Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyspa tysięcy kolorów

Norbert Ziętal
Wojciech Inglot w swoim laboratorium Fot. NORBERT ZIĘTAL
Wojciech Inglot w swoim laboratorium Fot. NORBERT ZIĘTAL
Zaścianek można mieć tylko w głowie. Geograficznie takie pojęcie nie istnieje – zwykł mawiać Wojciech Inglot. Potężną firmę kosmetyczną zbudował w Przemyślu.

Inne ulubione powiedzenie Inglota to „Gdzie teraz jesteśmy my, a gdzie oni”. Tak krótko podsumowuje tych, którzy albo starali się go zniechęcić do tego co robi „bo i tak się nie uda”, albo mówili mu, że coś trzeba zrobić inaczej, a on i tak stawiał na swoim.

Gdzie teraz jest Wojciech Inglot?

Razem z żoną Barbarą, z którą pod koniec lat 80. zaczynał kosmetyczny biznes, znaleźli się na 85. miejscu listy „Stu najbogatszych Polaków” miesięcznika ekonomicznego Forbes. Z majątkiem wycenianym na 150 mln złotych. Jeszcze nikt z Przemyśla na tej lub podobnej liście nigdy się nie znalazł.

Według niektórych, dane z rankingu i tak są niedoszacowane, bo polskie i zagraniczne fundusze inwestycyjne od ręki dałyby Inglotom za ich firmę, nawet dwa razy większą kwotę od forbesowej wyceny. Tyle tylko, że firma nie jest na sprzedaż.

Krótko pracował na państwowym

Jak to możliwe, że w Przemyślu, w regionie określanym jako Polska B lub nawet C, można zbudować firmę podziwianą nie tylko wśród fachowców branży kosmetycznej? Ludzie stojący z boku powiedzą, że ciężka praca właścicieli, upór i wiele wyrzeczeń. Ludzie bliżej znający właściciela firmy Inglot na pierwszym miejscu postawią pasję jej twórcy.

Zaczynał, jak wielu innych przedsiębiorców, w latach osiemdziesiątych. Myśl o założeniu własnej firmy krążyła w nim od czasu, gdy zaczął pracować w państwowej Polfie. Miał już wtedy za sobą wyjazd do USA. W Ameryce zafascynowało go to, jak kolorowe mogą być kosmetyki.

W ostatecznym podjęciu odważnego kroku pomógł mu... gen. Wojciech Jaruzelski. Generał wydał wówczas dekret, że państwowe przedsiębiorstwa mają się pozbywać niepotrzebnych urządzeń. Polfa znalazła takie sprzęty i poszukiwała kupca. Inglot nie zastanawiał się długo. Do swojej pierwszej inwestycji przekonał siostrę Elżbietę. To jego pierwszy wspólnik, do dzisiaj jest w firmie. Dzięki połączonym oszczędnościom mogli kupić urządzenia.

Inwestycja w... nocleg w prestiżowym hotelu

Nie od razu produkował kosmetyki. Pierwszy produkt to płyn do czyszczenia głowic magnetofonowych. Na malutkiej, białej, plastikowej buteleczce już wtedy dumnie prezentowała się nazwa firmy: Inglot. Pojawiły się pierwsze pieniądze, na razie małe, i pytanie co dalej. Akurat do Polski przyszła moda na dezodoranty w sztyfcie. Na nich zarobek był dużo większy.

Pierwsza poważna inwestycja? Wyjazd do Nowego Jorku na kongres Amerykańskiego Stowarzyszenia Chemików i Kosmetyków. Wynajął pokój w Waldorff Astroria. Jedna noc w nim kosztowała tyle, co półroczne zarobki w Polsce. Ale dla Inglota była to świadoma inwestycja w przyszłość. Poznał tam ludzi, którzy wtajemniczyli go w świat wielkiej chemii. Do dziś, przy wielu okazjach, powtarza, że jest im wdzięczny. Wtajemniczonym mówi o pożółkłej już kartkę papieru, na której jeden z poznanych wtedy ludzi napisał mu kilka wskazówek.

Po tym spotkaniu zdecydował się na produkcję lakierów do paznokci. Dopracował produkt i w 1987 r. pokazał go na targach. Ku uciesze konkurentów, którzy nie mogli się powstrzymać od złośliwych komentarzy, bo wyroby Inglota były trzy razy droższe.

Musimy być inni niż wszyscy

Koniec lat osiemdziesiątych. Przemiany ustrojowe w Polsce. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki sklepowe półki zapełniły się rozmaitymi towarami. Za komuny wystarczyło wyprodukować byle co, bo i tak był nabywca. Teraz to było za mało. Pojawiło się, nieznane dotąd słowo: konkurencja.

Inglot już wtedy wiedział, albo będzie inny niż wszyscy, albo padnie lub będzie malutką firemkę bez znaczenia. Tego nastawienia nie zmienił do dzisiaj.

Od zawsze czytał sporo fachowej literatury. Ten zwyczaj pozostał mu do dzisiaj. Ogromne ilości fachowych pism połyka zwłaszcza podczas długich podróży samolotem.

Czytał i kombinował w myślach

A wówczas myślał tak. Przychodzi klientka do sklepu a przed nią leżą na półkach dziesiątki, jak nie setki szminek. Którą wybrać, skoro żadnej nie zna? A może chciałaby wypróbować towar przed kupnem? I tak narodziły się testery Inglota. Wprawdzie testery były już w polskich sklepach, ale tylko dla klientek ekskluzywnych sklepów. Inglot zaoferował tę usługę tysiącom mniej zamożnych pań. Wręcz można było sobie w sklepie, za darmo zrobić makijaż. Strzał w dziesiątkę.

I następny pomysł. Własne szafy w drogeriach. Wówczas znowu nowość. Gdy i inni się zorientowali i zaczęli wstawiać szafy, Inglot zaczął je wycofywać.

Wyspy Inglota

- Wchodzi klientka i ma przed sobą wyroby wielu firm. Jej wola, którą wybierze, a sprzedawca i tak zarobi, obojętnie który produkt sprzeda – mówił wówczas Inglot.

I zdecydował się na wyjście z wieloasortymentowych drogerii i inwestycje we własne stoiska. Tak powstały słynne wyspy. Do niedawna można je było zobaczyć również w rzeszowskich galeriach handlowych. Wyspy z czasem przerodziły się w firmowe sklepy. Bardzo charakterystyczne, wyróżniające się pośród innych. W naszym regionie choćby w Galerii Auchan w Krasnem pod Rzeszowem.

Wyspy miały też aspekt czysto finansowy. Raz, detaliści w kosmetyce naliczają ogromne marże. Dzięki rezygnacji z pośredników, Inglot może znacznie obniżyć cenę, nie rezygnując z wysokiej jakości. Po drugie, firma ma szybki pieniądz, bezpośrednio ze swoich sklepów.

Z czasem Polska okazała się za ciasna dla prężnej firmy kosmetycznej. Pomógł przypadek.

W warszawskiej galerii handlowej stoisko Inglota wypatrzyli właściciele dużej firmy handlowej z Kanady. Spodobała im się do tego stopnia, że zaproponowali przemyskiej spółce inwestycje w swoich galeriach.

Kanadyjskiego Inglota wypatrzyła firma z Dubaju. A potem zadziałał już efekt spirali. Dzisiaj sklepy Inglota są w kilkunastu krajach na kilku kontynentach.

Zawsze starał się być krok przed innymi, ale też odróżniać się od innych.

Handluje bez reklamy

Konsekwentnie do dzisiaj unika reklamy. Jeszcze w żadnym piśmie nie zamieścił klasycznej promocji swojego produktu. Najlepszą dla niego reklamą są zadowolone klientki. To dość szokujące w zestawieniu ze znanym powiedzeniem, że „reklama dźwignią handlu”.

Sporo rzeczy stara się robić we własnym zakresie. Nie daje innym sprzedawać swoich produktów, od tego ma własne sklepy. Sam wytwarza ich wyposażenie. Sam drukuje ogromne, kolorowe plakaty do ozdabiania wnętrz.

Nie zatrudnia menedżerów, w firmie sam musi wszystkiego dopilnować. I co chyba najważniejsze i może najbardziej zaszokować. Przy powszechnym zafascynowaniu internetem, on unika wirtualnej sieci. Wyrobów Inglota nie można kupić w internetowych drogeriach. Strona internetowa jego firmy jest bardzo prosta, w czarno – białej tonacji. Tylko adres i zachęta do pracy, dla osób „lubiących zabawę kolorem”. Jedyny wyróżnik, to mała, czerwona szminka.

W dżinsach na zakupy

Wojciech Inglot, jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, może dziwić również stylem bycia. Nie jeździ ekskluzywnymi limuzynami, choć mógłby sobie pozwolić na najbardziej wypasioną furę. Dawniej lubował się w volvo, teraz jeździ kolejnym audi. Skryta elegancja, choć te auta też do najtańszych nie należą. Najczęściej sam prowadzi samochód. Dżinsy, sportowa bluza, to dość częsty ubiór. Równie często można go spotkać, robiącego zakupy w przemyskim supermarkecie.

Dzisiaj przemyskie imperium barw to dwie firm. Produkcyjna Inglot i handlowa Inglot RSC. Kilkuset pracowników, stabilne zarobki, choć może nie tak wysokie, o jakich możnaby marzyć. Ale za to do tej pory nikt nie stracił pracy z powodów ekonomicznej sytuacji firmy.

Jak jego, działająca na wielu rynkach firma, reaguje na obecny kryzys światowy?

- Pewne rzeczy importujemy, inne eksportujemy. Z uwagą śledzimy rynki – mówił podczas niedawnego spotkania przemyskiego sztabu antykryzysowego. Siedzący obok niego przedsiębiorcy mogli się tylko licytować wymienianiem trudności.

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24