W drugim dniu procesu zeznawali krewni ofiary i ratownicy pogotowia, którzy feralnej nocy zostali wysłani na miejsce zdarzenia. Dramat rozegrał się w domku letniskowym w Rymanowie-Zdroju należącym do Waldemara B. Ofiarą był Piotr K. Mężczyźni znali się dobrze, bo to od niego kilka lat wcześniej rzeszowianin, dr nauk medycznych, kupił nieruchomość w Rymanowie. Sąsiad i jego syn pomagali mu się urządzić. Zaprzyjaźnili się.
Dlaczego Waldemar B. zabił Piotra K.? Jak twierdzi, bronił własnego życia, bo sąsiad, w trakcie spędzanego razem wieczoru, nagle go zaatakował.
Kierownik zespołu ratowników zeznawał w sądzie, że Waldemar B. czekał na ganku, kiedy przyjechali z interwencją. - Wszedłem do środka, na podłodze leżał człowiek, jego głowa wyglądała na zmiażdżoną. Już nie żył. Na jego brzuchu leżał jakiś metalowy pręt. Pod stołem długi nóż.
Drugi z ratowników opisywał, że pokój wyglądał jak po walce: bałagan, poprzewracane taborety, przesunięty stół, na nim niedopity alkohol.
Waldemar B. stał obojętnie z boku.
- Był spokojny, jego słowa były raczej przemyślane. To mnie zdziwiło, bo w takich sytuacjach ludzie się denerwują - mówił ratownik.
Na pytanie ratowników, co się stało, Waldemar B. miał wówczas odpowiedzieć, że miał sen, że znajomy się na niego rzucił, że go dusił. Przebudził się na podłodze obok ciała i zadzwonił na numer 112.
Waldemar B. i Piotr K. byli w domku sami. Po godz. 21 obok posesji przechodził jeden z sąsiadów. Wyszedł na spacer z psem. Przez duże okno zauważył dwie postacie przy stole.
- Byli zwróceni do siebie, ich głowy były blisko, lekko się podnosili. Pomyślałem, że „tam musi być ostro”. Wyglądało, że się kłócą - zeznawał 69-latek z Rymanowa.
Gdy wracał, widział gospodarza mocno nachylonego nad stolikiem. Piotra K. już wewnątrz nie spostrzegł.
- Wtedy nic złego nie podejrzewałem. Sądziłem, że poszedł do domu. Teraz myślę, że to wtedy doszło do zabójstwa - zeznawał świadek.
Synowie Piotra K. podkreślali, że między ich ojcem a Waldemarem B. nie było żadnych konfliktów.
- Cieszyłem się, że mam takiego sąsiada - mówił Janusz K. - Nasze relacje były bardzo dobre. Zawsze miałem u niego otwarte drzwi.
Waldemar B. często prosił o wykonanie różnych prac na działce.
- Byliśmy zawsze do jego usług - podkreślał Janusz K. Zaznaczył, że nigdy nie było problemów z rozliczaniem się za te sąsiedzkie przysługi. I obie strony były zadowolone.
Jak zeznawał Janusz K., widywał Waldemara B. pod wpływem alkoholu. Był też świadkiem jego nerwowego zachowania.
- Kiedyś chciał uspokoić ujadającego psa. Wybiegł z domku, krzyczał, szarpał zwierzęciem.
Synowie Piotra K. twierdzili, że ojciec nigdy nie był agresywny. Po alkoholu raczej stawał się duszą towarzystwa, śpiewał, żartował. Przez ostatnie lata pił mało ze względu na problemy ze zdrowiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"