Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Plebiscytu Sportowego Nowin. Łukasz Różański wygrał 64. edycję. w sumie mocno zapisało się w nim 13 pięściarzy

Cezary Kassak
Rzeszów, Stalowa Wola i Mielec - barwy klubów z tych miast reprezentowali bokserzy, którzy na przestrzeni kilkudziesięciu lat najsilniej zaznaczyli swoją obecność w Plebiscycie Sportowym Nowin.

Biorąc pod uwagę, jak wielkiego wyczynu w kwietniu zeszłego roku dokonał Łukasz Różański, nie może dziwić to, że kapituła 64. plebiscytu „Nowin” właśnie jego uznała za najlepszego sportowca na Podkarpaciu w 2023 roku.

Bokser pochodzący z Czarnej Sędziszowskiej nigdy wcześniej plebiscytu nie wygrał, ale dwa razy był w czołówce (siódme i czwarte miejsce). Niejako w nawiązaniu do Różańskiego postanowiliśmy przypomnieć nazwiska wszystkich bokserów - a było ich trzynastu - którzy w minionych latach przynajmniej raz znaleźli się w doborowej dziesiątce naszego plebiscytu.

Rzucił wyzwanie Foremanowi
W tym gronie największy plebiscytowy dorobek ma - dziś już nieżyjący - Lucjan Trela. Wśród 10 najlepszych był siedem razy: dwukrotnie wygrał (1967, 1968), dwukrotnie był drugi (1966, 1971). Sportową elitę typowali wtedy Czytelnicy za pomocą kuponów drukowanych w gazecie. Edycja 1968 była o tyle wyjątkowa, że przysłano rekordową liczbę kuponów - blisko 30 tys., co oznaczało, że to „Nowiny” (wtedy „Nowiny Rzeszowskie”) organizują najpopularniejszy lokalny plebiscyt sportowy w Polsce.

Wróćmy do Lucjana Treli. Gdy pada nazwisko długoletniego pięściarza Stali Stalowa Wola, od razu nasuwa się skojarzenie z jego pojedynkiem z George’em Foremanem na igrzyskach w Meksyku.

- Lucek wspominał, że kiedy wyszedł na ring, niektórzy na widowni tylko się uśmiechali. Foreman potężnie zbudowany, a Trela, jak na boksera wagi ciężkiej, był niski. Mierzył tylko 172 cm - opowiada dr Roman Niwierski, autor książki „Stalowy ring” o historii sekcji bokserskiej Stali Stalowa Wola.

Niedostatki postury Trela zawsze nadrabiał szybkością, żywotnością, przeogromną ambicją. Foremana też się nie przestraszył. Poległ, ale nie bez walki. Na decyzję sędziów, którzy przyznali Amerykaninowi zwycięstwo 4:1 (dwóch orzekło remis ze wskazaniem na Foremana), widownia zareagowała gwizdami. Było to jedyne w turnieju starcie, którego Foreman, późniejszy dwukrotny zawodowy mistrz świata, „król nokautu”, nie wygrał przed czasem.

W mistrzostwach Europy Trela dwa razy odpadał w ćwierćfinale. W mistrzostwach Polski zdobył aż dziesięć medali, z czego pięć złotych.

- Mało kto wie, że on jest rekordzistą pod względem liczby startów w MP. W tych zawodach rywalizował czternaście razy - dodaje dr Niwierski.

Po zakończeniu kariery Trela był trenerem i pracował w hucie. Blisko pięć lat przebywał w Stanach Zjednoczonych. Po powrocie do kraju współtworzył szkółkę bokserską Feniks. Zmarł w 2019 roku, w Stalowej Woli.

Osiągnął dużo, ale mógł więcej
Wśród dziesięciu najlepszych sportowców województwa podkarpackiego niby „tylko” dwa razy pojawił się rzeszowski pięściarz Dawid Kostecki, ale zarówno w edycji 2004, jak i 2005 zajmował pierwsze miejsce. W 2004 roku cieszył się z tytułu młodzieżowego mistrza świata federacji WBC.

- Jestem strasznie szczęśliwy. 2004 rok był przełomowy, ziściły się niemal wszystkie moje marzenia. Chcę być najlepszy w tym, co robię. Chcę być najlepszy w boksie, zdobyć jak najwięcej tytułów i przynosić szczęście nie tylko sobie, ale i kibicom. Poza tym chcę być najlepszym mężem i ojcem - mówił po pierwszym zwycięstwie w plebiscycie Dawid Kostecki, w którego żyłach płynęła romska krew (stąd pseudonim „Cygan”). Zdarzyło mu się wychodzić na ring przy dźwiękach cygańskiej orkiestry.

W następnym roku ugruntował swoją pozycję w światku bokserskim. Sięgnął po mistrzostwo WBF i znów młodzieżowe mistrzostwo świata WBC. W późniejszych latach, rywalizując w wadze półciężkiej, nieraz jeszcze zdobywał mistrzowskie pasy międzynarodowych federacji (IBC, WBFed, interkontynentalne mistrzostwo WBA), ale swego potencjału w pełni nie wykorzystał. Na przeszkodzie stanęły głównie problemy z prawem. Kostecki spędził kilka lat w więzieniu. Zawieszano go też za doping.

W 2012 roku miał skrzyżować rękawice z Royem Jonesem Juniorem - bokserską sławą, kilkukrotnym zawodowym mistrzem świata. Dla „Cygana” byłaby to najważniejsza walka w życiu. Dziesięć dni przed jej terminem Kostecki, będąc już skazanym, trafił za kratki i pojedynek odwołano.

Rzeszowianin zmarł w 2019 roku, w celi warszawskiego aresztu. Jako przyczynę podano samobójstwo. W tę wersję nie uwierzyła jego rodzina. Wątek tajemniczej śmierci Dawida Kosteckiego poruszył w filmie „Pętla” reżyser Patryk Vega.

Ucieczka „Małego”
Lucjan Trela, Dawid Kostecki i Łukasz Różański to jedyni bokserzy, którzy wygrali plebiscyt „Nowin”. W głosowaniu podsumowującym rok 1978 o włos od zwycięstwa był Aleksander Brydak. Pięściarz rzeszowskiej Stali ostatecznie musiał się zadowolić 2. lokatą. Poza tym był czwarty w 1979, dziesiąty w 1980 i dziewiąty w 1981 r.

Zaliczał się do topowych polskich bokserów w wadze półśredniej. Największy sukces odniósł w 1980 roku, w Gdańsku, gdzie przywdział szarfę mistrza Polski. W krajowym czempionacie zgarnął ogółem sześć medali. Raz wziął udział w mistrzostwach Europy, ale bez powodzenia.

- Był mańkutem. Może nie mógł się pochwalić jakimś olbrzymim uderzeniem, ale był bardzo dobrze wyszkolony technicznie. W lidze, zarówno w Stali Rzeszów, jak i później w Igloopolu Dębica wygrywał większość walk - mówił o Brydaku zasłużony trener Marian Basiak. Brydak zmarł w 2022 roku z powodu wypadku podczas pracy przy swoim domu w Rzeszowie. Basiak też już nie żyje - odszedł kilka miesięcy temu.

Dodajmy, że pięściarze wspomnianego Igloopolu swego czasu podbijali ringi krajowe i zagraniczne. W naszym plebiscycie nie mogli jednak kandydować z tej prozaicznej przyczyny, że „Nowiny” swoim zasięgiem w tamtych latach nie obejmowały Dębicy.
W plebiscycie 1981 na drugiej pozycji był kolega Brydaka ze Stali Rzeszów - Bogdan Maczuga. Niewiele zabrakło mu do tego, by zostać mistrzem Polski. W finale kategorii 51 kg „Mały” - jak go nazywano - spotkał się ze Zbigniewem Raubo z Legii Warszawa. Decyzją sędziów wygrał Raubo 3:2, ale ten werdykt wzbudził duże kontrowersje.

Bokserska centralna uznała, że Maczuga zasłużył na to, aby otrzymać miejsce w kadrze na mistrzostwa Europy w fińskim Tampere, a „Mały” odwdzięczył się za zaufanie. Pokonał dwóch wysokiej klasy przeciwników i dotarł do półfinału. Tam musiał już uznać wyższość mistrza olimpijskiego, Bułgara Lesova. Brąz ME był i tak sporym osiągnięciem zaledwie 18-letniego pięściarza.

Po roku Maczuga pojechał do Monachium na mistrzostwa świata. Znowu zrobiło się o nim głośno, ale tym razem nie za sprawą wyników sportowych (z turnieju odpadł w 1 rundzie). Samowolnie odłączył się od polskiej ekipy i pozostał w RFN. Filigranowy bokser kilka razy wygrywał później mistrzostwo Niemiec w wadze koguciej.

Bokserzy rozsławiali Stalową Wolę
Początki plebiscytu „Nowin” - jako cyklicznej imprezy - datowane są na rok 1960. Sportową czołówkę ówczesnej Rzeszowszczyzny wybrano jednak już cztery lata wcześniej. Głosowanie na sportowca roku 1956 uważamy dziś za pełnoprawną, tzw. zerową edycję plebiscytu.

Siódme miejsce zajął wówczas bokser Tadeusz Nowakowski. Urodził się we Francji, w rodzinie polskich emigrantów. Poprzez Bytom zawitał do Mielca i został zawodnikiem tamtejszej Stali. Największe dokonania miał właściwie nie w 1956, tylko w 1957 roku. Stanął wtedy na najwyższym stopniu podium MP (kat. 67 kg) i uczestniczył w mistrzostwach Europy. Zmarł 13 lat temu w Sanoku, gdzie długo był trenerem.

Mocną ekipę bokserską miała niegdyś stalowowolska Stal. W roku 1961 pierwszy raz wywalczyła drużynowe wicemistrzostwo Polski.

- To dzięki bokserom zaczęto rozpoznawać Stalową Wolę na sportowej mapie Polski. Jest taka anegdota, że kiedy pierwszy raz na mecz ze Stalą jechali bokserzy warszawskiej Legii, sądzili, że podróż będzie krótka, bo jadą przecież do... Żelazowej Woli, podwarszawskiej miejscowości, w której urodził się Fryderyk Chopin - opowiada Roman Niwierski.

Jeden z liderów ówczesnej Stali, Stanisław Szado, do plebiscytowej „dychy” załapał się dwa razy (dziesiąta pozycja w 1961, dziewiąta w 1962 r.).

- Miał okazję mierzyć się z legendami naszego boksu: Kulejem, Grudniem, Szczepańskim, Drogoszem, Kasprzykiem - kontynuuje Niwierski.

- W lidze czasem z nimi wygrywał, ale w indywidualnych mistrzostwach Polski zawsze ktoś stawał mu na drodze do finału. Szado zdobył trzy brązowe medale, każdy w innej wadze: lekkiej, lekkopółśredniej i półśredniej.

Do ulubieńców stalowowolskich fanów należał też Józef Wiatrzyk (4. miejsce w plebiscycie za rok 1963), srebrny i brązowy medalista MP, ćwierćfinalista mistrzostw Europy, z których odpadł po porażce z późniejszym zwycięzcą turnieju, Wiktorem Bystrowem ze Związku Radzieckiego.

- Po zakończeniu kariery Józef Wiatrzyk osiadł w USA i tam zmarł. Przez fachowców często jest klasyfikowany w pierwszej dziesiątce najlepszych w historii polskich bokserów wagi muszej - przekazuje autor książki „Stalowy ring”.

Mistrz Polski nie pojechał na igrzyska
Na początku lat 70. w wadze koguciej nie było w Polsce lepszego niż Jan Kokoszka. Swoją hegemonię udokumentował trzema złotymi krążkami mistrzostw kraju. W 1974 roku po raz czwarty wystarał się o miano najlepszego polskiego pięściarza, tyle że tym razem w wadze piórkowej.

Wydawał się murowanym kandydatem do wyjazdu na igrzyska w Monachium. Urodzony w Świlczy koło Rzeszowa Kokoszka był w doskonałej, rzeczywiście „olimpijskiej” formie. Nie tylko triumfował w MP, ale i w turnieju „Czarne Diamenty”. Z książki Janusza Klicha „Barwy Stali” dowiadujemy się, że w czasie, gdy rozstrzygała się kwestia rozdziału paszportów, Kokoszka doznał urazu palca.

Mimo że kontuzja była niegroźna, sternicy polskiego boksu wykorzystali ją jako pretekst do skreślenia zawodnika rzeszowskiej Stali z kadry na igrzyska. Zamiast niego w olimpijskie szranki stanął łodzianin Józef Reszpondek i... szybko odpadł. Rozżalony Kokoszka zrezygnował z kolejnych startów w reprezentacji Polski.

Jak nam przekazał inny były świetny bokser Stali Rzeszów Stanisław Osetkowski (będzie o nim jeszcze mowa), Jan Kokoszka po latach pobytu w USA niedawno wrócił do Polski, mieszka w rodzinnych stronach.

Do plebiscytowej dziesiątki Kokoszka był wybierany cztery razy. Najwyższą, trzecią lokatę zajął w edycji 1970. Wtedy dość wysoko sklasyfikowany został również Zbigniew Osztab (5. miejsce).

- Bokser obdarzony piekielnie silnym ciosem - mówi o nim Stanisław Osetkowski.

Osztab już w młodym wieku notował wartościowe wyniki (m.in. wicemistrzostwo Europy juniorów). Dwa razy sięgnął po srebro seniorskich MP w wadze lekkopółśredniej, w lekkiej wadze uzyskał brąz. W 1974 roku miał swój udział w tym, że drużyna Stali Rzeszów pierwszy raz w dziejach klubu awansowała do ekstraklasy.

300 walk i wystarczy
Po sezonie stalowcy opuścili szeregi ówczesnej pierwszej ligi, ale drugoligowa banicja też nie trwała długo. W 1977 roku zespół znad Wisłoka ponownie zameldował się w krajowej elicie, a jeden z twórców tego sukcesu, Henryk Janowski, w plebiscycie uplasował się na ósmym miejscu.

Przychodząc do Stali Rzeszów z rozwiązanej sekcji Stali Stalowa Wola, był już utytułowanym bokserem, dwukrotnym mistrzem kraju w wadze średniej. Ten drugi tytuł zdobył jako zawodnik niezrzeszony, bez przynależności klubowej. W 1979 roku, już w barwach Stali Rzeszów, znowu nie miał sobie równych w MP, ale wtedy do plebiscytowej dziesiątki akurat się nie przebił (11. miejsce). Cóż, konkurencja była silna...

Cytowany tu już Stanisław Osetkowski w plebiscycie 1977 zajął pozycję numer 9. Z sentymentem wspomina dziś srebro zdobyte w młodzieżowych mistrzostwach Europy (Bukareszt, 1972 rok, kat. 57 kg). W wadze 60 kg był medalistą seniorskich mistrzostw Polski, triumfował w mocno obsadzonych turniejach w kraju i za granicą.

- Trener kadry obiecywał: wygrasz turniej „Czarne Diamenty”, będziesz walczył w mistrzostwach Europy - wspomina.

- Turniej wygrałem, na mistrzostwa mnie nie wzięli. Ale 10 lat w kadrze Polski boksowałem, na turnieju w Leningradzie byłem z legendarnym „Papą” Stammem. Z góry sobie założyłem, że jak stoczę 300 walk, skończę karierę. I tak się stało. Miałem wtedy 32 lata i prawie wszystkie walki wygrywałem. Chciałem zejść z ringu jako zwycięzca.

Od dawna spełnia się w roli szkoleniowca. Jest trenerem w Wisłoku Rzeszów i prowadzi zajęcia w Szkole Podstawowej w Świlczy. Pod jego skrzydłami tajniki pięściarstwa poznawał m.in. Dawid Kostecki. - Z boksem jestem związany 55 lat - podkreśla Osetkowski.

Trzynasty w kolejności bokser, który minimum raz współtworzył dziesiątkę sportowych tuzów regionu, to Dominik Kida, też wychowanek Stanisława Osetkowskiego. W plebiscycie 2020 głosy członków kapituły dały Kidzie trzecie miejsce. To była premia za występ w mistrzostwach Polski, w kategorii 69 kilogramów. Reprezentant Wisłoka Rzeszów okazał się rewelacją turnieju w Wałczu i przywiózł stamtąd krążek z najcenniejszego kruszcu. W ten sposób stał się pierwszym od 40 lat rzeszowskim pięściarzem, który wywalczył złoty medal seniorskiego czempionatu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24