- Ci bandyci pędzili jak szaleni w swoich samochodach - opowiadali wczoraj reporterowi Nowin mieszkańcy ul. Slusarczyka na osiedlu Baranówka. - Wjeżdżali w zaparkowane auta. Nikt nie wie, kim byli.
W poniedziałek nadal widać było ślady demolki. Audi A4 z wgniecionym nadkolem, światłem kierunkowym, błotnikiem i zderzakiem. Porysowany błotnik i zniszczone tylne światło kierunkowe w volkswagenie transporterze. To tylko niektóre z uszkodzonych 12 pojazdów.
Twarze schowane za chustami
- Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, ze coś takiego może się wydarzyć na naszym osiedlu - mówi zdenerwowany Marian Sikora z ulicy Ślusarczyka oglądając zarysowany błotnik w daewoo matizie żony. - My i tak mieliśmy szczęście. Mercedes sąsiada, który jest taksówkarzem miał porysowany cały bok. Rano pojechał do blacharza - dodaje.
Jak opowiadają inni świadkowie, o godz. 14. na parking przy ulicy Ślusarczyka wjechały cztery samochody, w tym czarne bmw i czarne audi. Mężczyźni z twarzami zamaskowanymi chustami wysiedli na kilka minut. Potem wystartowali swoimi autami z pełną szybkością przepychając się i demolując zaparkowane samochody. Policję zaalarmowała mieszkanka osiedla, której podejrzenie wzbudziły zamaskowane twarze.
Jak dotąd nie złapano wandali.
To pierwszy taki przypadek
- Policja ustala numery rejestracyjne samochodów tych piratów i próbuje odnaleźć sprawców - informuje Bartosz Wilk z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. - Jeszcze nie wiadomo, jakie zarzuty będą im postawione - dodaje.
Według policyjnych raportów, Baranówka nie jest szczególnie niebezpiecznym osiedlem. Liczba interwencji nie jest wyższa niż w innych dzielnicach Rzeszowa.
- Dochodzi czasem do zakłóceń ciszy nocnej, uszkodzeń elewacji czy samochodów, ale nie odnotowano wcześniej podobnego zajścia - mówi Bartosz Wilk.
Złamany nos, podbite oko...
Mieszkańcy uważają, że niedzielna demolka to jakieś porachunki pseudokibiców. A te zdarzają się tu bardzo często. W nocy z środy na czwartek na tym osiedlu, niedaleko ul. Slusarczyka doszło do pobicia dwóch młodych ludzi. Kilku bandytów w kapturach pobiło bez powodu dwóch stojących chłopców. Jeden trafił do szpitala ze złamanym nosem, podbitym okiem, wyłamanym zębem, poobijanymi żebrami...
Napastnicy nawet nie spojrzeli na komórkę, która wypadła chłopcu z kieszeni.
- Oni dokładnie wiedzieli, po co idą! - komentuje kolega poszkodowanego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?