Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spełnienie marzeń

ROMAN RYBICKI
DOROTA ŚLUSARCZYK
DOROTA ŚLUSARCZYK ARCHIWUM
Rozmowa z DOROTĄ ŚLUSARCZYK - byłą piłkarką I-ligowego Podgórza Kraków, trenerką II klasy, rzeszowianką.

- Kiedy rozmawialiśmy pięć lat temu, miała pani sporo marzeń związanych z piłką nożną. Czy chociaż część z nich się spełniło?

- Nie wszystkie, ale sporo. Przede wszystkim udało mi się zadomowić w składzie I-ligowego Podgórza. W pierwszym okresie, jeszcze jako uczennica rzeszowskiego liceum, dojeżdżałam do Krakowa na treningi i na mecze. Później było już łatwiej, zdałam egzamin na krakowską AWF, zostałam studentką. Mogłam grać i trenować w ligowym klubie, a także studiować. Dwa główne cele zostały spełnione.

- Jeśli dobrze liczę, to dotychczasowa pani kariera piłkarska trwała 4 lata...

- Zgadza się, przez cztery sezony występowałam na I-ligowych boiskach, zdobywając z Podgórzem dwa tytuły wicemistrzowskie. Ze względu na kłopoty finansowe działalność zespołu została zawieszona i zajęłam się już tylko nauką. Mogłam wprawdzie przejść do innej drużyny, ale ze względu na studia pozostałam w Krakowie. Bardzo mile wspominam tamten okres. Stanowiłyśmy zgrany zespół. Wspólne wyjazdy na mecze, obozy treningowe i zgrupowania sprawiły, że mocno się zżyłyśmy.

- W sprawozdaniach z meczów Podgórza można dostrzec, że Dorota Ślusarczyk często wpisywała się na listę strzelczyń.

- Tak często to nie, ale zdarzało mi się zdobywać gole i to nawet decydujące o zwycięstwie. Np. z AZS-em we Wrocławiu. Przy stanie 2:2 strzeliłam dla Podgórza zwycięską bramkę. Z reguły wolałam wypracowywać pozycje strzeleckie dla koleżanek. Grałam zazwyczaj na środku pomocy lub jako forstoper.

- I piłka, jak niektórym naszym reprezentantom, nie przeszkadzała pani?

- Dużo pracowałam nad techniką i dryblingiem. Oglądałam transmisje z meczów z udziałem najlepszych europejskich drużyn i kiedy dostrzegłam jakieś ciekawe zagranie lub zwód, to później brałam piłkę, wybiegałam na podwórko i ćwiczyłam tak długo, aż mi się udało. Moją mocną stroną jest technika. Z kondycją obecnie może nie najlepiej, ale przecież miałam dwa lata przerwy grze. Zabieram się jednak do odrabiania zaległości.

- I-ligowe mecze kobiecego futbolu cieszyły się dużym zainteresowaniem?

- Niezbyt dużym. W każdym razie nie takim, jak na Zachodzie. Oczywiście, Podgórze miało swoich wiernych sympatyków, którzy nigdy nas nie zawodzili. Wierzę, że jeszcze nie raz będą nas mogli zobaczyć. Bowiem krakowski klub ma zamiar reaktywować kobiecą piłkę nożną i przystąpić do II-ligowych rozgrywek. Chętnie więc pomogę młodszym koleżankom, bo spora część tamtego zespołu już się wykruszyła. Trenować będę indywidualnie w Rzeszowie, a na mecze dojeżdżać do Krakowa. Skończyłam studia i czas zająć się także zarabianiem na utrzymanie.

- Była pani jedyną kobietą na roku, która jako specjalizację wybrała piłkę nożną. Jak przyjęli to koledzy?

- Potraktowali mnie przyjaźnie. Zresztą nie byłam pierwszą kobietą, która postanowiła zostać trenerem piłkarskim. Przede mną w Krakowie ten kierunek wybrały dwie koleżanki. Jedna zrealizowała swój plan do końca, druga zrezygnowała. Co się zaś tyczy mojej osoby, to przecież grałam piłkę w I-ligowej drużynie i wszyscy się już do tego przyzwyczaili. Również trenerzy, bo odbywałam praktyki studenckie w klubach, przyjmowali mnie bez uprzedzeń. Z młodzieżową drużyną Hutnika Kraków przebywałam na obozie szkoleniowym. Prowadziłam zajęcia i wiem, że moja praca została dobrze oceniona.

- Potraktowali mnie przyjaźnie. Zresztą nie byłam pierwszą kobietą, która postanowiła zostać trenerem piłkarskim. Przede mną w Krakowie ten kierunek wybrały dwie koleżanki. Jedna zrealizowała swój plan do końca, druga zrezygnowała. Co się zaś tyczy mojej

- Chciałabym podjąć pracą z grupą młodzieżową w Resovii lub Stali. Postaram się zainteresować swoją osobą jeden z tych klubów. Jednocześnie mam zamiar utworzyć piłkarską drużynę kobiecą. Próby takie podjęto w Mielcu i Kolbuszowej. Wcześniej istniały zespoły w Przeworsku i Jarosławiu. Dlaczego więc nie spróbować w Rzeszowie? Z tego, co się orientuję, przychylnie patrzą na to tutejsze władze piłkarskie. Liczę też na pomoc mediów, bo przecież trzeba będzie ogłosić nabór do zespołu.

- A nie marzy się pani prowadzenie ligowej drużyny męskiej?

- Może i marzy, ale u nas w kraju jest to chyba jeszcze niemożliwe. Jak słyszałam, udało się to trenerce w Niemczech, która prowadzi tam zespół III-ligowy. Jedna z moich koleżanek trenowała grupę juniorów, ale młodzi ludzie zaczęli się wymądrzać i zrezygnowała.

- Życzę więc jak najlepszej kondycji, potrzebnej nie tylko na boisku, ale także w przełamywaniu stereotypów i realizacji swych kolejnych celów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24