Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sługa Boży z Jasła, męczennik za wiarę

Jakub Hap
Ks. Kazimierz Wojciechowski - gorliwy kapłan, oddany młodzieży katecheta, pasjonat muzyki, działacz sportowy. Jego aktywne życie przerwane zostało bestialstwem Niemców w Auschwitz. Zginął w kwiecie wieku, mając 36 lat...

Na świecie pojawił się 16 sierpnia 1904 r. w Jaśle. Ojciec Andrzej był pracownikiem kolei, mama, Maria z Bosków, zajmowała się domem. Gdy Kazimierz miał pięć lat jego tata zmarł - odtąd ciężar utrzymania i wychowania trójki małych dzieci spadł namatkę, kobietę bardzo pracowitą i pobożną. Trzy lata po stracie męża, przy wsparciu dobrych ludzi, wystarała się o przyjęcie syna do Zakładu Salezjańskiego im. Lubomirskich w Krakowie.

Od małego blisko BogaW 1916 r. chłopiec dostał się doZakładu Salezjańskiego im. Księdza Bosko w Oświęcimiu. Tam mocno zafascynowała go muzyka oraz gra na instrumentach. Poukończeniu czwartej klasy gimnazjalnej złożył podanie o przyjęcie do nowicjatu. Zostało rozpatrzone pozytywnie. Formację duchową rozpoczął w Kleczy Dolnej pod Wadowicami i tam też, w 1921 r., złożył pierwsze śluby zakonne i ukończył nowicjat. Później udał się do Studentatu Filozoficznego w Krakowie, gdzie uzyskał świadectwo dojrzałości. Następnie został wysłany do pracy w małym seminarium w Lądzie nad Wartą.

Przebywając na terenie tej małej wsi w Wielkopolsce Kazimierz uczył matematyki i wychowywał chłopców. Prowadził rekreację, zajęcia sportowe, zabawy, nauczał gry na instrumentach oraz prowadził założony przez siebie chór. Później pracował jako nauczyciel muzyki i śpiewu w zakładach w Antoniewie, Warszawie, Aleksandrowie Kujawskim i Oświęcimiu. Był człowiekiem z temperamentem i niezwykłą energią do twórczego działania. Zawsze zachwycał pozytywnym nastawieniem doświata, pogodą ducha.

W 1930 r. rozpoczął w Krakowie studia teologiczne. Wolne chwile poświęcał ukochanej muzyce - wraz z kolegami utworzył zespół śpiewaczy, który uświetniał różnego rodzaju uroczystości kościelne i zakładowe. Równocześnie pracował w oratorium przy parafii św. Stanisława Kostki - klub sportowy, jaki zbudował z młodzieży oratoryjnej, szybko stał się jednym z najbardziej zgranych na terenie całego Krakowa.

Z młodymi za pan brat Święcenia kapłańskie otrzymał w maju 1935 r. - w Krakowie, z rąk ks. biskupa Stanisława Rosponda. Niedługo potem młody duchowny rodem z Jasła trafił do małego seminarium w Daszawie koło Stryja, gdzie został nauczycielem. Poupływie roku powrócił do Krakowa. W stolicy Małopolski powierzono mu stanowisko katechety w dębnickich szkołach powszechnych, jednocześnie objął funkcję kierownika oratorium oraz Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Zakonnik kochał działać z młodymi ludźmi, a oni niezwykle cenili go za to, że potrafił zainteresować ich sprawami wiary, rozbudzić w nich miłość do Stwórcy oraz drugiego człowieka.

Aktywną i owocną pracę z młodzieżą kontynuował do wybuchu II wojny światowej. Na przestrzeni pierwszych jej tygodni odważnie spieszył z pomocą uciekinierom. W listopadzie 1939 r., gdy okupacyjne władze niemieckie Generalnej Guberni na nowo otworzyły szkoły powszechne, kapłan powrócił do posługi nauczycielskiej.

Nieludzka śmierć23 maja 1941 r. w godzinach wieczornych wraz z siedmioma współbraćmi został aresztowany przez gestapowców. Powód?

Praca nad podtrzymywaniem ducha polskości wśród młodzieży. Po miesięcznym pobycie w niemieckim więzieniu w Krakowie przy ul. Montelupich ks. Wojciechowski trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, gdzie otrzymał numer obozowy 17342. Przydzielono go do robót w dołach żwirowych - w nieludzkich warunkach.

Piekło Auschwitz okazało się dla kapłana z Jasła ostatnim przystankiem na drodze ku spotkaniu ze Stwórcą. 27 czerwca 1941 r. porą popołudniową ks. Kazimierz został zamordowany. Wcześniej bito go, kopano i znęcano się nad nim na wszelkie możliwe sposoby. Uderzeniem styliska od łopaty kapo wybił księdzu zęby, a szpicrutą przeciął mu skórę na głowie. Później Wojciechowski usłyszał nakaz położenia się obok ks. Franciszka Harazima. Gdy już do tego doszło, kapo z blokowym położyli naich szyjach belkę. Kpiąc z nich oraz z Boga, który - jak szydzili - nie raczył przyjść im z pomocą, stanęli na tej belce, dusząc biednych i bezbronnych kapłanów. Gdy byli już martwi, ich bestialsko poranione ciała wrzucono nataczki i zawieziono na stos trupów obok krematorium.

Błogosławiony?W 2003 r., na który to przypadła 62. rocznica śmierci ks. Wojciechowskiego, rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Działania zmierzające do udowodnienia, że kapłan ten zasługuje na tytuł błogosławionego trwają do dziś. Stolica Jasielszczyzny nie zapomniała o swoim wielkim synu - w 2006 r. na budynku przy ul. Metzgera 13 odsłonięto pamiątkową tablicę. Przypomina, gdzie mieszkał Sługa Boży, który oddał życie za wiarę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24