- Rywal ma wysoką średnią wzrostu, więc trzeba pograć dołem. Spodziewam się też, że czeka nas atak pozycyjny - mówił przed meczem Krzysztof Łętocha.
Scenariusz potyczki był inny; nie licząc ostatnich minut, biało-niebiescy nie przyparli rywala do muru. Gra dołem? Może i gospodarze chcieli, ale nie umieli jej wprowadzić w życie w odpowiedniej skali.
Świt nie zamierzał grać blisko własnej bramki, siedział stalowcom na plecach, nie pozwalał rozwinąć skrzydeł. W 18. min z pół metra brakło, by brazylijski stoper gości po wolnym głową wpakował piłkę do siatki. Stal nie potrafiła przyspieszyć gry, uporać się z presingiem przeciwnika, zagrać kilka akcji, w których możnaby naliczyć kilka szybkich podań. Starta goniła stratę. Długie piłki niczego nie dawały, precyzja nie stanowiła silnej strony miejscowych. Było nudno, ale na jej koniec rozległy się barwa; z około 40 metra na półwolej zdecydował się Szela, celował w okolice "okienka" i bramkarz Świtu był w opałach.
Na początku II odsłony Szela doznał urazu głowy, ale się pozbierał. W 50. min mogło być 1-0; Łukasz Szczoczarz uderzał z wolnego, piłka leciała obok słupka i Domżal ledwo dał radę . Goście jednak nie odpuszczali i nie przebierali w środkach. Poirytowany tym Szela miał ochotę przemówić do rozumu jednemu z rywali, ale zachował się zbyt ekspresyjnie i zarobił "żółtko".
W 72. min w pole karne wpadł Kiwała. Zanim złożył się do strzału, nasi obrońcy wzięli go w kleszcze. "Do ziemi, spokojnie do ziemi" pieklił się trener Stali, ale nasi nie umieli złapać rytmu, przetrzymać piłki na połowie rywali. Zostawały inne sposoby; w 77. min Jaku Więcek spod linii autowej sprytnie uderzał wolnego - gdyby piłka wpadła w "okno" na długim słupku, kibice mieliby znakomity powód, by zapamiętać mecz. Domżal jednak obronił.
"Szanujmy to co jest, bez straty" wołał w końcówce coach biało-niebieskich. Ci mieli jednak apetyt na 3 punkty. Na finiszu narobili w pobliżu bramki Świtu sporo wiatru (akcja Kamila Jakubowskiego), ale też omal nie stracili punktu; Melon w kontrze uciekł prawą stroną, dograł do Szczepańskiego i gdyby nie błyskawiczny wybieg Miłosza Lewandowskego byłoby porażka. W doliczonym czasie z bliska, lecz nieczysto główkował Kacper Drelich.
- Jak nie możesz wygrać, to przynajmniej nie przegraj - mówili zgodnie po meczu obaj trenerzy.
STAL RZESZÓW - ŚWIT NOWY DWÓR MAZOWIECKI 0-0
STAL: Lewandowski - Konrad Hus, Baran, Bednarczyk, Maślany - Szela (71. Kitor, 84. Drelich), Jędryas, Lisańczuk (84. Krzysztof Hus), Jakubowski - Prędota, Szczoczarz (60. Więcek).
ŚWIT: Domżal - Szabat, Do Nanscimento, Drwęcki, Maślanka (82. Kamiński) - Bartosz Grzelak (90. Krzymiński), Nowotka, Szczepański, Adamczyk (45. Kiwała), Zawiska, Rembijewski (73. Melon).
SĘDZIOWAŁ: Jacek Lis (Katowice). ŻÓŁTE KARTKI: Jędryas, Szela, Bednarczyk - Do Nansimento, Kiwała, Szczepański, Maślanka. WIDZÓW: 900.
Pełna relacja z notami dla zawodników i wypowiedziami w poniedziałkowych Nowinach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Zborowska pokazała, co zrobił z nią poród. Nie zgadniecie, kogo za to wini [FOTO]
- Ostra balanga Szwed po finale "TTBZ". Tak potraktowała prezenty od fanów [ZDJĘCIA]
- Dom reżysera wystawiony na sprzedaż za 1,5 miliona złotych. W tle rodzinny dramat
- Ile dać na komunię? Roksana Węgiel komentuje. Wspomniała o kopertach pieniędzy