Protest kolejarzy. Grożą blokadą drogi w Bieszczady

Kolejarze z Zagórza przyszli na sesję z nadzieją, że Sejmik przeznaczy więcej pieniędzy dla spółki Przewozy Regionalne. Co pozwoli na wznowienie ruchu na trasach Jasło-Zagórz i Jasło-Łupków, które zarząd województwa zawiesił pod koniec roku.

- Decyzja o zawieszeniu połączeń będzie skutkować zwolnieniem około pięćdziesięciu kolejarzy. To dramat, bo w Zagórzu nie mają oni żadnych szans na znalezienie innej pracy - mówi Andrzej Kmieciński z kolejowej Solidarności.

Związkowcy przysłuchiwali się długiej, momentami debacie radnych o finansowaniu przewozów regionalnych. Ale tego, po co przyszli, czyli zapewnienia, że połączenia zostaną wznowione, nie usłyszeli.

- Czekamy na analizę kosztów połączeń regionalnych, bo chcemy wiedzieć na co idą pieniądze, którymi dofinansowujemy spółkę. Gdy je dostaniemy, podejmiemy decyzję - mówi marszałek Zygmunt Cholewiński.

Związkowcy czekać na chcą i grożą, że zaostrzą proces - blokując w Zagórzu drogę prowadzącą w Bieszczady. I to już w najbliższą środę.

- Nie mamy wyjścia. Walczymy o miejsca pracy - mówi Tadeusz Majchrowicz, radny Sejmiku i przewodniczący zarządu regionu NSZZ Solidarność.

Na wczorajszej sesji radni jednogłośnie zobowiązali zarząd do przygotowania skargi do Trybunału Konstytucyjnego. Chodzi o słynny algorytm na podstawie którego Ministerstwo Zdrowia dzieli pieniądze pomiędzy oddziały Narodowego Funduszu Zdrowia. Na Podkarpaciu jest on dużo niższy niż w bogatszych regionach - co sprawia, że nasze szpitale toną w długach, a chorzy czekają w długich kolejkach do lekarzy specjalistów.

- To sprzeczne z konstytucją, która mówi, że wszyscy Polacy mają równy dostęp do opieki medycznej - stwierdziła Lida Błądek, wiceprzewodnicząca Sejmiku.