Wyciągali pieniądze z myślą o sobie

Jeden z wątków dotyczy kradzieży, której miał się dopuścić wiceprezes fundacji - mówi Kazimierz Łaba, zastępca prokuratora rejonowego w Jaśle. - Musimy wyjaśnić okoliczności fikcyjnego organizowania szkoleń. Badane są też sprawy plagiatu kilku wniosków o środki pomocowe, a także czerpania prywatnych korzyści przez szefów fundacji.

Według naszych informacji, jej szefowie mieli własne firmy, którym zlecali kosztowne opracowania różnych projektów. Biznes przynosił im spore dochody. Za koordynację tylko jednego z projektów wiceprezes fundacji miał pobrać 60 tys. zł. Mało tego, na poczet wynagrodzenia miał wynieść z jej siedziby część wyposażenia.
- Nie ma laptopa, dwóch telefonów komórkowych, a do tego dwóch wcześniej wykonanych opracowań - przyznaje nowy wiceprezes Fundacji Józef Lubaś. Stanowisko objął 15 grudnia ub. roku.

Co na to prezes fundacji? - Prezes jest dzisiaj na delegacji, był tylko przez chwilę w biurze, wyjechał i już go nie będzie - mówi pracownica. Telefon komórkowy nie odpowiadał.
Marian Gancarz, starosta jasielski, nie ukrywa, że wiedział o drobnych - jak mówi - nieprawidłowościach w działalności fundacji. - Jestem też członkiem fundatorem. Brałem udział w walnym zgromadzeniu, po którym komisja rewizyjna fundacji podjęła czynności kontrolne. Ich efektem było m.in. odwołanie wiceprezesa.

Starosta informuje, że na zlecenie starostwa Fundacja przeprowadziła w ub. roku dwa szkolenia: Jak wystartować w biznesie oraz na temat pozyskiwania środków zewnętrznych na finansowanie inwestycji. Rozliczono je na podstawie rachunków wystawionych przez fundację. Nieodpłatnie wykonała Plan Rozwoju Lokalnego dla Powiatu Jasielskiego.
Starosta nie ma sobie nic do zarzucenia. - To nie do mnie należała kontrola nad działalnością fundacji. Uprawniony do tego był minister spraw wewnętrznych.