Quadami i motocyklami rozjeżdżają podkarpackie lasy. Turyści i leśnicy mają tego dość!

W kwestii użytkowania terenów leśnych polskie prawo jest bardzo precyzyjne. Wjazd do lasu pojazdem silnikowym jest kategorycznie zabroniony i dotyczy zarówno terenów poza drogami, jak i nieoznakowanych dróg leśnych. Wyjątek stanowią drogi udostępnione przez Lasy Państwowe do ruchu kołowego, ale one są wyraźnie oznakowane. Niestety, z obserwacji leśników wynika, że tymi drogami motocykliści i właściciele quadów nie są zainteresowani.

Podkarpackie lasy, szczególnie w rejonie Bieszczadów, są dla właścicieli pojazdów terenowych bardzo atrakcyjnym terenem. Wielu z nich przyjeżdża tu regularnie, organizują nawet wyprawy, w których bierze udział wielu uczestników.

- Przyjeżdżają samochodami z przyczepami, na których przywożą quady i motocykle. Chociaż w naszym regionie poza lasami są miejsca, w których można legalnie pojeździć takimi pojazdami, ci ludzie popełniają wykroczenia i niszczą lasy. Nie interesują ich miejsca, w których jazda jest dozwolona. Wolą wjeżdżać tam, gdzie jest to zabronione, niebezpieczne i szkodliwe dla innych, a przede wszystkim dla przyrody

– mówi Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie.

Quadowcy rozjeżdżają leśne dukty, niszczą szlaki i przyrodę, płoszą zwierzęta, stwarzają zagrożenie dla ludzi, którzy w lesie spacerują.

- Dostajemy wiele sygnałów i skarg od turystów. Te osoby jeżdżą bez tablic rejestracyjnych, są ubłocone, zamaskowane, nie zatrzymują się ani przed turystami, ani do kontroli. Chociażby w tym roku kilkakrotnie miały miejsce sytuacje, gdy kierowcy quadów próbowali rozjechać strażników leśnych, próbujących ich zatrzymać – mówi Edward Marszałek.

Leśnicy apelują, aby turyści będący świadkami takie zachowania informowali o tym policję. Stąd zgłoszenia trafiają do nich. Wiele interwencji kończy się mandatami, które w takiej sytuacji mogą wynieść do 500 zł. Czasami sprawy są kierowane również do sądów, które mogą wymierzyć znacznie bardziej dotkliwą karę. Niestety zdarza się i tak, że dewastacja terenów leśnych uchodzi sprawcom płazem. Wynika to z braku numerów rejestracyjnych na pojazdach, którymi jeżdżą w lasach.

– Są i takie sytuacje, gdy zatrzymany kierowca przyjmuje mandat, a chwilę później jedzie dalej w las i niszczy kolejne tereny. Dla osoby, którą stać na quada za kilkadziesiąt tysięcy złotych często te 500 zł to niewielki wydatek, który jest wkalkulowany w zabawę. To przykre

– rozkładają ręce leśnicy.

Pościgi za takimi osobami są rzadkością, przede wszystkim ze względów bezpieczeństwa.

- W rejonie Mielca mieliśmy przypadek, gdy motocyklista uciekający przed patrolem straży leśnej upadł. Dlatego staramy się unikać takich sytuacji, ale to nie oznacza, że ludzie dewastujący pojazdami lasy mogą czuć się bezkarni – dodaje Edward Marszałek.