Spis treści
Wigilia Bożego Narodzenia była wielką uroczystością. Dawne opisy wspominają, że we dworach od świtu służba wychodziła na ryby. Obrus koniecznie zasłany być musiał na sianie. Jak zwykle - niecierpliwie czekano pierwszej gwiazdy; gdy ta zajaśniała, zbierali się goście i dzieci, rodzice wychodzili z opłatkiem na talerzu, a każdy z obecnych biorąc opłatek, obchodził wszystkich zebranych, nawet służących i łamiąc go, powtarzał słowa: bodajbyśmy na przyszły rok łamali go ze sobą.
W pierwszym świątecznym dniu dziewiętnastowieczni rzeszowianie spieszyli na jasełka organizowane przez różne instytucje charytatywne oraz dobroczyńców, wśród których wymieńmy hrabinę Wallisową ze Słociny. „Trudno sobie wyobrazić - pisały rzeszowskie gazety, jaką pracą i poświęceniem przezacne Mateczki z Ochronki im. Leona XIII potrafiły przysposobić maleństwa grające pastuszków, Trzech Króli i króla Heroda”. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia - św. Szczepana młodzież posypywała się nawzajem owsem. Szczególnie dotkliwie odczuwały to dziewczęta i w końcu zwyczaju tego trzeba było zabronić pod karą grzywny bądź aresztu, co uczyniła Rada Miejska. Składano również wizyty dygnitarzom miejskim: członkowie rady miejskiej u burmistrza i księdza proboszcza rzeszowskiej fary, gdzie łamano się opłatkiem. Nie zapomniano nawet o gościnie u „propinatora miejskiego” - Żyda, który zajmował się sprzedażą alkoholu, a który podejmował świątecznych gości wyborną wódką i rybami przyrządzonymi na żydowski sposób...
W podkarpackich kościołach prześcigano się w wyszukanych pomysłach na żłóbki pańskie. W jarosławskim klasztorze Panien Benedyktynek w osiemnastym stuleciu szopka miała kilkadziesiąt figurek (podobnie jak w szopce krakowskiej z dziewiętnastego stulecia), a Boża Dziecina przyodziana była w bogate szaty wysadzane perłami. Poeta i nauczyciel synów króla Kazimierza Jagiellończyka, Filip Kallimach, pisał, iż w XV wieku franciszkańscy obserwanci upominani byli przez arcybiskupa lwowskiego Grzegorza z Sanoka, że w dzień Bożego Narodzenia przyciągają wiernych „mało pobożnymi ceremoniami”, wystawiając w kościele wołu oraz osła i żłóbek z Dzieciątkiem. W końcu szopki ruchome wyszły poza kościoły... Po okolicznych domach inscenizowano Boże Narodzenie. Taka ruchoma szopka była np. w 1837 r. w Medyce, uwieczniona przez Kajetana Kielisińskiego - bibliotekarza znanego ziemianina, bibliofila i polityka Gwalberta Pawlikowskiego z Medyki, ale także w Sieteszy koło Łańcuta. Ta ostatnia, składająca się z kilkudziesięciu ruchomych kukiełek - na które składały się także osoby Żyda, Cygana poganiającego niedźwiedzia i... czarownicy z maselniczką, której, dzięki specjalnej konstrukcji, śmierć ścinała głowę kosą - ozdobiona była kolorową bibułą, umieszczaną w oknach szopki, podświetlanych światłem ze świec. Była też gwiazda zdobiona czerwonym celofanem... Także w Dąbrówkach szopka przypominała malutki teatrzyk z tylnym otworem, przez który wkładano figurki.
A w galicyjskim Rzeszowie?
Prawie sto trzydzieści lat temu - w 1894 roku - jak donosiły miejskie gazety: „święta tegoroczne nie najlepiej dopisały”. Dlaczego? Otóż kilkudniowa odwilż nie pozwoliła korzystać ze zwykłej w tym czasie sanny. Co więcej, prawie niemożliwe były miejskie przechadzki. „Liczniejsze zebrania odbywały się w domach prywatnych, czego dowodem były rzęsiście oświetlone okna”. Proszono, by we wspomnianym roku ograniczyć wysyłanie „powinszowań” na cennych kartach, powstrzymać się od hucznych zabaw, a datki przeznaczyć na cele dobroczynne - rok bowiem kolejny 1895 planowano obchodzić jako rok żałoby kolejnej rocznicy zaborów polskich. W Towarzystwie Gimnastycznym Sokół zaplanowano - jak od lat - jasełka, z których dochód miał być przekazany na restaurację kościoła ojców bernardynów rzeszowskich. Wystąpić miały dzieci z pobliskiego Czudca ze swoim wikarym księdzem Walczyńskim. Ponad czterdziestka dzieci w wieku od 5 do 12 lat urzekła Rzeszowian „pewnością i swobodą ruchów nadto malowniczymi strojami i udatnym śpiewem”.
Rzucanie owsem niezdrowe dla oczu...
Co do drugiego dnia świąt - gazety uprzedzały mieszkańców, że „zwyczaj wzajemnego się obrzucania owsem stał się przedmiotem uwag ze strony lekarzy jako niezdrowy dla oczu...” Amatorów tego zwyczaju zjawia się na miejskich chodnikach mnóstwo: „są to wyrostki z naładowanymi kieszeniami, którzy w brutalny sposób rzucają owsem w oczy kobiet...”.
Z kolei cztery lata później w 1900 roku w „Przyjaźni” rzeszowskiej (organizacji dobroczynnej) łamano się opłatkiem wśród nastroju prawdziwie uroczystego”. Liczba uczestników była tak wielka, że zabrakło krzeseł i ławek. Śpiewano staropolskie kolędy „przerywane toastami i serdecznymi życzeniami”. Uczyniono również kwestę dla jednego z chorych członków Towarzystwa.Podobne gesty w okresie świątecznym organizowało Towarzystwo Pań św. Wincentego a Paulo, które organizowało „wentę” na rzecz ubogich pod przewodnictwem pani Heleny Jędrzejowiczowej żony marszałka Rzeszowskiej Rady Powiatowej.
Uchodźcy z Wołynia u hrabiego Potockiego
W swoich wspomnieniach Alfred hr. Potocki pisał, że zazwyczaj, że „Nadeszło Boże Narodzenie i stosownie do naszych zwyczajów obchodziliśmy je w zamku w towarzystwie naszych przyjaciół”. Zawsze na ten czas powracał do Łańcuta na Boże Narodzenie i Nowy Rok, które spędzał w gronie rodziny i bliskich przyjaciół, jak np. matki Elżbiety Potockiej, księcia Leona Sapiehy czy hrabiego z Czech Alfonsa Clary-Aldringen. Potocki wspominał, że w czasie świąt: „Piliśmy poncz i polowaliśmy. Pierwszego stycznia - obudziły mnie fanfary. Orkiestra straży pożarnej z Łańcuta grała pod mymi oknami. W dzień Nowego Roku, według zwyczaju, duchowieństwo i władze miejskie przyszły złożyć życzenia. Trzeba było wstać”.
Jednak już w czasie II wojny światowej w 1939 roku roku nie było tak miło... Potocki przeczytał otrzymany od papieża Piusa XII apel z okazji świąt Bożego Narodzenia do wszystkich katolików proszący, by wszyscy pracowali dla pokoju, choć z uczuciem niemocy, lecz ufając, że Bóg w końcu odwróci i zetrze z powierzchni ziemi te ohydne wojenne zbrodnie. „A ja miałem bardzo ważny powód do podziękowania Bogu, bowiem w wieczór Bożego Narodzenia znienacka przyjechała ciocia Helena Potocka z trojgiem dzieci Romana, wszyscy zdrowi i cali. Dzisiaj jeszcze czuję radość z jej przyjazdu”. Chodzi o ucieczkę z Wołynia z Wołynia, z Derażnego Anny z Czetwertyńskich Potocką z teściową, Heleną Potocką, oraz z dziećmi Markiem, Romanem, Marią, Elżbietą i Heleną. Mąż Anny - Roman (kuzyn Alfreda Potockiego) i wojskowy uważany był za zaginionego (odnalazł się w Rumunii w 1939 roku).
„Mieliśmy dwa drzewka na Boże Narodzenie. Jedno w zamku, a drugie w mieście dla biednych dzieci. Urządziliśmy tak, by otrzymały upominki, obfity posiłek, obuwie, ciepłe ubrania. I pożegnaliśmy najgorszy rok”. Dzieci rodziny Potockich z Wołynia zapamiętały wówczas smak mlecznej zupy z bakaliami, która nie smakowała Helence. Od kłopotu jej zjedzenia wybawił ją sługa zamkowy - Peszko, który zabrał talerz dziewczynki z niezjedzoną zupą, mówiąc głośno: „Widzę, że panna hrabianka już skończyła”...
W kolejnym roku wojny Alfred Potocki zapamiętał wiatr wiejący od stepów Rosji, który mroził krew. W zamku zaczęto przygotowywać Gwiazdkę dla dzieci. „Zwykle w zamku robiliśmy choinkę i uroczystość wigilijną dla służby. Na dworze wiatr wył i padał śnieg”. Boże Narodzenie zaczęło się więc mszą w kościele z muzyką, potem Potoccy poszli do klasztoru Sióstr Boromeuszek, gdzie była przewidziana zabawa dla prawie 200 dzieci. „Przygotowując się starannie przez cały rok, z dodatkowymi kilkoma zakupami uczynionymi w Wiedniu, mogłem dać każdemu dziecku ubranie, parę skarpetek, worek orzechów i ciastko z jabłkami. Nazajutrz przyjąłem osiemdziesiąt innych dzieci z Dąbrówek i ze Smolarzyn. Dostały one posiłek przy drzewku obwieszonym upominkami. Tyle było do zrobienia dla dzieci w tym czasie, a tak mało posiadałem zasobów”.
Trzy hostie...
Ciekawostką związaną z okresem świąt Bożego Narodzenia jest osoba karmelitańskiego papieża - świętego Telesfora, którego podobiznę znajdziemy choćby w podkarpackim Pilźnie. Papież Telesfor podjął decyzję o śpiewie hymnu Gloria in excelsis Deo- Chwała na wysokości Bogu - podczas odprawiania mszy w Boże Narodzenie. Z Telesforem wiążę się również ustanowienie zwyczaju odprawiania trzech mszy tegoż dnia: ta o północy miała być pamiątką narodzin Zbawiciela, msza o świcie miała przypominać adorację Dzieciątka przez pasterzy, a trzecia (odprawiana w ciągu dnia) miała być pamiątką objawienia się Zbawiciela wszystkim ludziom. Właśnie dlatego świętego Telesfora przedstawia się w ikonografii z kielichem i potrójną hostią, a że był karmelitą, także w karmelitańskim habicie...
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kurdej-Szatan wraca do TVP! To już pewne, szykują dla niej coś specjalnego
- Były ukochany Maryli nieźle się urządził! Jasiński mieszka lepiej niż ona! | ZDJĘCIA
- Prywatne nagranie Sary James wyciska łzy z oczu. Oddała hołd ukochanej babci
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie