Problem z budową drogi S19 na północy Podkarpacia

- Zależy nam na budowie tej drogi, bo jestem przekonany, że ożywi naszą okolicę. Ale nie za wszelką cenę. Wariant proponowany przez drogowców wymaga korekty, bo zbyt mocno kaleczy gminę Rudnik i Nisko - mówi Waldemar Grochowski, burmistrz Rudnika nad Sanem.

Zgodnie z zapowiedzią premiera w ciągu siedmiu lat droga ekspresowa S19 ma połączyć Rzeszów z Lublinem. Na razie gotowe są tylko jej niewielkie fragmenty w rejonach obu miast. Przetargi na wykonanie kolejnych GDDKiA w Rzeszowie i Lublinie ma zamiar ogłaszać sukcesywnie po uzyskaniu niezbędnych pozwoleń na budowę. Niestety w północnej części naszego regionu jest z tym problem. Po wielomiesięcznych konsultacjach społecznych drogowcy opracowali pięć wariantów przebiegu trasy w rejonie Niska i Rudnika nad Sanem. Najbliższy realizacji, nazwany roboczo "WS 9" w okolicach obu miejscowości został przyjęty bardzo chłodno, bo jak wyjaśnia burmistrz Grochowski, jest zbyt inwazyjny. - Przede wszystkim dzieli na pół wieś Przędzel, co oznacza konieczność wielu wyburzeń. A w domach, które pozostałyby po obu stronach drogi komfort życia byłby znacznie niższy. Druga sprawa to oddziaływanie na środowisko. Droga ma biec przez środek pięknego lasu oraz urodzajne ziemie. Zajmuje także część naszych terenów inwestycyjnych - tłumaczy burmistrz.

Dlatego gminy Rudnik i Nisko oraz mieszkańcy okolicznych miejscowości woleliby, aby GDDKiA zdecydowała się na wariant "WS 5". Droga biegnie w nim dalej od zabudowań, wzdłuż kolejowej Linii Hutniczej Szerokotorowej obsługującej ruch towarowy. Zakłada mniej wyburzeń i oszczędza część przyrody oraz tereny inwestycyjne. Gmina Rudnik nie traci wówczas produkcji drewna z ok. 100 ha lasu. Mimo tego to wariant "WS 9" GDDKiA zarekomendowała Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. To ten urząd wyda tzw. decyzję środowiskową, określającą m.in. przebieg trasy i inwestycje, jakie GDDKiA będzie musiała wykonać przy okazji jej budowy w celu ochrony przyrody. - Naszym zdaniem to wariant najbardziej optymalny, a niestety przy tak dużych inwestycjach nie da się pogodzić interesów wszystkich stron. Budowa nowej drogi zawsze zmienia istniejący układ komunikacyjny, dzieli sąsiednie tereny i wymaga zajęcia działek - tłumaczy Joanna Rarus, rzecznik rzeszowskiego oddziału GDDKiA.

Forsowany przez gminy wariant "WS 5", GDDKiA wskazuje jako "racjonalną alternatywę". Ale jak mówi Lech Kotkowski, Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Rzeszowie, na razie za wcześnie na wskazywanie bardziej prawdopodobnego przebiegu trasy. - Mieszkańcy cały czas mogą zgłaszać nam swoje uwagi, które jeśli uznamy za słuszne, zaproponujemy drogowcom do zmian. Wniosków od ludzi jest setki - wyjaśnia dyrektor.
Jedną z najnowszych propozycji jest zmiana lokalizacji węzła S19, który według propozycji GDDKiA ma powstać w środku Jeżowego - Podgórza. Zawiązany tam społeczny komitet mieszkańców sugeruje, aby przesunąć go poza granice wsi.

Czym mogą skutkować protesty mieszkańców? W skrajnym przypadku utratą możliwości dofinansowania budowy drogi pieniędzmi z Unii Europejskiej, o które rząd ma walczyć w latach 2014-2020. To właśnie w tym czasie cała S19 Lublin-Rzeszów ma być gotowa. - Stanie się tak, jeśli protesty będą trwały zbyt długo, a tego byśmy nie chcieli - mówią drogowcy.

Najszybciej, do 2015 roku powstaną odcinki między Stobierną a Sokołowem (12,5 km) oraz Rzeszów-Zachód - Świlcza o długości 6,3 km. Zgodnie z planem GDDKiA, cała S19 ma mieć 609 km. Poprowadzi od przejścia granicznego z Białorusią w Kuźnicy, przez Lublin i Rzeszów do granicy ze Słowacją w Barwinku. Na Podkarpaciu ma mieć 174 km. Pierwotnie miała być gotowa w 2012 roku, ale ze względu na potężne koszty inwestycji, rząd skupił się na budowie autostrad, odkładając jej realizację na późniejsze lata. Do 2020 roku powstanie tylko odcinek z Rzeszowa na wschód. Droga do Barwinka to na razie bardzo odległe plany.