Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żydowska kryjówka w podziemiach rzeszowskiego Rynku. Upamiętnienie Michała Stasiuka

Szymon Jakubowski
Bunkier znajdował się pod kamienicą nr 15 w Rynku, gdzie mieściła się apteka
Bunkier znajdował się pod kamienicą nr 15 w Rynku, gdzie mieściła się apteka archiwum
Na przełomie 1943 i 1944 roku w ścisłym centrum Rzeszowa przez wiele miesięcy ukrywało się kilkudziesięciu Żydów. Pomagał im dozorca Michał Stasiuk. Po prawie 80 latach miasto upamiętniło Sprawiedliwego.

Przed wojną Żydzi stanowili około 40 procent społeczności Rzeszowa. Ich liczbę szacowano na kilkanaście tysięcy osób. W połowie grudnia 1941 roku Niemcy utworzyli getto, odseparowane od reszty miasta ostatecznie w lutym 1942, do którego stopniowo zwożono również ludzi z odleglejszych miejscowości. W szczytowym momencie znajdowały się tu około 23 tysiące Żydów. 7 lipca 1942 roku rozpoczęła się likwidacja getta. W czasie kolejnych deportacji większość jego mieszkańców wywieziono do obozu zagłady, wielu zamordowano na miejscu lub w lasach głogowskich. Jesienią 1943 roku przy życiu pozostało jedynie kilkaset osób przetrzymywanych w obozie pracy na Lisiej Górze i zatrudnionych w fabryce silników. Kilka z nich, czując, że ich los jest przesądzony, zdecydowało się na ucieczkę. W tym gronie byli m.in. Natan Berliner, Bernard (Jesechiel) Kleinminc i jego matka.

Kryjówka

Uciekinierzy postanowili ukryć się w podziemiach rzeszowskiego Rynku. Labirynt piwnic i korytarzy, sięgających nawet trzy piętra w dół, wydawał się idealnym schronieniem. Bunkier miał kilka zakamuflowanych wejść. Jedno z nich, później zamurowane ze względów bezpieczeństwa, znajdowało się pod kamienicą we wschodniej pierzei Rynku, gdzie mieściła się wówczas apteka „Pod Nadzieją”.

Bunkier znajdował się pod kamienicą nr 15 w Rynku, gdzie mieściła się apteka
Bunkier znajdował się pod kamienicą nr 15 w Rynku, gdzie mieściła się apteka archiwum

Z czasem liczba mieszkańców bunkra powiększyła się do prawie 40 osób. Nieformalnym przywódcą grupy był pochodzący z Jarosławia Jakub Jehoshua Springer „Sziko”. Jak podkreśla Kamil Kopera, historyk z Instytutu Pileckiego, który po blisko 80 latach zbadał i przypomniał tę historię, kryjówka była wzorcowo zorganizowana. Istniał system ostrzegania, w podziemiach zorganizowano kuchnię, funkcjonowała łączność ze światem zewnętrznym. Początkowo zapewniał ją żydowski grabarz Abraham Ojzerowicz, który na początku 1944 roku sam zdecydował się wraz z córkami na zamieszkanie w bunkrze.

„Mieliśmy tam podziemne tunele i cały czas kopaliśmy nowe, by przygotować sobie drogę ucieczki na wypadek odkrycia naszej kryjówki. Nasza codzienność opierała się na dyscyplinie. Każdy miał wyznaczone zadania. Dniem i nocą na zmianę trzymaliśmy straż, żeby uniknąć zaskoczenia przez Niemców” – wspominała później Lotka Goldberg, jedna z mieszkanek bunkra.

Ukrywający się mieli szczęście, gdyż pomocy udzielił im Michał Stasiuk, mieszkający wówczas u zbiegu ulic Słowackiego i Matejki dozorca okolicznych kamienic. Pochodził z Jakimczyc koło Lwowa, gdzie urodził się w 1890 roku. W czasie I wojny światowej los rzucił go do podrzeszowskiego Chmielnika, gdzie ożenił się z miejscową dziewczyną Wiktorią Ciupak. Tam też, w 1918 roku, przyszedł na świat ich pierwszy syn Marian, zaś po przeprowadzce do Rzeszowa, w 1923 roku urodził się Franciszek Zygmunt. W pomoc Żydom, mimo grożącej im kary śmierci, zaangażowana była cała rodzina. Stasiukowie pomagali w zaopatrzeniu ukrywających się Żydów, przyjmowali kolejnych potrzebujących schronienia.

Przypadkowa dekonspiracja

Kryjówka pod rzeszowskim Rynkiem została ujawniona przypadkiem przez robotników prowadzących prace w podziemiach wyburzanych przez Niemców kamienic. Wybitny regionalista Franciszek Kotula datował to wydarzenie na 24 i 25 lutego 1944 roku. W swych okupacyjnych zapiskach, wydanych później w książce „Losy Żydów rzeszowskich 1939-1944”, relacjonował na gorąco:

„Pewnego razu w jednym miejscu [robotnicy – przyp. SJ] rzeczywiście znaleźli świeży mur, i to osadzony nie na wapnie, ale na glinie. Rozpoczęli więc gorączkowo rozrywać mur. Kilka cegieł wyszło bardzo lekko, ale tuż za cegłami ukazała się złociutka glina. Jeden z robotników, mający z sobą jaką żelazną sztabę, zaczął pchać ją w ową glinę. Sztaba weszła bez większego trudu, ale zaraz jakaś siła wyrzuciła ją z powrotem. Równocześnie za murem jakiś ruch i stłumione głosy. Podnieceni robotnicy wepchnęli w glinę dłuższą żerdź, ale tę też z powrotem coś cofnęło. Teraz już się przerazili nie na żarty i uciekli w popłochu. Za dużo ich jednak było, szybko więc się rozniosło, że w piwnicy "coś jest". I może by nic z tego nie było, gdyby nie to, że w nocy po powyższym wypadku Bahnschutze [niemiecka straż kolejowa – przyp. SJ] złapali na stacji Żydówkę, która chciała kupić bilet kolejowy. Zaprowadzili ją na Gestapo. Przyciśnięta wyznała, że w podziemiach Rzeszowa ukryły się 32 osoby, mężczyźni i kobiety, ale po tej scenie ze sztabą niektórzy przestraszyli się i uciekli”.

Kotula pisał swój dziennik na bieżąco, często na podstawie nie końca sprawdzonych plotek i pogłosek, nie miał możliwości pełnej weryfikacji danych, stąd w jego relacjach zdarzają się przekłamania. Wspominaną przez niego kobietą schwytaną przez Niemców była – jak wynika z powojennej relacji Hanki Gross – niejaka Klein-Minzowa z Rzeszowa. Schwytana została ponoć nie na stacji kolejowej, ale na strychu swojego dawnego domu. Przesłuchiwana i torturowana przez SS-Oberscharffuhrera Friedricha Pottenbauma, szefa referatu politycznego rzeszowskiego Gestapo, wskazała miejsce bunkra, myśląc, że nikogo tam już nie ma.

W kolejnych dniach Niemcy wyłapali większość ukrywających się. Wiktoria i Michał Stasiukowie oraz ich syn Marian zostali aresztowani. Marian, który był dozorcą budynku Gestapo, dzięki wstawiennictwu granatowych policjantów wkrótce został zwolniony, z aresztu udało się wydobyć również Wiktorię. Michała nie udało się uratować. Na datowanym na 17 marca 1944 roku obwieszczeniu Dowódcy SS i Policji Dystryktu Krakowskiego, wśród kilkunastu innych znajduje się jego nazwisko jako osoby skazanej na śmierć „za pomoc elementom wrogim Rzeszy”.

Rzeszów upamiętnił Michała Stasiuka, zamordowanego w czasie ...

Michał Stasiuk został zamordowany na rzeszowskim zamku prawdopodobnie w ostatnim tygodniu marca 1944 roku przez krwawego gestapowca, volksdeutscha z Katowic Aloisa Zielińskiego, przedwojennego podoficera zawodowego. Większość Żydów z bunkra zginęła. Franciszek Kotula podaje, że jeszcze 1 marca gestapowiec Johan Flaschke dokonał na zamku egzekucji 18 mieszkańców bunkra. Inni byli wyłapywani i mordowani w okolicy niemal do końca okupacji. Z ustaleń Kamila Kopery wynika, że przeżyli nieliczni, m.in. Natan Berliner, Lotka Golberg i Helena Ojzerowicz.

Dwóch gestapowców, którzy brali udziałem w obławie na Żydów z bunkra, poniosło wkrótce zasłużoną karę. Flaschke i Pottenbaum zginęli w maju 1944 roku na ulicy Batorego w Rzeszowie z wyroku podziemia w słynnym zamachu dokonanym przez komórkę likwidacyjną Armii Krajowej. Nieznane są losy Aloisa Zielińskiego. Ponoć po ucieczce z Rzeszowa widziany był w Tarnowie czy na Śląsku, nigdy jednak nie stanął przed polskim sądem.

Upamiętnienie

Szacuje się, że z przedwojennych, żydowskich mieszkańców Rzeszowa zamkniętych w getcie Holokaust przeżyło do stu osób. Niektórzy ukrywali się w okolicy, inni cudem przetrwali obozy. Dr hab. Elżbieta Rączy z Uniwersytetu Rzeszowskiego i rzeszowskiego oddziału IPN ustaliła na podstawie archiwaliów i relacji nazwiska 212 mieszkańców powiatu rzeszowskiego, którzy pomagali swoim żydowskim sąsiadom, i 119 nazwisk ich podopiecznych (niestety, nie wszyscy przeżyli). Zapewne i ratujących, i ratowanych było więcej. Wciąż trwają badania.

Historia bunkra i rodziny Stasiuków przez lata była mało znana. Dopiero w 2019 roku Instytut Yad Vashem przyznał temu małżeństwu tytuły „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”. Wiktoria nie dożyła tego momentu, zmarła w 1962 roku. Jej starszy syn Marian – w 1985. Kamilowi Koperze udało się nawiązać kontakt zarówno z krewnymi Stasiuków, jak i potomkami nielicznych ocalonych. Niestety, nie zachowało się żadne zdjęcie Michała Stasiuka.

– Mamy do czynienia z historią największej znanej nam w rejonie kryjówki żydowskiej z czasów Holokaustu – mówi dr Anna Stróż-Pawłowska, koordynatorka programu „Zawołani po imieniu” w Instytucie Pileckiego. Z inicjatywy Instytutu i przy wsparciu lokalnych władz Michał Stasiuk został wreszcie godnie upamiętniony.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24