Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

300 tysięcy od Nowin na Gwiazdkę! Radosne święta u Adamskich z Humnisk

Dorota Mękarska
Nasze szczęście to dom i rodzina. Ale pieniądze temu szczęściu jeszcze pomogą.
Nasze szczęście to dom i rodzina. Ale pieniądze temu szczęściu jeszcze pomogą. Dariusz Danek
Marian Adamski z Humnisk przeżył wiele szczęśliwych świąt Bożego Narodzenia. Święta Anno Domini 2009 będą należały jednak do najbardziej radosnych. To za sprawą 300 tysięcy złotych wygranych w loterii Nowin.

Za urodzonego w czepku się nigdy nie miał. Prowadził, jak większość z nas, normalne, spokojne życie. No może z wyjątkiem tego, że swoją przyszłą żonę, poznał: nie w szkole, nie w pracy, nie u znajomych, ale w… cyrku.

- Wszyscy się z tego śmieją - pani Ala, żona pana Mariana, też uśmiecha się na to wspomnienie. - Ale nasze życie to nie cyrk. To normalna historia.

Szczęście to dom i rodzina

Pobrali się 22 lata temu. Na początku mieszkali w Niebocku, rodzinnej wsi pana Mariana, a potem zaczęli budować dom w Humniskach, na działce stanowiącej ojcowiznę żony. Ciężko było, bo budowali swoje gniazdko własnymi siłami.

- Kredyt to strach było brać. Za wszystkim trzeba było odstać w kolejkach. Pamiętam, że za pustakami pojechałem aż do Głogowa Małopolskiego - opowiada głowa rodziny.

W stosunku do szczęścia pan Marian nigdy wielkich wymagań nie miał. - Dla mnie szczęście to rodzina - podkreśla. - Ale pieniądze w tym szczęściu na pewno pomagają - dodaje.

- Dom zawsze był dla nas bardzo ważny. Dom rodzinny to dla nas szczęście - przytakuje żona.

11 lat temu Adamscy wprowadzili się do swoich wymarzonych czterech ścian. Wtedy przeżyli najszczęśliwsze święta swojego życia. - Wszystko nas radowało: ten dom, choinka, płonący kominek. Siedzieliśmy wokół niego i każdy chciał do niego dorzucić swoje drewienko - opowiadają.

W tym roku najpierw zasiądą do wieczerzy wigilijnej z rodzicami pani Ali i jej rodzeństwem. Potem pojadą do rodziny pana Mariana. - Niestety, moi rodzice już nie żyją, a wtedy święta są naprawdę piękne, gdy rodzina jest w komplecie - smuci się mężczyzna.

Dlatego najmilej wspomina święta w domu rodzicielskim w Niebocku, gdy był dzieckiem. Na pasterkę chodziło się do Grabownicy, bo w Niebocku kościoła jeszcze nie było.

Ludzie wyruszali już koło godz. 22, żeby zdążyć na czas. Jechało się saniami, albo szło na piechotę. Trzy kilometry w jedną stronę i trzy w drugą. Nikt nie narzekał, że daleko, że zimno.

Ludzie szli gromadą, śpiewając kolędy. Dzwonki u sań dzwoniły im do taktu.
- To były naprawdę pięknie
święta...

Cztery czwórki i pełny bak

Adamski żyłkę hazardzisty w sobie ma, ale raczej cieniutką. Zdarzało mu się grać w totka. Dotychczasowe wygrane - cztery "czwórki" - do imponujących nie należą.

Pani Ala przyznaje, że niegdyś jej ojciec grał systematycznie w totolotka. - Zawsze z niego żartowałam, że prędzej by pieniądze uzbierał, niż wygrał!

Raz szczęście uśmiechnęło się do pana Mariana, ale raczej półgębkiem. Podczas imprezy na sanockich Błoniach wygrał chevroleta. Z pełnym bakiem na weekend.

- Najpierw pojechaliśmy nim do Brzozowa, do kościoła, a potem wyruszyliśmy na Słowację. Jeździliśmy po całej Słowacji, zatrzymując się to tu, to tam. Na wieczór dzieci były tak zmęczone, że prosiły: tato wracajmy. Całego baku żeśmy nie wyjeździli - opowiada Adamski.

Każdy chciał o tym przeczytać

O losowaniu w Nowinach pan Marian zupełnie zapomniał. Kiedy w czwartek odebrał telefon z Rzeszowa, że to on zgarnął 300 tysięcy, wiadomości wysłuchał, ale nie uwierzył.

- Trudno mu było w to uwierzyć, bo coś takiego nie zdarza się codziennie - tłumaczy męża pani Ala.

Rodzinie przekazał sensacyjną nowinę dopiero wtedy, kiedy się upewnił, że to prawda. Teraz z kolei ich trudno było przekonać. Teściowie nie uwierzyli, bo panu Marianowi zdarza się pożartować. - Ale w kwestii takich pieniędzy to bym raczej nie żartował - śmieje się mężczyzna.

W tym samym dniu poszedł na "nockę" do pracy. O swoim szczęściu opowiedział kolegom. Bardzo gratulowali.

- Jeden z kolegów przyznał się, że myślał, że te konkursy gazetowe to szwindel - opowiada pan Marian. - Teraz przekonał się, że konkurs w Nowinach to żadna mistyfikacja. Pewnie też zacznie grać!

Na drugi dzień z samego rana trzeba było iść do sklepu. - Nie chciałem, ale chleba w domu zabrakło. Musiałem.
Już w progi ludzie go głośno powitali.

- A w Niebocku to w tym dniu Nowin zabrakło. Każdy chciał o tym przeczytać - podkreśla były mieszkaniec wsi.

- W pracy koleżanki mi naprawdę serdecznie gratulowały. Cieszyły się wraz ze mną - dodaje pani Ala.

Adamscy nie afiszują się ze swoją radością. Zachowują się tak, jakby się nic nie stało. - Nie skaczę do góry, ale w środku naprawdę się cieszę - mówi nasz zwycięzca.

Pani Ala pojedzie do Grecji

Ma w sobie naturę globtrotera. Uwielbia programy podróżnicze. Europę trochę objeździł w poszukiwaniu pracy, ale marzy mu się prawdziwe poznawanie świata. Spodobała mu się Grecja, choć przeżył w niej ciężkie chwile.

- Byłem tam w 1990 roku - wspomina. - Dzieci były malutkie. We wsi był jeden telefon, a w Grecji poczta strajkowała. Listy dostawałem z trzymiesięcznym opóźnieniem.

Od powrotu obiecywał żonie, że zabierze ją do Aten. Na obiecankach się kończyło.
- Zawsze były inne wydatki - usprawiedliwia się mąż.

W pewnym momencie to nawet pani Ala żarty z tej Grecji zaczęła sobie robić. Dzisiaj wyjazd ma przyrzeczony publicznie. Zaraz po otrzymaniu informacji o wygranej zwycięzca zapowiedział, że zabierze żonę w podróż.

Dzieci nie mają specjalnych oczekiwań w stosunki do fortunki ojca. Kuba, student Politechniki Rzeszowskiej na wydziale budowy maszyn i lotnictwa, stara się sam zarabiać na siebie. W wakacje pracował w Szkocji. Perspektywa wyjazdu do Grecji z rodzicami wcale go nie kusi. Woli zorganizować jakiś wypad z kumplami.

Kasia, studentka farmacji na Uniwersytecie Jagiellońskim, też nie ma zamiaru ojca nagabywać o pieniądze. - Ale na tę Grecję pewnie się skuszę - zapowiada.

O sprawieniu radości sobie Adamski jeszcze na poważnie nie myślał. Intryguje go Japonia, ale raczej na odległej fascynacji tym krajem się skończy.

- Wstyd się przyznać, ale jeszcze samolotem nie leciałem - przyznaje się.
A żona odgaduje, co mężowi w duszy gra. - Pewnie polecimy samolotem do moich braci w Chicago.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24