Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wpadka rzeszowskiej policji. Spisali nie tych, co trzeba

Anna Janik
Archiwum
- Wyszedłem na papierosa i zobaczyłem jak trzech kolesi w kapturach biegnie w moją stronę z zaciśniętymi pięściami. Myślałem, że chcą mnie napaść, a okazało się, że to policja! - mówi Krzysztof Kuraś.

30-latek swoje studio fotograficzne od 1,5 roku prowadzi w jednym z lokali w rzeszowskim Rynku. Mimo ruchliwej i tętniącej życiem zwłaszcza w nocy okolicy, na miejscu nigdy nie interweniowała policja. Aż do soboty.

Jak relacjonuje fotograf, razem ze swoimi znajomymi wyszedł przez zaplecze na papierosa. Nagle pod znajdującą się naprzeciw kamienicą przy ul. Matejki pojawiło się trzech dobrze zbudowanych, łysych mężczyzn. Na widok grupy fotografów założyli kaptury i zaczęli biec w ich stronę.

- Nie mieli mundurów, byli ubrani w dżinsy i czarne kurtki. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że to mogą być policjanci - podkreśla Krzysztof Kuraś.

Biegli, bo tamci uciekali

30-latek zabarykadował się ze swoimi znajomymi w środku lokalu. Mimo to mężczyźni za wszelką cenę chcieli się dostać do środka. Krzyczeli, żeby im otworzył, kopali w drzwi. Wystraszony właściciel studia zadzwonił na policję, od której dowiedział się, że funkcjonariusze nie przyjadą na miejsce, bo...stoją właśnie przed jego drzwiami! Wpuścił ich dopiero wtedy, kiedy zobaczył odznaki. Policjanci wylegitymowali znajdujące się w lokalu osoby, ale nie wyjaśnili dlaczego.

Rzecznik rzeszowskiej komendy, podkom. Adam Szeląg tłumaczy, że policja prowadziła w tym miejscu działania związane z nocną kradzieżą.

- Mieliśmy informację, że w jednym z mieszkań w tej kamienicy mogła schronić się trójka mężczyzn podejrzanych o to przestępstwo - mówi.

Mogli być brutalniejsi

Mieszkania nikt nie otwierał, dlatego nieumundurowani policjanci w towarzystwie pracownika dochodzeniowego obserwowali okolicę. Kiedy w pobliżu zobaczyli młodych mężczyzn, którzy mogli odpowiadać rysopisowi sprawców chcieli ich wylegitymować.
- Ale ci zaczęli uciekać, co wzbudziło uzasadnione podejrzenie policjantów - twierdzi rzecznik.

I dodaje, że funkcjonariusze założyli nakrycia głowy, bo zaczął padać śnieg. Poinformowali też mężczyzn, że są z policji. Tego z kolei nie potwierdza Krzysztof.

- Może i krzyczeli, ale ja tego nie słyszałem. Nie dzwoniłbym przecież do dyżurnego z prośbą o pomoc - odpiera zarzuty.

- Tak czy siak była to pomyłka, za którą nikt do tej pory mnie nie przeprosił. Nawet nie chcę myśleć, co byłoby, gdyby wpadli tu pół godziny wcześniej, kiedy w studio trwała sesja, a na miejscu był tłum stylistów, kosmetyczek i modelek. Straciłbym zaufanie moich klientów - kręci głową.

- Do nas nie wpłynęła żadna skarga od właściciela studia. Policjanci działali zgodnie z wszystkimi procedurami. Mało tego, mogli zastosować środki przymusu, ale tego nie zrobili - dodaje rzecznik rzeszowskiej policji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24