Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szymon Marciniak: W pola przed rozjuszonymi kibicami nigdy nie uciekałem [ROZMOWA]

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner
Szymon Marciniak
Szymon Marciniak Podkarpacki Związek Piłki Nożnej
Zaproszeń jest ciągle mnóstwo. Z braku czasu muszę często odmawiać, ale wkrótce będziecie mnie mieli serdecznie dość - uśmiecha się światowa gwiazda w gronie sędziów piłki nożnej, główny arbiter finału Mistrzostw Świata w Katarze.

Jest 2002 rok, Kujawiak Włocławek gra mecz czwartej ligi, sędziuje Adam Lyczmański (obecnie ekspert Canal+ - przyp. red.). W pewnym momencie pokazuje czerwoną kartkę zawodnikowi Kujawiaka. Rzeczywiście tak to się zaczęło?

W sumie tak. Zawsze można gdybać o swoim życiu, ale faktem jest, że po tej sytuacji pomyślałem o sędziowaniu.

Za co pan dostał tę kartkę?

Nawrzucałem trochę Adamowi, na co odpowiedział, że skoro jestem taki cwaniak, to żebym sam spróbował tego fachu. Skorzystałem z rady. Jako młody, niepokorny, chciałem pokazać, że to nie jest wcale trudne. Po latach zabrałem Adama, jako sędziego technicznego, na mecz Łotwa - Francja. Spięliśmy to wszystko klamrą. Teraz znów jesteśmy po dwóch stronach barykady. I znów czasami mocno się z nim nie zgadzam. (śmiech)

Mówią, że w sędziowaniu najtrudniejszy jest pierwszy rok. Gdy wytrzymasz w tak zwanych ligach buraczanych, to może coś z ciebie będzie. Potwierdza pan?

Bywało różnie w tych ligach, czasem dziwnie. Pamiętam, że raz mecz się jeszcze nie rozpoczął, a kibice już ze mną jechali, rzucali mięsem.

Zdarzało się, że kibice chcieli panu ręcznie wyjaśnić pewne rzeczy?

Groźne przygody mnie ominęły. W pola przed rozjuszonymi kibicami nigdy nie uciekałem, a skórę mam twardą i krzyki z trybun nie były w stanie zniechęcić mnie do gwizdania. W sumie na tych małych stadionach najgorszy jest pojedynczy kibic, który ma donośny głos i wydziera się przez cały mecz.

Przeskoczmy do dużego futbolu. Piłkarze mówią, że może ten hymn Ligi Mistrzów nie jest nie wiadomo jaką kompozycją, ale ciarki na plecach i tak się pojawiają.

Zgadzam się i mam anegdotę. Sędziowałem mecz Ligi Mistrzów, przed którym nie słyszałem hymnu. Takie rzeczy tylko w Belgradzie. Crvena Zvezda grała z Napoli. Delegat daje sygnał, żebym zaczynał, ja mu pokazuję, że jeszcze hymnu nie było. Okazało się, że był, tylko kibice dawali takiego czadu, że był niesłyszalny.

Presja jest dobra, jeśli tylko nie przeszkadza w pracy, w podejmowaniu sensownych decyzji. Jak pan sobie z nią radzi?

Mam ten plus, że stres mnie nie paraliżuje, ale nie ma tak dobrze, że go w ogóle nie czuję. Gdyby nie regeneracja, relaks, to można by zwariować od napięć, emocji, który często dzieją się wokół meczu i w jego trakcie.

Co odpręża Szymona Marciniaka po dwóch godzinach gwizdania?

Kiedyś byłem kinomaniakiem. Oglądałem wszystko, bo dobrze mi to robiło na psyche. Przyszedłem raz do kina i widzę, że nie ma już nic, czego bym nie widział. Słyszę jednak od pani, że jest środa, czyli w kinie dzień kobiet i będą wyświetlane filmy pod ich gusta. Pomyślałem chwilę i mówię: wchodzę w to, poproszę bilet. (śmiech)

Jest coś jeszcze?

Tajski boks. Trenuję od jakiegoś czasu, w styczniu jeżdżę do Tajlandii, do szkółki Przemka Salety, gdzie sparuję z miejscowymi zawodnikami. To ostry, twardy sport, ale nie robi mi krzywdy. Mało tego, zauważyłem, że odkąd się tym zajmuję, mam mniej kontuzji.

Skoro kino i tajski boks, to zapytam, czy lubi pan „Krwawy sport”, po którym wypłynął słynny Jean Claude Van Damme?

Wiem, niektórzy narzekają, że to prosty, prymitywny film, ale co poradzę, skoro dobrze się ogląda. Pewnie, że lubię.

W przemyśle kinowym mówi się, że jesteś tak dobry, jak twój ostatni film. W sędziowskiej branży jest pewnie podobnie.

Oczywiście. Cytuję to powiedzenie, gdy ktoś nazywa mnie najlepszym sędzią świata. Ciągle muszę coś udowadniać, szczególnie teraz. Nie ma zmiłuj, oczekuje się ode mnie najwyższej jakości. Przyjmuję to do wiadomości i staram się nie obniżać lotów.

Nie wypada panu.

Zgadza się. Przecież oglądają mnie młodzi sędziowie, chcą się uczyć. Ale piłkarze nie mogą też przesadzać. Gdy zdarzy się jakiś błąd przy decyzji o aucie czy wolnym, słyszę: „Nie no, Marciniak nie powinien takich błędów robić”. Ludzie zapominają, że owszem, w erze VAR jesteśmy obwieszeni sprzętem jak robocopy, ale nie jesteśmy robotami.

W polskiej ekstraklasie nie gra się tak szybko, jak w Lidze Mistrzów czy na Mundialu. Łatwiej się panu sędziuje w kraju?

Trudniej. Są koledzy, którzy lubią mecze, w których gra toczy się wolno, niewiele się dzieje. Mam inny charakter. Gdy wracam z tych topowych meczów, to wchodzę w inną rzeczywistość. Nie mówię, że każdy mecz w naszej lidze jest nudny, na zwolnionych obrotach. Nie brakuje jednak takich, gdy muszę się cały czas pobudzać, żeby koncentracja nie siadła. Wtedy łatwo o błąd i hasło w stylu: „O, proszę, przyjechał z wielkiego świata i odwala pańszczyznę”.

Najtrudniejszy mecz Szymona Marciniaka w karierze to...

Nie może być innej odpowiedzi jak finał mistrzostw świata. Nie pamiętam nawet, żebym w Polsce podyktował kiedyś trzy rzuty karne. Plus ta symulacja, plus zarządzanie na jakimś kosmicznym poziomie, bo zawodnicy z Argentyny i Francji są też kosmiczni. Po meczu byłem niesamowicie zmęczony mentalnie, bolała mnie głowa. To była ciężka robota.

Z jakimi piłkarzami ma pan najlepsze relacje?

Zwykle z obrońcami, bo daję pograć. Nie gwiżdżę małych pierdółek, a im to pasuje. Dlatego zawsze dobry kontakt miałem z Giorgio Chiellinim czy z Sergio Ramosem. Na boisku staram się zachowywać normalnie, nie straszyć kartkami bez powodu. Zawodnicy to widzą i szanują.

Jaki komplement sprawił panu ostatnio frajdę?

Dziennikarka pytała dzieci w szkole, kim chciałyby zostać. Drugim Lewandowskim, Szczęsnym? Odpowiadały podobno, że nie, że chcą być jak ten łysy Marciniak. Było to bardzo miłe.

Po Mundialu w Katarze pojawiły się „wywiady, autografy, wizyty w zakładach pracy”. To nadal trwa?

Trwa i poukładanie tych puzzli jest najtrudniejsze. Założyłem wreszcie kalendarz, gdzie wpisuję wszystkie eventy, spotkania, szkolenia, ale z braku czasu muszę też często odmawiać na wiele zaproszeń.

Show „Kuba Wojewódzki” ogląda parę milionów Polaków. Tu również obyło się bez tremy?

Nie czułem zbyt dużej. Doświadczenie z mediami już miałem, a poza tym byłem na swoim terenie, jeśli chodzi o temat. Kuba próbował mnie na początku sprytnie podchodzić, zaczepiać, ale umówmy się, znawcą sportu to on nie jest.

Pomówmy o pieniądzach. Były głosy, że powalczy pan w klatce z Piotrem Świerczewskim (były piłkarz reprezentacji - przyp. red.). Freak fighty to okazja na sporą wypłatę.

Wspomniałem o tym pomyśle w rozmowie z Pierluigi Colliną (szef komisji sędziowskiej FIFA - przyp. red.). Zrobił wielkie oczy, po czym usłyszałem: „Szymon, jaka klatka, jaka walka? Jesteś sędzią finału mistrzostw świata. O czym ty mówisz?”. (śmiech)

Skoro nie pali się panu do zarabiania w klatce, to pewnie prędzej czy później skorzysta pan z oferty, by gwizdać w lidze saudyjskiej. Szejkowie mają gest.

Jakoś wszyscy chcą mnie tam wyeksportować. Na razie temat musi poczekać. Mam jeszcze coś do zrobienia w Polsce, w tej części świata. Pomysłów jest sporo, ofert też. Mogę powiedzieć, że wybieram między dobrą a bardzo dobrą.

Zgaduję, że o zainteresowanie reklamodawców nie musi pan zabiegać.

To prawda, ale nie chciałem się rzucać na wszystko, brać jak leci. Sam negocjowałem warunki i postawiłem na kilka wybranych marek. Już niedługo zacznę się coraz częściej pojawiać w telewizji, wyskakiwać z każdej lodówki.

I co wtedy?

Obawiam się, że wszyscy będą mieli mnie już serdecznie dosyć.

Piłka się zmienia, zmienia się też praca sędziów. Spodziewa się pan jakichś nowinek?

Mówi się o sztucznej inteligencji, która miałaby być wykorzystywana w roli sędziów asystentów. Byłbym na razie z tym ostrożny. Wydaje mi się, że chyba tego nie doczekam.

Na szkoleniu, które Szymon Marciniak przeprowadził niedawno w Nowej Wsi, obecne były też panie, które gwiżdżą mecze piłki nożnej
Na szkoleniu, które Szymon Marciniak przeprowadził niedawno w Nowej Wsi, obecne były też panie, które gwiżdżą mecze piłki nożnej Podkarpacki Związek Piłki Nożnej
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24