Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszowski tenisista przez cztery lata grał w USA w akademickiej lidze. Po powrocie daje lekcje tenisa i planuje udział w turniejach

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner
Jakub Zamorski (w parterze) za Wielką Wodą grał w drużynie z tenisistami z kilku krajów
Jakub Zamorski (w parterze) za Wielką Wodą grał w drużynie z tenisistami z kilku krajów Archiwum zawodnika
Chcę grać w turniejach i narobić trochę hałasu - mówi JAKUB ZAMORSKI, rzeszowski tenisista, były student uczelni Chicago State, przez cztery lata tenisista akademickiej ligi w USA

Nie rozmawialiśmy przez ponad rok. Co w tym czasie zdziałałeś na kortach w USA?
Było różnie. Półtora roku temu dopadła mnie kontuzja prawego łokcia. Nieprzyjemny uraz, bo cały czas graliśmy mecze, a ból dokuczał. Jestem praworęczny, moje ulubione zagranie to forehand, było ciężko.

Lekarze nie potrafili poradzić?
Przed każdym meczem brałem tabletki przeciwbólowe. Do fizjoterapeuty chodziłem przez miesiąc, ale na szczęście ból w końcu ustał. Ciężko trenowaliśmy i graliśmy bardzo dobrze. Polecieliśmy do Arizony. Upał, na korcie piekło. Dzięki Bogu udało mi się wygrać przeciwko Seattle University singla i debla, co mnie podbudowało. Po powrocie graliśmy „derby miasta Chicago” przeciw prestiżowej uczelni University of Chicago.

Jest bogatsza od waszej?
Mało powiedziane. Jej fundatorem jest John Davison Rockefeller, uważany za najbogatszego człowieka w historii, który zgromadził majątek o wartości 660 mld dolarów. Wygraliśmy, a nigdy w historii uczelni nikt z nimi nie wygrał. Potem były wakacje w Polsce.

Jak ci poszło jesienią?
Ten semestr zaliczam do jednych z lepszych. Na pierwszy turniej pojechaliśmy do Eastern Illinois University. Wygrałem 4 mecze. Kolejny turniej był w Western Michigan University. Tam, nieskromnie mówiąc, zrobiłem swój najlepszy wynik. Wygrałem trzy mecze przeciwko Butler oraz Western Michigan, z którymi wcześniej mi nie szło, bo chłopaki mają tam klasę. A największą wygraną w karierze zanotowałem na tym samym turnieju przeciw zawodnikowi z Michigan State. Wygrałem w trzech setach po prawie trzech godzinach. Pewnie ta nazwa niewiele mówi ludziom, którzy nie śledzą sportów w USA, ale wystarczy wpisać w google „Michigan State athletes” i wejść w galerię. Bardzo duża, prestiżowa uczelnia. Znana w całych Stanach. Chodzą tam już praktycznie zawodowi sportowcy. Kolejny turniej graliśmy u siebie w Chicago.

Znów wyszedłeś na plus?
Nie mogłem narzekać. Wygrałem cztery mecze. W singla przegrałem w półfinale, ale po dobrym meczu. Ostatni turniej był największy - mistrzostwa indywidualne. Odbył się w Michigan State University. Przyjechali najlepsi zawodnicy, z rankingami ATP z niesamowitych drużyn, jak Ohio State, Nortwestern czy Illinois Champaign. Niestety, po prawie trzygodzinnym meczu przegrałem w pierwszym meczu ze Szwedem, który potem wygrał jeszcze dwa mecze. Tak czy owak, byłem dumny z dokonań, udowodniłem sobie wiele rzeczy. Bilans po czterech turniejach wynosił 13 zwycięstw, 6 porażek, po super walce, gdzie było blisko.

Jak wygląda system rozgrywek w akademickiej lidze tenisowej w USA?
Są tutaj trzy Dywizje. Moje Chicago State University jest w pierwszej. Kiedy znajomi pytają się mnie, która to liga, to podaję im przykłady z piłki nożnej. Stal Rzeszów 2 liga (rozmowa odbyła się przed awansem biało-niebieskich na zaplecze ekstraklasy - przy. red.), Resovia 1 liga, a potem mamy ekstraklasę, gdzie gra Stal Mielec. My jesteśmy właśnie w takiej 1 lidze, czyli blisko ekstraklasy.

Przez cztery lata wykonałeś solidny krok w górę.
Kiedy dwa lata temu zrobiłem transfer z ASA Miami College, czyli przeszedłem z drugiej do pierwszej ligi, to na początku nie wiedziałem, co się dzieje. A teraz niedawno wygrałem z zawodnikiem z Michigan State, co dwa lata temu było tylko marzeniem.
Grałeś przeciw tenisistom z wielu krajów, a w zespole w Chicago też było międzynarodowe towarzystwo.
Grał dwumetrowy Chorwat, który był numer jeden w Chorwacji. Mieliśmy dwóch Hiszpanów. Jeden z nich sparował z Fernando Verdasco, a drugi ma tego samego trenera, co Feliciano Lopez. Zawodnik z Meksyku był moim partnerem deblowym. Grał też chłopak z Wenezueli, który jest w kadrze Wenezueli Davis Cup. Czuliśmy się ze sobą bardzo dobrze, a na treningu lały się litry potu.

Jaka była wiosna, czyli tegoroczny semestr spring w wykonaniu waszej drużyny?
Głównym celem było wygranie mistrzostw naszej konferencji w kwietniu w Texasie.
Mieliśmy bardzo ciężki kalendarz. Dużo latania, jeżdżenia meczów przeciw bardzo dobrym uczelniom. Pierwszą połowę sezonu mieliśmy znakomitą, zaczęliśmy od trzech wygranych. Pokonaliśmy Marquette University, mistrzów swojej konferencji dwa lata temu. Każdy był w szoku, bo zapisaliśmy się w historii uczelni.

Finisz sezonu też był udany?
Było różnie. Najgorszy moment przeżyłem w Teksasie, gdzie w singlu prowadziłem 6:2, 4:1, ale jakimś cudem przegrałem i mecz nam uciekł. W meczu o wszystko, czyli o awans do mistrzostw pokonaliśmy mocne Seattle.

Dobrze wypadliście w mistrzostwach?
Przegraliśmy w I rundzie z Nowym Meksykiem. Szkoda, ale sezon nie był zły. Było mnóstwo emocji, zwycięstw z zespołami wyżej notowanymi. Miałem swoje dobre chwile w singlu, a jeszcze lepsze w deblu. W parze z Hiszpanem na dziesięć meczów wygraliśmy siedem.

Dobrze sobie radziłeś jako student?
Studiowałem ten sam kierunek, który w Miami, czyli Business Management & Administration i radziłem sobie bez większych problemów. Nie mam pojęcia, kiedy te cztery lata zleciały.

Chicago to w Stanach Zjednoczonych największe skupisko Polonii. Poznałeś wielu Polaków w Wietrznym Mieście?
Oczywiście, nawet takich, którzy pochodzą z Boguchwały, mojej rodzinnej miejscowości. Gdy byłem w USA na bieżąco informowałem rodzinę, znajomych o tym, co się u mnie działo. Wysyłałem linki ze streamami na żywo. Teraz kontaktuję się z kolegami, którzy zostali w USA.

Przebywałeś w USA, gdy na świecie wybuchła pandemia. Z tego powodu mieliście przerwę w rozgrywkach. Covid mocno komplikował życie Amerykanom?
Jeśli chodzi o covid, to jest to śmieszna sprawa, ponieważ zakażeń było tutaj znacznie więcej niż w Polsce. Z logicznych powodów, bo populacja jest znacznie większa. Jednak kraj nie stosował żadnych lockdownów. Amerykanie mają prostą mentalność. Jeżeli jest się zaszczepionym i ma się maseczkę na ustach - to wirusa nie ma i każdy jest bezpieczny. Wszystko było pootwierane.

Byłeś chory?
Wydaje mi się, że tak, na wakacjach. Straciłem węch i smak, ale na szczęście przeszedłem chorobę bez problemów. Ze szczepionką jest ciekawa historia. Podczas wakacji w Polsce, w czerwcu 2021 roku, każdy z nas dostał emaila z uczelni, że wchodzą nowe przepisy dla sportowców i studentów. Każdy, kto wracał na uczelnię, musiał być obowiązkowo zaszczepiony.

Powiedziałeś kiedyś, że nie lubisz kobiecego tenisa.
To nieaktualne. Jestem w szoku, jak gra, co wyprawia na kortach Iga Świątek. Jest niesamowita, ma wspaniały forehand, świetnie biega. Jestem pełen podziwu. Nawiasem mówiąc, Tomek Moczek, z którym Iga sparuje, to mój dobry znajomy.

Poproszę cię kilka słów o życiu prywatnym.
Z Justyną jesteśmy cały czas razem. W styczniu tego roku 2022 mieliśmy czwartą rocznicę. Dzielnie na mnie czekała. Teraz jest szczęśliwa, że wróciłem cały zdrowy (haha). To się może tak łatwo mówi, ale wydaje mi się, że osiemdziesiąt procent ludzi nie dałoby rady przejść razem przez to, przez co my przeszliśmy. Jestem jej bardzo wdzięczny. Okazała się być bardzo silną i lojalną kobietą.

Kiedy ślub?
Najpierw trzeba się oświadczyć, a jeszcze wcześniej zarobić na pierścionek (śmiech).

Wróciłeś do Polski na stałe?
Muszę odpocząć po czterech latach niesamowitej przygody i ciężkiej harówki. Mam niesamowite wspomnienia. Ten czas umocnił mnie, stałem się bardziej pewny siebie. Myślę, że skoro przeszedłem przez to wszystko mentalnie, to mało rzeczy jest mnie w stanie złamać. Chcę teraz poświęcić czas rodzinie. Będę szukał pracy, ale moim zdaniem będzie dobrze.

A co z USA?
Nikt nie jest w stanie powiedzieć, co przyniesie życie. Wiem, że mogę tam wrócić w każdej chwili i bez problemu się odnajdę. Chcę też pograć trochę w różnych turniejach i zrobić troszkę hałasu. Po tej amerykańskiej przygodzie na korcie jest niemożliwe, abym kiedykolwiek przestał konkurować. Jestem urodzony do rywalizacji.

Jakub Zamorski (w parterze): Czas spędzony na kortach w USA umocnił mnie, stałem się bardziej pewny siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24