Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tak na Podkarpaciu było w świąteczne wieczory

Arkadiusz Bednarczyk
Dlaczego Święty Telesfor jest bożonarodzeniowym papieże.
Dlaczego Święty Telesfor jest bożonarodzeniowym papieże. Arkadiusz Bednarczyk
Święta Bożego Narodzenia to wyjątkowy czas dla chrześcijan. W tym czasie od stuleci świętowano w dworach, wiejskich domach i mieszczańskich kamienicach. Zdarzyło się i tak, że okres świąt trzeba było przeżywać podczas ostatniej wojny...

Spis treści

Wigilia Bożego Narodzenia była wielką uroczystością. Dawne opisy wspominają, że we dworach od świtu służba wychodziła na ryby. Obrus koniecznie zasłany być musiał na sianie. Jak zwykle - niecierpliwie czekano pierwszej gwiazdy; gdy ta zajaśniała, zbierali się goście i dzieci, rodzice wychodzili z opłatkiem na talerzu, a każdy z obecnych biorąc opłatek, obchodził wszystkich zebranych, nawet służących i łamiąc go, powtarzał słowa: bodajbyśmy na przyszły rok łamali go ze sobą.

W pierwszym świątecznym dniu dziewiętnastowieczni rzeszowianie spieszyli na jasełka organizowane przez różne instytucje charytatywne oraz dobroczyńców, wśród których wymieńmy hrabinę Wallisową ze Słociny. „Trudno sobie wyobrazić - pisały rzeszowskie gazety, jaką pracą i poświęceniem przezacne Mateczki z Ochronki im. Leona XIII potrafiły przysposobić maleństwa grające pastuszków, Trzech Króli i króla Heroda”. W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia - św. Szczepana młodzież posypywała się nawzajem owsem. Szczególnie dotkliwie odczuwały to dziewczęta i w końcu zwyczaju tego trzeba było zabronić pod karą grzywny bądź aresztu, co uczyniła Rada Miejska. Składano również wizyty dygnitarzom miejskim: członkowie rady miejskiej u burmistrza i księdza proboszcza rzeszowskiej fary, gdzie łamano się opłatkiem. Nie zapomniano nawet o gościnie u „propinatora miejskiego” - Żyda, który zajmował się sprzedażą alkoholu, a który podejmował świątecznych gości wyborną wódką i rybami przyrządzonymi na żydowski sposób...

W podkarpackich kościołach prześcigano się w wyszukanych pomysłach na żłóbki pańskie. W jarosławskim klasztorze Panien Benedyktynek w osiemnastym stuleciu szopka miała kilkadziesiąt figurek (podobnie jak w szopce krakowskiej z dziewiętnastego stulecia), a Boża Dziecina przyodziana była w bogate szaty wysadzane perłami. Poeta i nauczyciel synów króla Kazimierza Jagiellończyka, Filip Kallimach, pisał, iż w XV wieku franciszkańscy obserwanci upominani byli przez arcybiskupa lwowskiego Grzegorza z Sanoka, że w dzień Bożego Narodzenia przyciągają wiernych „mało pobożnymi ceremoniami”, wystawiając w kościele wołu oraz osła i żłóbek z Dzieciątkiem. W końcu szopki ruchome wyszły poza kościoły... Po okolicznych domach inscenizowano Boże Narodzenie. Taka ruchoma szopka była np. w 1837 r. w Medyce, uwieczniona przez Kajetana Kielisińskiego - bibliotekarza znanego ziemianina, bibliofila i polityka Gwalberta Pawlikowskiego z Medyki, ale także w Sieteszy koło Łańcuta. Ta ostatnia, składająca się z kilkudziesięciu ruchomych kukiełek - na które składały się także osoby Żyda, Cygana poganiającego niedźwiedzia i... czarownicy z maselniczką, której, dzięki specjalnej konstrukcji, śmierć ścinała głowę kosą - ozdobiona była kolorową bibułą, umieszczaną w oknach szopki, podświetlanych światłem ze świec. Była też gwiazda zdobiona czerwonym celofanem... Także w Dąbrówkach szopka przypominała malutki teatrzyk z tylnym otworem, przez który wkładano figurki.

A w galicyjskim Rzeszowie?

Prawie sto trzydzieści lat temu - w 1894 roku - jak donosiły miejskie gazety: „święta tegoroczne nie najlepiej dopisały”. Dlaczego? Otóż kilkudniowa odwilż nie pozwoliła korzystać ze zwykłej w tym czasie sanny. Co więcej, prawie niemożliwe były miejskie przechadzki. „Liczniejsze zebrania odbywały się w domach prywatnych, czego dowodem były rzęsiście oświetlone okna”. Proszono, by we wspomnianym roku ograniczyć wysyłanie „powinszowań” na cennych kartach, powstrzymać się od hucznych zabaw, a datki przeznaczyć na cele dobroczynne - rok bowiem kolejny 1895 planowano obchodzić jako rok żałoby kolejnej rocznicy zaborów polskich. W Towarzystwie Gimnastycznym Sokół zaplanowano - jak od lat - jasełka, z których dochód miał być przekazany na restaurację kościoła ojców bernardynów rzeszowskich. Wystąpić miały dzieci z pobliskiego Czudca ze swoim wikarym księdzem Walczyńskim. Ponad czterdziestka dzieci w wieku od 5 do 12 lat urzekła Rzeszowian „pewnością i swobodą ruchów nadto malowniczymi strojami i udatnym śpiewem”.

Rzucanie owsem niezdrowe dla oczu...

Co do drugiego dnia świąt - gazety uprzedzały mieszkańców, że „zwyczaj wzajemnego się obrzucania owsem stał się przedmiotem uwag ze strony lekarzy jako niezdrowy dla oczu...” Amatorów tego zwyczaju zjawia się na miejskich chodnikach mnóstwo: „są to wyrostki z naładowanymi kieszeniami, którzy w brutalny sposób rzucają owsem w oczy kobiet...”.

Z kolei cztery lata później w 1900 roku w „Przyjaźni” rzeszowskiej (organizacji dobroczynnej) łamano się opłatkiem wśród nastroju prawdziwie uroczystego”. Liczba uczestników była tak wielka, że zabrakło krzeseł i ławek. Śpiewano staropolskie kolędy „przerywane toastami i serdecznymi życzeniami”. Uczyniono również kwestę dla jednego z chorych członków Towarzystwa.Podobne gesty w okresie świątecznym organizowało Towarzystwo Pań św. Wincentego a Paulo, które organizowało „wentę” na rzecz ubogich pod przewodnictwem pani Heleny Jędrzejowiczowej żony marszałka Rzeszowskiej Rady Powiatowej.

Uchodźcy z Wołynia u hrabiego Potockiego

W swoich wspomnieniach Alfred hr. Potocki pisał, że zazwyczaj, że „Nadeszło Boże Narodzenie i stosownie do naszych zwyczajów obchodziliśmy je w zamku w towarzystwie naszych przyjaciół”. Zawsze na ten czas powracał do Łańcuta na Boże Narodzenie i Nowy Rok, które spędzał w gronie rodziny i bliskich przyjaciół, jak np. matki Elżbiety Potockiej, księcia Leona Sapiehy czy hrabiego z Czech Alfonsa Clary-Aldringen. Potocki wspominał, że w czasie świąt: „Piliśmy poncz i polowaliśmy. Pierwszego stycznia - obudziły mnie fanfary. Orkiestra straży pożarnej z Łańcuta grała pod mymi oknami. W dzień Nowego Roku, według zwyczaju, duchowieństwo i władze miejskie przyszły złożyć życzenia. Trzeba było wstać”.

Jednak już w czasie II wojny światowej w 1939 roku roku nie było tak miło... Potocki przeczytał otrzymany od papieża Piusa XII apel z okazji świąt Bożego Narodzenia do wszystkich katolików proszący, by wszyscy pracowali dla pokoju, choć z uczuciem niemocy, lecz ufając, że Bóg w końcu odwróci i zetrze z powierzchni ziemi te ohydne wojenne zbrodnie. „A ja miałem bardzo ważny powód do podziękowania Bogu, bowiem w wieczór Bożego Narodzenia znienacka przyjechała ciocia Helena Potocka z trojgiem dzieci Romana, wszyscy zdrowi i cali. Dzisiaj jeszcze czuję radość z jej przyjazdu”. Chodzi o ucieczkę z Wołynia z Wołynia, z Derażnego Anny z Czetwertyńskich Potocką z teściową, Heleną Potocką, oraz z dziećmi Markiem, Romanem, Marią, Elżbietą i Heleną. Mąż Anny - Roman (kuzyn Alfreda Potockiego) i wojskowy uważany był za zaginionego (odnalazł się w Rumunii w 1939 roku).

„Mieliśmy dwa drzewka na Boże Narodzenie. Jedno w zamku, a drugie w mieście dla biednych dzieci. Urządziliśmy tak, by otrzymały upominki, obfity posiłek, obuwie, ciepłe ubrania. I pożegnaliśmy najgorszy rok”. Dzieci rodziny Potockich z Wołynia zapamiętały wówczas smak mlecznej zupy z bakaliami, która nie smakowała Helence. Od kłopotu jej zjedzenia wybawił ją sługa zamkowy - Peszko, który zabrał talerz dziewczynki z niezjedzoną zupą, mówiąc głośno: „Widzę, że panna hrabianka już skończyła”...

W kolejnym roku wojny Alfred Potocki zapamiętał wiatr wiejący od stepów Rosji, który mroził krew. W zamku zaczęto przygotowywać Gwiazdkę dla dzieci. „Zwykle w zamku robiliśmy choinkę i uroczystość wigilijną dla służby. Na dworze wiatr wył i padał śnieg”. Boże Narodzenie zaczęło się więc mszą w kościele z muzyką, potem Potoccy poszli do klasztoru Sióstr Boromeuszek, gdzie była przewidziana zabawa dla prawie 200 dzieci. „Przygotowując się starannie przez cały rok, z dodatkowymi kilkoma zakupami uczynionymi w Wiedniu, mogłem dać każdemu dziecku ubranie, parę skarpetek, worek orzechów i ciastko z jabłkami. Nazajutrz przyjąłem osiemdziesiąt innych dzieci z Dąbrówek i ze Smolarzyn. Dostały one posiłek przy drzewku obwieszonym upominkami. Tyle było do zrobienia dla dzieci w tym czasie, a tak mało posiadałem zasobów”.

Trzy hostie...

Ciekawostką związaną z okresem świąt Bożego Narodzenia jest osoba karmelitańskiego papieża - świętego Telesfora, którego podobiznę znajdziemy choćby w podkarpackim Pilźnie. Papież Telesfor podjął decyzję o śpiewie hymnu Gloria in excelsis Deo- Chwała na wysokości Bogu - podczas odprawiania mszy w Boże Narodzenie. Z Telesforem wiążę się również ustanowienie zwyczaju odprawiania trzech mszy tegoż dnia: ta o północy miała być pamiątką narodzin Zbawiciela, msza o świcie miała przypominać adorację Dzieciątka przez pasterzy, a trzecia (odprawiana w ciągu dnia) miała być pamiątką objawienia się Zbawiciela wszystkim ludziom. Właśnie dlatego świętego Telesfora przedstawia się w ikonografii z kielichem i potrójną hostią, a że był karmelitą, także w karmelitańskim habicie...

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24