Podczas 53. plebiscytu Nowin Rafał Wilk odebrał nagrodę specjalną dla Ambasadora Podkarpackiego Sportu. (fot. Krzysztof Kapica)Czwartek, 7 lutego. Do bocznego wejścia Pałacu Prezydenckiego w Warszawie ustawia się długa kolejka dziennikarzy. W samo południe prezydent RP odznacza wybitnych sportowców. Paraolimpijczyków, wśród których szczególne miejsce zajmuje były żużlowiec, a dziś kolarz ręczny.
- To są bardzo przyjemne chwile. Dobrze, że coraz częściej i głośniej mówi się o naszym sporcie. Potrzebujemy normalności, niczego więcej - mówi Rafał.
Dwukrotny mistrz igrzysk w Londynie jest podwójnie wyróżniony. Nie dość, że zostaje odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, to jeszcze odbiera z rąk Bronisława Komorowskiego flagę naszego kraju, którą paraolimpijczycy mają zabrać do Soczi na zimowe igrzyska. Wilk ma tam startować w konkurencjach narciarskich.
- Złotówka zainwestowana w nasz sport zwraca się dziesięciokrotnie. Rower tak mnie nakręca, że nie muszę jeździć na rehabilitację. A więc i nasze państwo oszczędza - żartuje Wilk, dziękując w imieniu wszystkich odznaczonych.
Zaraz po uroczystości, otacza go tłum dziennikarzy. Z krzyżem zawieszonym w klapie marynarki daje wywiady dobre pół godziny.
Metanol wciąż w żyłach
Sponsorzy i partnerzy plebiscytuParadoksalnie, Rafał miałby małe szanse, by dojechać do Pałacu Prezydenckiego na motocyklu żużlowym. Sukcesy w rywalizacji kolarzy ręcznych i jego historia życia poruszyły całą Polskę.
- Tak widocznie miało być. Powierzyłem swe losy Bogu. To, co mi się przydarzyło, nie oznacza, że trzeba się od niego odwrócić - tłumaczy 39-letni sportowiec.
Do wydarzeń z 3 maja 2006 roku wraca coraz rzadziej.
- Kiedyś było wielkie halo wokół tego wypadku, teraz już to spowszedniało. Ale każdy sport niesie ryzyko. Zresztą metanol pewnie wciąż płynie w moich żyłach. Niemożliwe przecież, żeby tak całkiem odciąć się od żużla - opowiada.
Krośnieński wypadek lidera miejscowych "Wilków" odbił się głośnym echem w środowisku. To był jeden z najbardziej utalentowanych młodzieżowców w kraju, potem solidny ligowiec (m.in. znalazł się w "10" najlepszych sportowców naszego plebiscytu za rok 1994 i 1995), a na ostatnim etapie żużlowej kariery jeżdżący trener i lider II-ligowego zespołu.
- Motocykl został zastąpiony przez rower, choć wcześniej przecież też sporo na nim jeździłem. Tylko nie leżałem. Teraz patrzę na świat z wysokości 10 centymetrów. Też jest prędkość i zakręty. Tak się jakoś dobrze w tym odnalazłem - przyznaje Rafał.
Regularne treningi kolarskie zaczął ponad cztery lata po wypadku. Ale zanim pożyczył tzw. handbike od kolegi i polubił ten sport, był m.in. trenerem żużlowców z Lublina. Na mecze i treningi jeździł z Rzeszowa samochodem, który przerobił tak, by gaz i hamulec obsługiwać manualnie.
- Ludzie są często zdziwieni, że sobie radzę. Oczywiście, na początku było ciężko. Człowiek się budził i ma biały sufit nad oczami. I był bezbronny. Tylko gałkami ocznymi mogłem ruszać - wspomina.
Po schodach na rękach
- Przerażało to, żeby nie stać się uzależnionym od kogoś. Chciałem się usamodzielnić. Gdy pierwszy raz próbowałem w domu wyjść po schodach, to ręce miałem z galarety i łzy na policzkach. Ale zawziąłem się i po dwóch tygodniach już sam wychodziłem. Zresztą ostatnio u kolegi we Wrocławiu winda nie działała, więc sam wyszedłem na trzecie piętro. Na tyłku i rękach - mówi.
Rafał podkreśla, że bariery są tylko w głowie. Często mówi o tym podczas zajęć prowadzonych ze studentami na Uniwersytecie Rzeszowskim.
- Zachęcam ich do ruchu, aktywności. Opowiadam o moich startach i codzienności. Chcę zarazić młodych ludzi pasją do sportu - przyznaje.
W sezonie startuje niemal co tydzień. Po powrocie z wrześniowych igrzysk, rywalizował między innymi w Czechach, Albanii i Maratonie Berlińskim. Jak nie wygrywał, to przyjeżdżał na metę drugi. Od grudnia był gościem wielu spotkań, konferencji i plebiscytów. Został wybrany najlepszym sportowcem niepełnosprawnym w Polsce.
- Często zabieram na takie okazje najstarszą córkę. Zresztą dwójka młodszych dzieci też się cieszy, mimo że wiele rzeczy w ich życiu się poprzekręcało, poprzewracało. Rodzina mocno mnie wspiera - mówi Rafał.
W tym roku planuje kolejne starty.
- Najważniejszy będzie lipcowy wyścig na Alasce, taki Tour de France w kolarstwie ręcznym. No i potem mistrzostwa świata w Kanadzie. Powalczę jak zawsze ambitnie - śmieje się Wilk.
A co będzie jak kiedyś zabraknie sił?
- Będę się wtedy ścigał na wózku elektrycznym - żartuje w swoim stylu i dodaje: - Może nie będę już nigdy biegał, ale w to, że kiedyś stanę na nogi ciągle wierzę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Zanim stała się gwiazdą, Pakosińska wyglądała jak inna osoba! Poznalibyście ją?
- Absolutne szaleństwo na nowej okładce Maryli Rodowicz. Wygładzili nawet haluksy!
- Tak Kozidrak spełnia się jako babcia. Paparazzi przyłapali ją na luzie i bez doczepów
- Sykut straci posadę w "Tańcu z Gwiazdami"? Oto, co mówi o planach na przyszłość