Skąd czerpać optymizm przed piłkarskim Euro, czyli sto lat dla Laty! [felieton]

Nie jestem jeszcze na tym etapie, jednak z „trwaniem chwil” też mam problem. Po powrocie z wielkosobotniej przejażdżki rowerowej byłem rozanielony prażącym słońcem, ale szybko wszystko sknociłem. Zajrzałem do onetu i dowiedziałem się, że wkrótce „Zrobi się przeszywająco zimno, nie zabraknie opadów deszczu i deszczu ze śniegiem, oraz burz i silnego wiatru”.

Do sieci można (teoretycznie) nie wchodzić, ale jak zatrzymać strumień własnych myśli i „chwycić chwilę” na dłużej. Po zwycięstwie z Walią mi się nie udało. Zaraz uznałem, że sukces w Cardiff to pikuś w porównaniu z tym, co by było, gdybyśmy w 2016 roku wygrali karne z Portugalią i mogli zagrać z Walijczykami w półfinale ME. Potem przypomniałem sobie, z kim gramy w grupie na Euro i radość stopniowo ustąpiła miejsca kibicowskiej melancholii.

Natura mi się nie zmieni, dlatego rozmowa z człowiekiem obdarzonym pozytywną energią zawsze dobrze robi. Niezawodny na tym polu jest Grzegorz Lato, który chwyta chwile w swej hacjendzie, położonej w lasach między Krasiczynem a Birczą, i zaraża ludzi optymizmem. – Na mistrzostwach świata w RFN-ie mieliśmy przegrać z Argentyną, Włochami, wygrać na pocieszenie z Haiti i wrócić do domu. Kto zna historię piłki, ten wie, gdzie zaszliśmy. Nie grzebmy naszej kadry już przed Euro. Bądźmy z nią na dobre i złe – stwierdził legendarny piłkarz Stali Mielec i stukrotny reprezentant kraju.

Król strzelców Mundialu 1974 jest w formie, a już 8 kwietnia będzie obchodził urodziny. – Które? Dopiero dwudzieste szóste do setki – odpowiedział ze śmiechem.