Po kontroli recept, przeprowadzonej przez rzeszowski NFZ, do kasy oddziału wróciło 50 tys. zł.
Podczas ostatniej, ubiegłorocznej kontroli, sprawdzono recepty na leki refundowane, zrealizowane w 46 aptekach z całego regionu. Zakwestionowano m. in. te, na których brakowało daty wystawienia lub informacji o dawkowaniu.
-50 tys., które wróciło do kasy, to niewiele, jeśli weźmiemy pod uwagę, że w skali roku dopłaty do leków na Podkarpaciu sięgają już 200 mln zł - mówi Marek Jakubowicz, rzecznik oddziału NFZ w Rzeszowie.
Aptekarz może poprawić niewiele
Aptekarze tłumaczą, że jeśli trafia do nich nie w pełni wypełniona recepta, np. bez daty wystawienia, starają się mimo to nie odsyłać pacjenta z kwitkiem.
- Ryzykujemy, ale jak starszej, schorowanej osobie powiedzieć, by wracała do lekarza, czasem na drugi koniec miasta? Nie bez znaczenia jest fakt, że konkurencja na rynku jest tak duża, że farmaceuci czasem wolą wydać lek, choć recepta pozostawia wiele do życzenia, niż zniechęcić do siebie pacjenta - przyznaje kierownik jednej z rzeszowskich aptek.
Aptekarz może poprawić na recepcie niewiele. Zmiany są dopuszczalne tylko wtedy, gdy na druku widnieją luki w numerze PESEL, błąd wkradł się w adres, imię lub nazwisko chorego lub numer oddziału NFZ.
- Gdy lekarz błędnie podał dawkę lub nazwę leku, nie mamy prawa nanosić poprawek. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się sporadycznie - podkreśla Lidia Czyż z Podkarpackiej Okręgowej Izby Aptekarskiej w Rzeszowie.
Przydaje się lupa
Farmaceuci przyznają jednak, że nie ma dnia, by nie trafiła im się mało czytelna recepta. Zauważają, że im starszy i doświadczony lekarz, tym mniej wyraźne jest jego pismo.
- Najczytelniej piszą młodzi lekarze - mówi Magdalena Hydzik z Apteki Pod Matką Boską w Łańcucie. - Najtrudniej odszyfrować natomiast recepty, które przynoszą turyści. Bo z odczytaniem wystawionych przez miejscowych lekarzy, których pismo dobrze znamy, nie mamy problemów - dodaje.
Niemniej prawie w każdej aptece na podorędziu jest... lupa. Gdy mimo tego nadal nie udaje się odczytać lekarskich gryzmołów, aptekarze dzwonią do przychodni i dopytują o nazwę leku. Jeśli jednak nie uda się skontaktować z lekarzem, pacjent odchodzi z niczym.
Wacław Bentkowski, nefrolog z Rzeszowa przyznaje, że o charakterze lekarskiego pisma krążą już legendy. - Skąd takie bazgroły? To efekt ogromu dokumentów, które lekarze mają do wypełnienia. W natłoku zajęć po prostu brakuje czasu na kaligrafię - uważa specjalista.
W niektórych krajach, np. USA organizowane są specjalne szkolenia dla lekarzy, które mają pomóc w wyraźnym stawianiu liter. Wszystko po to, by zmniejszyć ryzyko pomyłki, do której może dojść, jeśli recepta jest nieczytelna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Ludzie zachwycają się bratową teścia Kondrata. Piszą jej, że ma niezwykłą urodę
- Niewielu wie, że jest wnukiem Wodeckiego. Leo Stubbs już raz próbował sił w rozrywce
- Lodzia z "Rancza" bardzo się zmieniła. Na nowych zdjęciach trudno ją rozpoznać
- Tak dziś wygląda syn Olejnik. Jerzy Wasowski wyrósł na przystojnego mężczyznę