Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siostry zatruły się grzybkami

Alina Bosak
Urodziwe siostry w cabriolecie na parkingu przed rzeszowskim "McDonaldsem” wywołały lekkie poruszenie.
Urodziwe siostry w cabriolecie na parkingu przed rzeszowskim "McDonaldsem” wywołały lekkie poruszenie.
Wszystko przez siostrę kucharkę. Nagotowała grzybowej zupy i 52 zakonnice padły trupem. Taką oto sztukę z filmowymi nagraniami szykuje teatr Siemaszkowej.

Na parkingu przed jednym z rzeszowskich "McDonaldsów" lekkie poruszenie. Pojawiły się na nim dwie urodziwe siostry w zakonnych habitach i uczą się jeździć zabytkowym cabrioletem (panther lima, jak szepczą panowie). Jedno okrążenie wokół restauracji, a potem nagranie scenki - zakonnica podjeżdża pod okienko i kupuje hamburgera na wynos.

- Prowadzenie zabytkowego auta to łatwe, najbardziej bałam się koni i powożenia bryczką, ale i to okazało się nie takie trudne - zdradza Beata Zarembianka, aktorka Teatru im. Wandy Siemaszkowej, która kryje się pod czarnym uniformem. Okazja, by zobaczyć ją na mieście w habicie, trafiła się za sprawą Jana Szurmieja, który reżyseruje musicalową komedię "Siostrunie". W spektaklu wykorzystane zostaną krótkie filmiki i stąd to małe zamieszanie.

No i przez te grzybki

- Historia jest prosta - zaczyna Jan Szurmiej. - 52 siostry zatruły się zupą grzybową i zmarły. Reszta zakonnic nie ma pieniędzy na pochówek, więc wpadają na pomysł, że wynajmą salę teatralna i zagrają show. Opowiadają przy tym swoje historie, które wyjaśniają, dlaczego pojawiły się w zakonie. To jest i śmieszne, i wzruszające. Nie mające nic wspólnego z obrazą religii. Zrealizowane w konwencji broadway'owskiej.

"Siostrunie", których autorem jest Dan Goggin, premierę miały niemal 30 lat temu i stały się przebojem amerykańskich scen. Po musical sięgnęli także inni. W Polsce sztuka pojawiała się na wielu scenach, jednak ta wersja, którą zobaczy rzeszowska publiczność, będzie wyjątkowa. Jan Szurmiej, utytułowany reżyser i aktor, którego szczęśliwie udało się zaangażować "Siemaszce", rozwinął nieco spektakl, wprowadzając do niego polskie akcenty.

Premiera za tydzień

Ponieważ reżyser postanowił także ubarwić widowisko multimediami, na dwa tygodnie przed premierą, w Rzeszowie i w stadninie koni w Albigowej nagrano filmiki, na których siostra Mary Regina, jak nazywa się w sztuce przełożona zakonnic - jeździ bryczką, cabrioletem i wojskowym jeepem.

- Jest trochę szalona i nie boi się wyzwań. Do McDonalds'a wpada z konieczności. Odkąd kucharka wytruła pół zakonu zupą, siostry boją się jeść w klasztorze - tłumaczy Małgorzata Machowska, która w rolę Mary Reginy wciela się na zmianę z Beatą Zarembianką.

Nagrania pod McDonalds'em idą sprawnie. Kiedy pada ostatni klaps, Jerzy Lubas, kierownik Działu Technicznego i Obsługi Sceny w "Siemaszce", zdradza: - Za kilka dni kręcimy scenę, podczas której siostry siadają do posiłku i trują się zupą.

Premiera już 28 marca.

Moje "Siostrunie" będą całkiem inne

Rozmowa z JANEM SZURMIEJEM, reżyserem spektaklu "Siostrunie".

- "Siostrunie" to musicalowy przebój i ostatnio pojawia się w repertuarze wielu polskich teatrów.

- Moje "Siostrunie" będą całkiem inne od wszystkich pozostałych. Dzięki zgodzie autora mogłem umieścić w spektaklu akcenty polskie. Akcja amerykańskich "Siostruń" dzieje się w Hobo-ken. Dopisałem parę scen, z których wynika, że Hobo-ken jest miastem partnerskim Rzeszowa, gdzie także mieści się zakon sióstr tego samego zgromadzenia. Polskie zakonnice, dowiadując się o śmierci 52 koleżanek, chcą pomóc i wraz z władzami miasta zapraszają amerykańskie siostry, by w tutejszym teatrze zrobiły show.

- Historia wchodzi w naszą rzeczywistość...

- Nie patrzymy już na typowy musical amerykański...

- Ale nadal się śmiejemy?

- Oczywiście. Skoro śmiejemy się z przywar ludzkich, braku tolerancji i tego, co dotyka dziś ludzkość, czyli braku komunikacji i przyjaźni, to w tej konwencji możemy pokazać i humor katolicki. Jan Paweł II miał wielkie poczucie humoru, lubił żartować, podobnie ks. Twardowski, ks. Tischner. Chrześcijaństwo nie jest religią ciemną, ale jasną, pełną nadziei i jest w niej także miejsce na humor, dowcip i uśmiech.

- W spektaklu wykorzystuje pan nagrania filmowe, na których siostra przełożona a to powozi bryczka, a to zajeżdża po jedzenie na wynos.

- Nie chciałbym wszystkiego zdradzać. Mogę jednak powiedzieć, że w prologu w teatrze pojawia się generał zakonu, któremu siostra przełożona w obecności dziennikarzy usiłuje opowiedzieć o tragedii w Hobo-ken. Idzie jej to nieskładnie, więc głos zabierają media. Na telebimie widzimy relację polskich dziennikarzy, którzy pojechali na miejsce zdarzenia, czyli do Hobo-ken. Multimedialny przekaz wykorzystuję także podczas innych scen.

- Czyli możemy się spodziewać w Rzeszowie świetnego widowiska...

- Nie mnie to oceniać. Zawsze dobieram obsadę poprzez casting. W Rzeszowie znalazłem aktorki bardzo dobrze śpiewające, zaangażowaliśmy dodatkowo tylko jedną osobę ze względu na powiększenie obsady - bo w spektaklu występują i siostry rzeszowskie w epizodach, i pięć sióstr z Hobo-ken w głównych rolach. Wyłoniłem dwie obsady. Zasada jest taka - jednego dnia aktorki grają siostry z Hobo-ken, a drugiego zamieniają się rolami z aktorkami wcielającymi się w polskie siostry. To pokazuje, że w tak pokaźnej grupie są utalentowane i przystosowane do grania komedii musicalowej artystki, które mogą wykonać swoje zadania na wysokim poziomie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24