Krośnieńskie Huty Szkła są w upadłości od marca ub. roku. Syndyk, który przejął zarząd nad likwidowaną spółką, postanowił jednak nie zamykać zakładu. Sądowa zgoda na prowadzenie działalności obowiązywała do końca 2010 roku.
- Produkcja będzie utrzymana - zapowiada syndyk Marek Leszczak. - Mamy zgodę rady wierzycieli na jej prowadzenie do końca 2012 roku. To ważne z punku widzenia negocjowania umów z kontrahentami, odbiorcami naszych wyrobów. Jesteśmy bardziej wiarygodni w ich oczach, nie muszą się obawiać, że za pół roku przestaniemy działać.
Dwa lata komfortu dla syndyka nie oznacza, że postępowanie likwidacyjne musi trwać aż tak długo. Syndyk może wcześniej sprzedać hutę.
- To jest moim ostatecznym celem - mówi Leszczak. - Zakończyłem właśnie sporządzanie listy wierzycieli. Jest ich aż 2814. Zobowiązania KHS wobec nich są ogromne. Do spłacenia jest ok. 300 mln zł.
Na pierwszy ogień pójdzie nieruchomość przy ul. Grodzkiej: działka z nieczynną już najstarszą halą produkcji ręcznej, tzw jedynką. Niewykluczone, że jeszcze w styczniu zostanie zaoferowana potencjalnym nabywcom.
- Uważam, że ta nieruchomość zostanie sprzedana szybko i za dobre pieniądze - mówi Leszczak. Nie ukrywa, że o wznowieniu produkcji w "jedynce" raczej nie ma mowy. - Ze względu na lokalizację teren jest dobry raczej pod kompleks handlowy i takich ofert się spodziewam.
Wkrótce rozstrzygnie się, która firma dokona wyceny wartości Krośnieńskich Hut Szkła. Syndyk planuje sprzedać łącznie zakłady w Krośnie i Tarnowie bo kiedyś połączono je po to, by nie konkurowały ze sobą. Leszczak przyznaje, że sprzedaż "Krosna" będzie poważnym wyzwaniem. Sama księgowa wartość to 250 mln zł.
- Potrzebny będzie inwestor z ogromnym kapitałem, ale na świecie tacy są - twierdzi Leszczak. Dodaje, że atutem przy sprzedaży będzie rentowność zakładu i jego rozpoznawalna marka.
- Ubiegły rok był dobry - ocenia syndyk. - Zakończyliśmy go z zyskiem. Przeprowadziliśmy niezbędne remonty, kupiliśmy nowe maszyny. Udało się nawet podnieść średnią płacę załogi.
W hucie w Krośnie pracuje teraz 2 100 osób. Od nowego roku wszyscy dostali nowe umowy. Są to jednak umowy czasowe na krotki okres: dwa miesiące.
- Po weryfikacji zamówień, które spływają, zobaczymy, co będzie dalej, jakie zatrudnienie uda się utrzymać na kolejne miesiące - mówi Leszczak. - Nie mogę sobie pozwolić na produkcję "na magazyn" czy nieopłacalne kontrakty, bo to narusza reguły postępowania upadłościowego. Naczelnym celem jest zaspokojenie wierzycieli a nie utrzymanie produkcji i zatrudnienia za wszelką cenę.
Wyroby z KHS są sprzedawane na wszystkich kontynentach. Leszczak tłumaczy jednak, że rynek w tej branży jest mało stabilny.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?