MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przywrócimy pani miesiączkę. Nielegalnie sprzedawali tabletki!

Marcin Radzimowski
Proces Edyty W. i Jerzego K. rozpocznie się w marcu.
Proces Edyty W. i Jerzego K. rozpocznie się w marcu. Marcin Radzimowski
Zarabiali, pomagając usuwać niechciane ciąże. Tabletki sprzedali blisko 60 kobietom. Wiele z nich pochodziło z Podkarpacia.

- Jestem w ciąży, trzeba coś z tym zrobić. Pieluchy to mam już za sobą - oświadczyła swojemu konkubentowi Katarzyna ze Stalowej Woli, matka trójki dorastających dzieci. On miał inne zdanie, ale dla niej to nie miało znaczenia. W gazecie znalazła ogłoszenie: "Ginekolog, pełen zakres".

2 lutego 2010 roku. Do okienka dyżurnego Komendy Powiatowej Policji w Stalowej Woli podchodzi mężczyzna.

- Moja konkubina usunęła ciążę, zażyła jakieś tabletki kupione z ogłoszenia w gazecie - informuje. Chwilę potem składa zeznania. Szczegółowo opisuje, co działo się w ostatnich miesiącach.

Żyć jak pasożyt

Paweł z Katarzyną (imiona zmienione) poznali się jakieś 15 lat temu, kiedy sprowadziła się do jego rodzinnej wsi koło Ulanowa. Wyszła za mąż za sąsiada Pawła.

Przez lata łączyła ich tylko luźna znajomość. Katarzyna w małżeństwie miała troję dorastających dzieci, ale jej małżeństwo właśnie z początkiem 2009 roku zaczęło się rozpadać. I wtedy 37-latka zaczęła romansować z Pawłem.

Spotykali się zazwyczaj w wynajmowanym przez niego mieszkaniu w Stalowej Woli. Zresztą nie był to pierwszy romans kobiety, jednym z jej kochanków był nawet… brat męża. W niedwuznacznej sytuacji naszła ich jej teściowa, a matka amanta zarazem.

- Ona wychodziła z założenia "wyrwać faceta ustawionego i żyć jak pasożyt" - przekonuje jedna ze znajomych Katarzyny.

Mąż wiedział o romansie żony z Pawłem, ale dla niego liczyło się jedynie dobro dzieci i dlatego dawał jej pieniądze. Tymczasem w połowie 2009 roku Katarzyna zamieszkała z Pawłem w Stalowej Woli.

- W październiku poinformowała mnie, że jest ze mną w ciąży. Od razu powiedziała, że nie chce tego dziecka, że zamierzała usunąć ciążę - zeznawał Paweł w komendzie policji, który był żonaty z inną kobieta i miał już swoje dziecko - Powiedziałem jej, że się nie zgadzam. Jeśli ona nie chce wychowywać dziecka, to ja je wychowam.

Katarzyna postawiła na swoim. W gazecie znalazła ogłoszenie, które ją zainteresowało: "Ginekolog, pełen zakres". I numer telefonu. Określenie "pełen zakres" zrozumiała tak, jak chciał ogłoszeniodawca - mówiąc wprost, także usuwanie ciąży.

Tabletki w woreczku

Kobieta wiedziała, że to nielegalne, dlatego kupiła kartę startową do telefonu i zadzwoniła na numer z ogłoszenia.

Odezwał się mężczyzna. Przedstawiając się jako ginekolog, wypytał klientkę o tydzień ciąży, o wagę ciała, o to, czy ma już dzieci.

Dogadali się. Dwa dni później w skrytce "poste restante" na poczcie w Stalowej Woli Katarzyna odebrała przesyłkę, wcześniej wpłacając na podany numer konta 1100 złotych.

Dostała sześć tabletek, dwie białe i cztery żółte. Bez oryginalnego opakowania, bez nazwy - w strunowym woreczku. Zadzwoniła do "lekarza ginekologa" z ogłoszenia i dowiedziała się, jak tabletki zażywać. Kartę z telefonu spaliła w piecu.

Po dwóch, trzech dniach zaczęła krwawić z dróg rodnych. Wiedziała, że już po wszystkim. Może miała przebłyski wyrzutów sumienia, ale zaraz potem czuła ulgę.

Paweł był na nią zły, było jednak za późno. Zresztą usunięta ciąża poróżniła ich na tyle, że dwa miesiące później - w styczniu 2010 roku - zerwali znajomość.

Kobieta postanowiła wrócić do męża, który wybaczył jej romans. W głowie Pawła kotłowały się myśli, aż wreszcie 2 lutego odwiedził komendę policji…

Policjanci pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli (później śledztwo przekazano do Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu) zaczęli analizować ślady.

Sprawdzono numer konta, na jaki Katarzyna przesłała pieniądze, sprawdzono nadawcę przesyłki, bilingi połączeń telefonicznych. Okazało się, że dotarcie do osoby (osób), które wysłały tabletki wywołujące poronienie, nie będzie łatwe.

Pieniądze bowiem przelano na konto niejakiego Piotra T. zamieszkałego w Janowie Lubelskim, natomiast przesyłkę nadano na poczcie w Bydgoszczy.

Stolarz i fryzjerka

Jerzy K., rocznik 1962. Z zawodu stolarz, ojciec trójki dzieci (dwoje dorosłych i samodzielnych). Edyta W., rocznik 1973, z zawodu fryzjerka - oficjalnie bezrobotna, utrzymująca się z wynajmowania mieszkań (dochód 4 tysiące miesięcznie), panna z dzieckiem. Oboje zamieszkali w niewielkiej wsi koło Bydgoszczy, utrzymując ze sobą nieformalny związek partnerski.

Kiedy Jerzy i Edyta wpadli na pomysł handlowania tabletkami wywołującymi poronienia? Wiadomo, że w maju 2009 roku założyli konto bankowe, posługując się dowodem osobistym Piotra T. z Janowa Lubelskiego.

Mężczyzna podczas przesłuchania wyjaśnił, że w połowie 2008 roku utracił dowód osobisty (zgubił, lub ktoś mu skradł). Śledczy ustalają, w jaki sposób dokument trafił do Jerzego K., a także skąd brał on tabletki poronne.

Prokuratura zaczęła sprawdzać wpłaty i wypłaty na konto bankowe, adresatów przesyłek z Bydgoszczy, analizować połączenia telefoniczne.

Wszystkie wątki prowadziły do wsi pod Bydgoszczą, gdzie mieszkali Jerzy K. i Edyta W. Okazało się też, że sprawa Katarzyny ze Stalowej Woli, która usunęła niechcianą ciążę, kupując tabletki, to dopiero wierzchołek góry.

Z każdym tygodniem do tarnobrzeskiej prokuratury zaczęły napływać informacje z prokuratur w kraju, gdzie prowadzono podobne śledztwa. Ustalono, że te same osoby umieszczały ogłoszenia różnej treści: "Ginekolog, pełen zakres" oraz "Bezzabiegowe przywracanie miesiączki".

Klientki z całej Polski

Wszystkie sprawy miały wspólne cechy - rzekomym nadawcą paczek był Piotr T. (takie nazwisko było na drukach pocztowych), a paczki wysyłane były z Bydgoszczy. Ten trop doprowadził do zatrzymania podejrzanych.

Prokuratura zdołała ustalić klientów - przede wszystkim kobiety, które odpowiedziały na ogłoszenia i kupiły tabletki oraz czopki wywołujące poronienia. Z wyjątkiem jednej z nich - osoby nieletniej, pozostałe nie mają statusu pokrzywdzonych, gdyż dobrowolnie i świadomie decydowały się na usunięcie ciąży.

W tym gronie są mieszkanki różnych regionów kraju, od morza aż po Tatry, choć najwięcej klientek chcących usunąć ciąże było z południowo-wschodniej części Polski i Mazowsza.

Prawdopodobnie dlatego, że para spod Bydgoszczy umieszczała ogłoszenia najczęściej w gazetach ukazujących się właśnie w tych regionach.

Śledczy ustalili, że w województwie podkarpackim tabletki wywołujące poronienie, oprócz Stalowej Woli, wysyłane były do Rzeszowa, Dynowa, podtarnobrzeskich Gorzyc, Sanoka, Bukowska w powiecie sanockim, Kosiny koło Łańcuta i Przemyśla.

Były też klientki z województwa świętokrzyskiego (Kielce, Ostrowiec Świętokrzyski, Pińczów, Sudoł, Chęciny, Łoniów, Julianów, Kunów), mazowieckiego (Warszawa, Radom, Skaryszew, Zwoleń), tabletki kupowały mieszkanki Lublina i kilku mniejszych miejscowości na Lubelszczyźnie.

To była zła decyzja

Jedną z mieszkanek Lubelszczyzny była przerażona niechcianą ciążą nieletnia dziewczyna. Zażyła przesłane z Bydgoszczy specyfiki, będąc w mocno zaawansowanej ciąży. Później żałowała swej decyzji.

Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Urodziła dziecko w 25 tygodniu ciąży, a dzięki specjalistycznej opiece chłopiec przeżył i jest zdrowy.

Po przesłuchaniu kobiet śledczym wszystko zaczęło układać się w całość. Para spod Bydgoszczy została zatrzymana w lipcu 2011 roku. Jerzy K. trafił do tymczasowego aresztu (zwolniono go w kwietniu 2012 r. po wpłaceniu poręczenia w wysokości 50 tys. zł), Edyta W. też odpowiadać będzie przed tarnobrzeskim sądem z wolnej stopy.

Prokuratura ustaliła, że oskarżeni sprzedali tabletki wywołujące poronienia co najmniej 57 kobietom. 44 kobiety, zażywając je, usunęły ciążę, niektóre tabletki kupiły, lecz nie zażyły - po zakupie okazało się, że nie są w ciąży. Para, handlując tabletkami poronnymi, zarobiła ponad 40 tysięcy złotych - klientki płaciły od 800 do 1100 złotych.

Kwitnie w najlepsze

By się przekonać, że nielegalna aborcja kwitnie w najlepsze, wystarczy poczytać internetowe fora dla kobiet. Treści setek wpisów nie pozostawiają wątpliwości:

"Polecam lecz zalecam (nazwa tabletek) kobietom do 9 tygodnia ciąży. Bez żadnych powikłań ubocznych a wybór należy do każdego. Na drugi tydzień podam adres meila, jak zachować się, jak użyć, oczywiście po 2 tygodniach udać się do ginekologa na badanie i zrobić usg. Taką aborcję polecam. (Anonim).

"Wpisujcie w wyszukiwarkę "bezzabiegowe przywracanie miesiączki" będą linki do ogłoszeń. Znajdźcie faceta z Olsztyna dr (imię) - on wysyła oryginalne zestawy i nie oszukuje.

Dwa razy się nacięłam na oszustów a za trzecim trafiłam do niego. Wszystko fachowo, skutecznie, tanio i dyskretnie. Nie kombinujcie same. Zadzwońcie i wszystkiego się dowiecie. Mi pomógł raz dwa". (Anonim)

Jerzemu K. i Edycie W. za pomocnictwo kobietom w usunięciu ciąży grozi kara do trzech lat więzienia. A za usiłowanie pomocnictwa w usunięciu ciąży 25-tygodniowej, grozi kara nawet 8 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24