- Ból ramion pojawił się zaraz po wyjęciu babci z karetki. Wcześniej wszystko było w porządku - zarzeka się rodzina pani Anny z Rzeszowa.
Córka i wnuczka sugerują, że krzywdę zrobili staruszce sanitariusze z prywatnego ambulansu, którym jechała do szpitala. Ci stanowczo zaprzeczają.
Złamana noga i drgawki
Problemy zaczęły się 12 sierpnia. Pani Anna poskarżyła się córce i wnuczce na silny ból nogi. Objawy długo nie ustępowały, dlatego kobiety zadzwoniły pod karetkę.
- Lekarz rozpoznał złamanie nogi i odwiózł babcię do szpitala na ul. Rycerską. Tutaj medycy dokładnie ją zbadali i założyli na nogę opatrunek. Ponieważ dostała drgawek i źle się poczuła, skierowano nas do szpitala MSWiA, który miał akurat dyżur neurologiczny - mówi pani Magda, wnuczka staruszki.
Na miejsce chorą zawiozła już inna karetka. Prywatna.
Krzyczała, że bolą ją ręce
- Po wyjęciu z ambulansu mama zaczęła narzekać na przenikliwy ból ramion. Nie wiedziałam, co się dzieje, bo jeszcze na ul. Rycerskiej z rękami wszystko było w porządku. Zresztą lekarz nawet ich nie prześwietlał - zapewnia pani Teresa, córka poszkodowanej.
Ponieważ neurolog nie dopatrzył się żadnej choroby związanej z układem nerwowym, odesłał staruszkę do szpitala na ul. Szopena, który tego dnia miał ostry dyżur. Tu okazało się, że stan jest bardzo poważny.
- Lekarze stwierdzili zator tętnicy płucnej. Babcia cztery doby leżała na intensywnej terapii. Jej stan się poprawił, ale niespodziewanie na obu ramionach pojawiły się paskudne siniaki, a dłonie mocno spuchły. Nie wiedzieliśmy, skąd - wspomina wnuczka.
Prześwietlenia wykazały złamanie
W szpitalu na Szopena wykonano więc prześwietlenia obu rąk.
- Byłam w szoku. Zdjęcia wykazały złamania między łokciami a barkami. Lekarz sugerował, że mama mogła się przewrócić, ale to niemożliwe. Byłam przy niej non stop. Sama nigdzie nie szła. Z oczu spuściłam ją tylko na czas transportu ze szpitala miejskiego do MSWiA. I to właśnie wtedy ktoś musiał ją niefachowo złapać - przypuszcza pani Teresa.
Domagają się przeprosin
Rodzina pani Anny złożyła skargę do Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie.
- To nie nasza karetka wiozła kobietę z ul. Rycerskiej na Krakowską. Szpital Miejski ma podpisaną umowę z prywatnym przewoźnikiem. Do niego należy kierować pretensje - tłumaczy Mirosław Solecki, wicedyrektor WSPR w Rzeszowie.
Sprawdziliśmy. Rzeczywiście transportem medycznym dla Szpitala Miejskiego zajmuje się firma Medic-Transport.
- To prawda, wieźliśmy tę pacjentkę. Ale transportem zajmowali się doświadczeni ratownicy medyczni i z całą pewnością nie zrobili tej pani krzywdy. Zresztą jeszcze zanim zabraliśmy ją do karetki, poinformowano nas na izbie przyjęć, że uskarża się na ból ręki - zapewnia Eugeniusz Drozd właściciel firmy Medic-Transport.
Sprawę zbada rzecznik pacjentów
- Skąd więc złamania? - pyta rodzina pani Anny i zapowiada, że nie odpuści tej sprawy. Jeszcze w tym tygodniu zwróci się o pomoc do rzecznika praw pacjentów. - Mam nadzieję, że pomoże nam wszystko wyjaśnić i ukarać winnego - mówi pani Teresa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Maja i Krzysztof Rutkowscy wzięli drugi ślub. Widać, że wydali na niego fortunę? FOTO
- Maciej Kozłowski dwa lata przed śmiercią wziął ślub. Kto był miłością jego życia?
- Cichopek i Kurzajewski nie odpuszczą Smaszcz! Wiemy, czego domagają się w sądzie!
- Uniatowski kompletnie odmieniony. Pokazał się z ogoloną głową i kolczykami [ZDJĘCIA]