Tragiczny finał poszukiwań 27-letniego mieszkańca Nehrybki pod Przemyślem

- Z żalem i bólem piszę o tym. Mój Marcin spocznie, tu w Nahrybce, gdzie się wychował wśród rodziny i przyjaciół, znajomych - napisała na portalu społecznościowym Facebook mama poszukiwanego 27-latka.

27-letni Marcin 22 lutego br. wyjechał swoim samochodem wraz z kolegą do pracy w Holandii. Nie wiodło mu sie tam szczególnie dobrze.

25 marca Marcin o godz. 22:10 wysłał wiadomość SMS do matki z prośbą, by częściej się do niego odzywała. Tego samego dnia, późnym wieczorem wybuchła awantura pomiędzy Marcinem, a jego kolegą. Po niej Marcin zabrał część swoich rzeczy i odjechał, nie mówiąc dokąd jedzie.

Jak się okazało dojechał do miejscowości Middenmeer, zaledwie 11 km od Medemblik. Samochód zaparkował na placyku pod kościołem. Podszedł do najbliższego domu i zapukał do drzwi jakiejś kobiety. Gdy zobaczył z oddali zbliżający się samochód uciekł do znajdującego sie przy tym domu ogrodu. Zgubił tam dokumenty.

Poszedł na posterunek policji, ale policjanci szybko go odesłali.

Marcin był widziany w Wieringerwerf na stacji benzynowej. Z nagrań monitoringu wiadomo, że na stacji dziwnie się zachowywał. Oglądał się za siebie. Bał się nadjeżdżających aut.

Później zauważono go także w Wervershoof. Za każdym razem prosił o pomoc i mówił, że został okradziony.

Wielomiesięczne poszukiwania Marcina mają niestety, smutny finał. Ciało Polaka znaleziono w miejscowości Wieringermeer. Natrafili na nie robotnicy, którzy pracowali przy pogłębieniu przydrożnego rowu. Policja zleciła przeprowadzenie badań DNA i 1 listopada potwierdzono, że to zwłoki 27-latka z Nehrybki. Jak podały holenderskie portale, Polak nie zginął w wyniku przestępstwa. Przyczyną śmierci było utonięcie.

WIDEO: Każdego roku w Polsce ginie nawet 20 tysięcy osób