Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Malasiński, zawodnik Swindon Wildcats: z kibicami chodzę na piwo

Rozmawiał Grzegorz Boczar, WielkA Brytania
Tomasz Malasiński (w białej koszulce) w barwach Ciarko PBS Banku Sanok występował w latach 2010-13.
Tomasz Malasiński (w białej koszulce) w barwach Ciarko PBS Banku Sanok występował w latach 2010-13. NICKY PEARCE
Reprezentant Polski Tomasz Malasiński, zawodnik brytyjskiego zespołu Swindon Wildcats, opowiada nam o życiu na obczyźnie.

- Dlaczego trzykrotny mistrz Polski przeniósł się do Anglii, gdzie hokej cieszy się nikłą popularnością?

- Zawsze chciałem spróbować gry za granicą. Taka szansa pojawiła się jeszcze, gdy grałem w Sanoku, wtedy jednak po sezonie skusiłem się na przenosiny do Krynicy, później do Tychów. Gdy mój menedżer ponownie zaproponował Wielką Brytanię, zdecydowałem się na wyjazd.

- Klub, który wybrałeś, to przeciętna ekipa. Pożegnałeś się z aspiracjami?

- W wieku 28 lat na NHL raczej za późno, cha, cha! A na poważnie, to moja żona mieszka w Anglii od dwóch lat, chcemy wreszcie być blisko siebie. Iza pracuje jako fryzjerka w Kingston k. Londynu, więc oferta ze Swindon, które leży nie tak daleko od stolicy, odpowiadała mi. Bardzo ważna jest też stabilizacja finansowa. W Polsce grałem w czołowych klubach, więc zarabiałem dobrze; tyle że czasami tylko na papierze. W Anglii nie ma mowy o opóźnieniach, obietnicach bez pokrycia, problemach ze sprzętem, a i finansowo zyskałem. I obojgu nam podoba się życie tutaj. Walczę o kontrakt w Swindon na kolejny sezon, a z czasem chciałbym otrzymać ofertę z ekstraklasy.

- Opowiedz o klubie, kibicach...

- Hokej w Wielkiej Brytanii to głównie show, propozycja dla mieszkańców, i trochę biznes - bo kluby muszą znaleźć pieniądze na swoje utrzymanie. Niemniej, a może właśnie dlatego, każdy chce wygrać ligę. Na ligę przychodzi regularnie 1100 osób. Jest mały klub kibica, słychać bęben. Nie spotkałem się z gwizdami. Poznałem jednego Polaka, który przychodzi na każdy mecz; w kraju był fanem GKS-u Tychy! Aby bawić widzów, organizuje się konkursy i pokazy w przerwach między tercjami. Po meczu u siebie cała moja drużyna obowiązkowo idzie do pubu, gdzie w luźnej atmosferze roz- mawiamy z kibicami.

Drobni biznesmeni za niewielkie pieniądze mogą zostać sponsorami danego zawodnika. Ja np. reklamuję małe biuro przewozowe, prowadzone przez małżeństwo, które spotkałem przed sezonem. Tak poszerza się krąg ludzi zaangażowanych we wspieranie klubu.

Cudzoziemcy zwykle podpisują kontrakty, które pozwalają im się skupić na grze. Natomiast angielscy hokeiści to najczęściej półamatorzy; pracują i grają. Dlatego treningi u nas są trzy razy w tygodniu, a nie codziennie. Lodowiska są mniejsze, więcej się gra ciałem.

- Jak wspominasz Sanok?

- Bardzo mi się podobało. Trochę "zgrzytnęło" pod koniec mojego pobytu, gdy mimo sześciu zwycięstw z Cracovią w sezonie zasadniczym przegraliśmy z nią w play-offach. Kibice zarzucali zawodnikom, że się nie przyłożyli wtedy do gry. A ja zaręczam, że każdy z nas zostawił na tafli całe serce. Do tego doszły zmiany w zarządzie, nie miałem pewności, co dalej. Pojawiła się oferta z Krynicy, bardzo atrakcyjna finansowo. Szkoda, że to były gruszki na wierzbie… Gdy rozstawałem się z KH, klub miał pewne zaległości wobec mnie, ale po trzech miesiącach zostały one wyrównane. Nie ma tematu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24