Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ten koniec świata to nasze MIEJSCE NA ZIEMI

Jakub Hap
Huta Polańska leży w samym sercu Beskidu Niskiego, jest tam tylko jeden dom. Jego lokatorów nie ciągnie do zgiełku miasta, choć są jeszcze młodzi. Poznajcie rodzinę Morawskich.

Wydarzenia, bez których nie moglibyśmy opowiedzieć Wam tej niezwykłej historii, zaczęły swój bieg w 1960 r. Wtedy właśnie Jacek Morawski, pochodzący z Gdyni, lecz pracujący w Szczecinie, postanowił rzucić dotychczasowe zajęcia i przenieść się na południe Polski.

Jedna Polska, a dwa światyChoć na wyjazd w góry zdecydował się na fali rosnącego zainteresowania Bieszczadami, postanowił osiedlić się w Beskidzie Niskim, mało znanym, ale z klimatem, który go porwał. Dzikim, nieokiełznanym, tajemniczym...

- Przyjeżdżając tu ojciec zastanawiał się pomiędzy Jasielem a Hutą Polańską - wybrał Hutę, gdyż nie była zupełnie odcięta od świata. Zamieszkał w budynku dawnej strażnicy WOP, który wydzierżawił wraz ziemią - by założyć gospodarstwo rolne. Przez kilka lat mieszkał sam, do czasu, kiedy poznał moją mamę. Pochodziła z Warszawy, do Huty zawitała z obozem wędrownym. Rodzice zakochali się w sobie, po ślubie wspólnie już prowadzili nieduże gospodarstwo. Mama pracowała również w szkole w pobliskich Polanach - opowiada Maciej Morawski.

Nasz rozmówca był drugim z trojga dzieci. Wczesne lata życia, mimo trudnych warunków bytowych rodziny, 44-letni dziś mężczyzna wspomina z łezką w oku.

- Gdy ojciec sprowadził się tu, na południowy wschód, opóźnienie cywilizacyjne tej części Polski było ogromne. W porównaniu z miastami poniemieckimi z północnego zachodu to był zupełnie inny świat... Nie było dróg dojazdowych, energii elektrycznej, bieżącej wody. Śmiało można powiedzieć, że tata przyjechał na antypody. Po moim urodzeniu sytuacja była niemal identyczna, żyliśmy w spartańskich warunkach. Mimo to dawaliśmy jakoś radę. Wspominając te lata pamiętam wędrówki do szkoły w Polanach, oddalonej od domu o pięć i pół kilometra, czy wielkie śniegi, które dziś pozostały już tylko wspomnieniem - wyznaje pan Maciej.

W 1985 r. jego rodzice, po kilku nieudanych próbach wykupu dzierżawionej ziemi oraz budynku, podjęli decyzję o wyjeździe na Pomorze. Pod Gdańskiem, bo tam się zatrzymali, pan Maciej skończył podstawówkę i zdał egzaminy do szkoły średniej. Wtedy okazało się, że dom w Hucie Polańskiej wraz z ziemią są jednak na sprzedaż. Morawscy bez zastanowienia podjęli decyzję o powrocie w Beskid Niski, ze sobą zabrali tam jednak tylko najmłodszą, niespełna roczną, córkę. Starsze potomstwo postanowiło zostać nad morzem.

- W pierwszym zderzeniu z zupełnie nową rzeczywistością, trochę się nią zachłysnąłem. Stwierdziłem: nie wracam. Szkołę średnią ukończyłem na Pomorzu, jednak już w pierwszej klasie zdałem sobie sprawę, że moje miejsce jest w małej miejscowości za Krempną. Postanowiłem, że wrócę do Huty Polańskiej i założę tam gospodarstwo agroturystyczne. Tak też zrobiłem. W urokliwym Beskidzie Niskim ponownie, i już na zawsze, zameldowałem się w 1991 r., tuż po maturze - mówi M. Morawski.

Warto marzyćNim marzenia pana Macieja mogły się ziścić, musiało upłynąć trochę czasu. Przyjmowanie turystów pod dach parterowego wówczas domu praktycznie nie wchodziło w grę, budynek trzeba było gruntownie wyremontować i rozbudować. Prace trwały kilka dobrych lat - Morawscy nie dysponowali oszczędnościami, które pozwoliłyby im wykonać wszystko w mig. W 1996 r. dom miał już poddasze, które pan Maciej pokój po pokoju urządzał pod miejsca noclegowe - własnym nakładem sił, jako samouk majsterklepka.

Pierwsi turyści zawitali do„Hajstry”, bo tak nazwane zostało nowo powstałe gospodarstwo agroturystyczne w Hucie Polańskiej, w 1998 r. - Pierwszy sezon turystyczny był bardzo skromniutki. Udało się nam uruchomić dziesięć miejsc. Wieść o powstających schroniskach rozprzestrzeniała się wtedy głównie pocztą pantoflową, internetu jeszcze nie znano. Nasze początki nie były więc łatwe, ale z czasem szło coraz lepiej. Inwestując w turystykę musieliśmy postawić wszystko na jedną kartę, gdyż dochody z gospodarstwa rolnego były niewystarczające -tłumaczy Maciej Morawski.

W 2000 r. „Hajstra” dysponowała już trzydziestoma miejscami noclegowymi. Z klimatyczną choć prostą świetlicą i, co najważniejsze, świetną atmosferą stworzoną przez gospodarzy oraz coraz chętniej i częściej odwiedzających schronisko gości.

Bo do tanga trzeba dwojgaDzisiejszy wygląd jedynego domu w Hucie Polańskiej nie jest już efektem pracy wyłącznie pana Macieja. Duży wkład w to dzieło ma jego małżonka, którą poznał w 2001 r. Krakowianka, z zawodu architekt, spadła mu jak gwiazdka z nieba.

- Magdę poznałem tak jak ojciec mamę. Zjawiła się w Hucie turystycznie, zawsze lubiła góry, choć wcześniej wybierała Tatry. W końcu pierwszy raz zdecydowała się na Beskid Niski i stało się. Z Krakowa przyniosła się na koniec świata - uśmiecha się M. Morawski.

Gdy pytamy panią Magdalenę, czym oczarował ją Beskid Niski, kobieta kręci głową. - Oczarował mnie przede wszystkim mój mąż. A co do Beskidu - zawsze chciałam mieszkać na wsi, która była bliska mojemu sercu, po części góralskiemu, bo dzieciństwo spędziłam w domu rodzinnym babci, w swojskim i spokojnym Krościenku nad Dunajcem. Muszę jednak przyznać, że po przeprowadzce do Huty życie zawodowe musiałam układać na nowo. Na szczęście moja profesja daje możliwość pracy nawet na końcu świata. Jak trzeba gdzieś jechać, to się jedzie - śmieje się mieszkanka Huty Polańskiej. Za zgiełkiem miasta czasami tęskni i chętnie wraca wtedy do ukochanego Krakowa, powłóczyć się po ulicach i odwiedzić najbliższych, którzy tam mieszkają.

Z naturą za pan bratMaciej i Magdalena Morawscy są szczęśliwymi rodzicami dwojga dzieci. Paweł jest studentem I roku geologii na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej, z kolei Weronika kończy szóstą klasę w Szkole Podstawowej w Krempnej. Dziewczynka w przyszłości chce być weterynarzem i najchętniej zostałaby w rodzinnej wsi.

Życie w Hucie Polańskiej toczy się spokojnie. Naszym bohaterom nie nudzi się w zaciszu miejsca, gdzie właściwie zatrzymał się czas. Pan Maciej nie wyobraża sobie życia w mieście, gdzie bywa jedynie na zakupach bądź w punkcie ksero, gdy żona jest w potrzebie. W Beskidzie Niskim czuje wolność, pani Magda także.

A „Hajstra” ma się dobrze. W pokojach z łazienkami odpocząć mogą tam obecnie 42 osoby. Hutę odwiedzają zarówno stali bywalcy - głównie z Małopolski, Podkarpacia i Mazowsza, ale i nowi goście, również z zagranicy. Cenią sobie, że w miejscowości tej próżno szukać zasięgu sieci komórkowych i jest możliwość odpoczynku od internetu - choć z powodu braku ogólnodostępnego wifi dzieci na początku kręcą nosem. Atrakcje urokliwej wsi szybko jednak pozwalają zapomnieć o niemożności sprawdzenia Facebooka czy surfowania po stronach. W zamian można dobrze zjeść, powłóczyć się po okolicy, pojeździć konno...

Gospodarstwo państwa Morawskich regularnie odwiedza też... dzika zwierzyna. Jelenie za oknem o poranku to w tym miejscu miła codzienność. Można też stanąć oko w oko z wilkami - jeśli tylko tego zechcą!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24