W sobotnią noc długo nie poszły spać tysiące rzeszowian. Mieszkańcy wybrali się na Noc Muzeów. Czekała ich moc atrakcji.
- Bardzo przejrzystą, dobrze podświetloną prezentację, z wyraźnymi opisami przygotowaliście - starszy pan oglądający przywilej dla szewców nadany przez Mikołaja Rzeszowskiego z Zerkowa, dziedzica Rzeszowa i Staromieścia (1569 r.) chwali pracowników Archiwum Państwowego, które przygotowało m.in. wystawę dokumentów królewskich, metrykalnych, szkolnych, fotografii i ulotek z lat 80-tych.
Szczególnie oblegane były gabloty na parterze. Pierwsza z wystawionym złym świadectwem gen. Sikorskiego z 1896 r., kiedy był uczniem I Gimnazjum w Rzeszowie. Druga - z dowodem tożsamości konia Omena, wydana przez rejonowego inspektora koni w Kielcach oraz z książeczką zdrowia prostytutki z 1920 r.
- No proszę, i to było legalne. Posłuchajcie. Tu jest fragment regulaminu dla prostytutek z 1888 r. - śmieje się Kacper z Rzeszowa i czyta fragmenty: - Nie wolno im przesiadywać w oknach, stać w bramach lub w drzwiach wchodowych domów celem przywabialności do siebie mężczyzn. Wolno nierządnicom zamieszkiwać wszystkie dzielnice, z wyjątkiem najbliższego sąsiedztwa publicznych i większych prywatnych zakładów naukowych, kościołów i klasztorów/. Nie wolno im wydalać się z miasta bez wymeldowania się w biurze sanitarnem. Zabronione jest wabienie na ulicach lub w innych publicznych miejscach ruchem lub słowem, znajdować się w nieprzyzwoitem ubraniu.
Cała prawda o Uszatku
W Muzeum Dobranocek prawdziwe oblężenie. I dzieci i dorośli mają ubaw. "Cała prawda o Uszatku. Jawne. Ministerstwo Spraw Dobranockowych" - w tę noc akta "tajnego agenta" niedźwiadka są do wglądu. Dzieci słyszą, że bajkowy miś, którego pomysłodawcą był literat Czesław Janczarski i artysta grafik Zbigniew Rychlicki, na początku miał się nazywać Wiercipiętek lub Podróżniczek.
- Może dolary pani kupi - zwitki banknotów spod długiego płaszcza wysuwa pani Halina, pracownik muzeum przebrana za cinkciarza z PRL.
Jej kolega np. przyjmuje donosy na Uszatka.
Goście przeglądają teczkę misia. Śmieją się z pomysłowości kierowniczki i pracowników.
- Świetne - komentują opisy. - Rysopis: oczy czarne, jak węgielki. Włosy: brązowe futerko. Znaki szczególne: klapnięte uszko. Wykształcenie: uczęszcza do publicznego przedszkola. Wykształcenie specjalne: potrafi śpiewać, tańczyć i układać wspaniałe rymowanki. Służba wojskowa: uregulowany stosunek.
Tłumy odwiedzających w IPN
Przed Instytutem Pamięci Narodowej mieszkańcy Rzeszowa ustawiają się jeszcze przed otwarciem. Chcą zdobyć wejściówki do archiwów. To atrakcja, jaką IPN funduje tylko w Noc Muzeów. Mogą wejść tylko cztery grupy po 20 osób. Wchodzimy z jedną z nich. Mijamy kilka zakodowanych, zabezpieczonych zamkami drzwi. Zwiedzanie rozpoczynamy w jednym z pięciu magazynów. Na półkach teczka na teczce.
- Akta zajmują 82 regały, 524 m kw. - mówi Paweł Fornal, pracownik IPN oprowadzający po archiwum. - Mamy też kilka szaf na dokumentację mikrofilmową. Najcenniejszy zbiór liczy ponad 14 tys. To akta tajnych współpracowników. Większość naszego zasobu to akta paszportowe.
Słyszymy, że w całej Polsce akta IPN mierzą 90 km, a zgromadzone w rzeszowskim oddziale - prawie 3 km.
Czy każdy może zajrzeć w akta, jeśli tak, to w jakie, czy są dobrze zabezpieczone przed zniszczeniem - dociekają zwiedzający.
Zajrzeliśmy też do pracowni rekonstrukcji akt. Jedna z pracownic pokazywała przyrząd, który nagrzewa się do 200 st.. Rozprasowuje nim pomięte, poszarpane cenne dokumenty.
Kartki wędrują potem do laminatora, skąd wychodzą zabezpieczone, czytelne. Czeka na to np. księga aresztowanych z Zamku, z lat 40 - tych.
Widzimy jeszcze przykładowe okładki teczek, m.in. tajnego współpracownika "Jaśmina", który rozpracowywał środowisko Solidarności, czy teczki kontrolno-obserwacyjnej przeciwko ks. Findyszowi. Do środka jednak zajrzeć nie wolno.
"Działalność pionu obserwacji SB" - pokaz filmu dokumentalnego także przyciąga wielu zainteresowanych.
Dodatkową atrakcją Muzeum Okręgowego, gdzie pokazano m.in. wystawę sztuki niezależnej artystów debiutujących w latach 1980-89 był recital aktora Jacka Bończyka. Niezwykły, bo na zamkniętym dziedzińcu, pod gołym niebem. I tak udany, że artysta grający na gitarze dwukrotnie bisował, serwując na koniec "Obławę" i "uchę w szklance lemoniady".
- Najchętniej bym się rozdzieliła na kawałki, bo tyle ciekawych, wartościowych rzeczy do zobaczenia w jednym czasie - mówiła Anna Kowalik. - Właśnie wracam z wnuczką z muzeum mleczarstwa, gdzie zobaczyła, jak dawniej robiło się masełko i kręciło śmietankę. Noc Muzeów - wspaniała sprawa. - Nogi bolą, ale dalej biegniemy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Narożna przeszła poważną operację. Latami ukrywała dolegliwości po porodzie
- Dramat Roksany: przyleciała do teściowej WYNAJĘTYM helikopterem! Oszczędza na własny?
- Pazura wziął kolejny ślub poza granicami Polski. Nikt się tego po nim nie spodziewał
- Michał Szpak w prześwitującej spódnicy. Te widoki trudno zapomnieć