Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemek czeka na przeszczep skóry. To będzie jego 20. operacja

Karolina Jamróg
- Te rany już mnie nie bolą, przyzwyczaiłem się. Marzę tylko o tym, żeby wszystkie operacje mieć już za sobą – mówi rezolutny dwunastolatek.
- Te rany już mnie nie bolą, przyzwyczaiłem się. Marzę tylko o tym, żeby wszystkie operacje mieć już za sobą – mówi rezolutny dwunastolatek. Krystyna Baranowska
Osiem lat temu koszulka czteroletniego wtedy chłopca zajęła się ogniem i wtopiła w ciało. Od tego czasu rodzice walczą o jego zdrowie. 12-latek czeka na 20 operację.

Możemy pomóc Przemkowi

Możemy pomóc Przemkowi

Rodzinie Bieszczadów przyda się każda złotówka. Pieniądze można wpłacać na konto: 62 9475 0003 2001 0002 5276 0001, Barbara Bieszczad, Bank Spółdzielczy Dębica ul. Rzeszowska, z dopiskiem "Na leczenie i rehabilitacje Przemka".

Przemek Bieszczad uczy się dziś w 6 klasie Szkoły Podstawowej w Niedźwiadzie Górnej koło Ropczyc. Sympatyczny chłopiec na pozór nie różni się od swoich rówieśników. Na pierwszy rzut oka nikt nie zauważy poparzeń, które objęły aż 70 procent powierzchni ciała.

W tym tygodniu w szpitalu dziecięcym w krakowskim Prokocimiu chłopiec przejdzie kolejną w swoim życiu operację.

- Będą mu operować rękę. Bo blizny po oparzeniu wstrzymują rozwój mięśni. Dlatego ma rączkę jak ośmioletnie dziecko - mówi mama Przemka, pani Barbara.

Operacja zostanie podzielona na dwa etapy. Lekarze najpierw ściągną z ręki blizny i wszczepią sztuczną skórę, tak zwaną integrę. Po trzech tygodniach przyjmowania antybiotyków i środków przeciwbólowych odbędzie się druga część zabiegu, podczas którego lekarze pokryją integrę naskórkiem przeszczepionym z nóg chłopca. Później Przemek wróci do domu.

Na poszpitalne leczenie chłopca rodzice wydadzą około tysiąca złotych. Trzeba będzie kupić specjalne plastry, które mają wygładzać skórę nastolatka. Do tego doliczyć koszty dojazdu do Krakowa, jedzenie.

Państwo Bieszczadowie dwoją się i troją, żeby jak najlepiej opiekować się synem. A na utrzymaniu mają jeszcze sześcioro innych dzieci.

We wsi pamiętają ryk syren

- To dobry uczeń, tylko często go nie ma szkole, bo musi być w szpitalu. Koledzy przynoszą mu zaszyty, żeby nadrabiał zaległości. Po tej operacji pewnie całą zimę będzie musiał spędzić w domu, więc zapewnimy mu indywidualne nauczanie - mówi Teresa Bieszczad, dyrektorka Zespołu Szkół w Niedźwiadzie Górnej.

Wychowawca Przemka, Marcin Grzesiak przyznaje, że chłopiec, choć bardzo by chciał, nie może robić tego, co inni chłopcy w jego wieku:

- Chciałby ćwiczyć, chodzić na basen, ale mu nie wolno. Z drugiej strony musi się poruszać, więc biega na krótkie dystanse - wyjaśnia nauczyciel.

- Do dziś pamiętam ten straszny ryk syren karetek pogotowia. To było lata temu, ale wiedzieliśmy, że dziecko prędzej czy później trafi do naszej szkoły - wspomina dyrektorka.

Także mamie Przemka trudno ukryć wzruszenie, gdy wraca do dni sprzed ośmiu lat:

- On musiał się nachylić nad piecem kaflowym. Koszulka zajęła się ogniem. Dobrze, że pobiegł od razu na łóżko i ugasił się kołdrą. Pod respiratorem leżał trzy miesiące. Jak teraz to opowiadam, mam wrażenie, że to film - mówi kobieta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24