem zero punktów. To tylko jeden przykład.

Co się dzieje z Darrellem Harrisem? Mało gra, nic nie trafia.
Nic mu nie dolega, ale nic nie gra, nie jest w tej chwili w formie i stąd takie statystyki.

W innych zespołach Amerykanie mają konkretny wpływ na dokonaniach swych drużyn.
Podjęliśmy pewne decyzje i wynikła z tego nauka. Postawiliśmy na polską jedynkę i centra z zagranicy. Jeżeli przepis się nie zmieni, to przed kolejnym sezonem będziemy pewnie próbowali pozyskać rozgrywającego spoza Polski.

Dyrektor kluby wspomniał mi, że rozmowy w transferowych sprawach już się rozpoczęły.
Wstępne może tak, ale można rozmawiać, mieć różne pomysły w głowie, a potem do akcji wkraczają agenci, zaczyna się mieszanie w głowach, sondowanie i tak dalej. W tamtym roku tez rozmawialiśmy z zawodnikami, chcieliśmy wielu zatrzymać, ale prawie nic z tego nie wyszło.

Finanse klubu się zgadzają?
Nie mamy problemów, sytuacja jest spokojna, stabilna.

To jest konkretny atut w negocjacjach z koszykarzami?
Z jednej strony tak, ale z drugiej siedemdziesiąt procent zawodników, z którymi podejmujemy rozmowy reaguje w stylu „Jezu, tak daleko. Bardzo bym chciał, ale dziewczyna nie będzie mogła być blisko mnie, żona tam nie pojedzie” i tak dalej.

Słowem, pieniądze to nie wszystko. Znaczenie ma jeszcze geografia.
Kibice myślą, że transfer to prosta sprawa. Niestety, trzeba się napracować, aby każdy dopiąć. Jedni młodzi wolą duże miasta, innych ograniczają sprawy rodzinne, osobiste. Przypadków jest mnóstwo, ale my się nigdzie nie przeniesiemy.

Pochodzi pan z Przemyśla, więc pewnie kibicuje Niedźwiadkom Chemart w ich staraniach o awans na zaplecze ekstraklasy.
Można tak powiedzieć, ale dobrze życzę każdej drużynie z regionu. Im ich więcej w pierwszej lidze, tym będziemy mieć mniej długich, męczących podróży po Polsce, a same mecze derbowe są zawsze dodatkowym magnesem dla kibiców. Ale żeby nie było, to nie znaczy, że chciałbym, aby Sokół Łańcut znów był w naszej lidze. Niech gra w ekstraklasie jak najdłużej.

Przed Miastem Szkła mecz z Dzikami Warszawa. W pierwszej rundzie pokonaliście ich wysoko, ale dzisiaj wyżej stoją akcje zespołu ze stolicy.
Dziki są na wznoszącej fali, mają dobry skład. Faworytami w Warszawie nie będziemy, ale nie jesteśmy bez szans.

To będą te play offy, czy nie?
Cuda się zdarzają. Zostało siedem meczów. Jeśli wygramy jeden, drugi i pójdziemy za ciosem, pojawi się szansa. Jest jak w piłce nożnej – dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe.