Confetti i serpentyny z pierwszym gwizdkiem, potem pojedynki na przyśpiewki oraz wzajemne obrzucanie się obelgami. Tak właśnie wyglądają derby.
Część widowni ubrana na biało-niebiesko, po drugiej stronie tłum biało-czerwonych. W sumie ok. sześć tysięcy sympatyków piłki nożnej, takich meczów nie ma na co dzień.
Zaczęło się od tego, że stalowcy mieli kłopoty z wejściem na stadion, gdyż 1200 biletów przekazanych przez Resovię okazało się niewystarczające. Udało się jednak z tym uporać. Ci, którym brakło wejściówek kupili je w kasach. Potem zaczęło się święto.
Obóz "pasiaków" nakręcali dwaj wodzireje. Wyposażeni w megafony podpowiadali, co będzie śpiewane lub skandowane, a reszta grupy odpowiadała gromkimi okrzykami.
W sektorze biało-niebieskich, aż takiej organizacji nie było, ale okrzyki były równie głośne i urozmaicone. Nie do opisania był szał po golach.
Pierwszy taki wybuchł po stronie biało-czerwonych. Z zadaszenia trybun spadła ogromna flaga tzw. "sektorówka", potem kibice wyciągnęli kolejną.
Dodatkowo przez cały mecz wisiał transparent na dachu wieżowca sąsiadującego ze stadionem. Po przerwie szczęścia więcej było po w drugim obozie.
Piłkarze Stali byli bezpieczni
Piłkarze Stali byli bezpieczni
Tym razem obeszło się bez incydentów podczas wchodzenia i wychodzenia piłkarzy Stali do budynku klubowego i na płytę boiska. Choć piłkarze mieli trochę obawy przed wyjściem z autobusu. - Nie ma co tego roztrząsać. Ochroniarze stali cały czas przy nas, organizacja była dobra, swoje również zrobił specjalny rękaw, przez który piłkarze wchodzili na płytę - mówi Jacek Szczepaniak, prezes Stali. - Oczywiście znaleźli się tacy, którzy gdzieś tam obrzucali nas obelgami, ale nie mam tego za złe organizatorom, bo sam przygotowuję takie mecze i wiem, że nie wszystkich da się upilnować.
Kibice Stali dali jednak plamę rzucając petardami w ochroniarzy, co wywołało mały pożar i przerwanie meczu na kwadrans.
- Poza zachowaniem z petardami nie stwierdziliśmy innych incydentów, ani bójek zarówno przed, w czasie jak i po meczu - poinformował rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie, Zbigniew Kocój.
Większych zniszczeń nie zanotowano również na samym stadionie.
- W miejscu, którym paliły się serpentyny uszkodzeniu uległ tartan, poza tym mocno pogiętych jest kilka barierek odgradzających trybuny od boiska - powiedział Zbigniew Wiech, dyrektor Resovii.
Po meczu szczęśliwi z remisu kibice Stali, pod eskortą policji, wrócili pod swój stadion, gdzie się rozeszli. Smutni resoviacy zostali, rozprawiając wspólnie przy piwie, w którym momencie można było jeszcze przychylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?