Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aktor Marian Łącz zasługuje na nazwę ulicy. Rzeszów jest mu to winien!

Marcin Kalita
Marian Łącz (z prawej) z Józefem Nalberczakiem w słynnej scenie z "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”
Marian Łącz (z prawej) z Józefem Nalberczakiem w słynnej scenie z "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” Archiwum
Inkasent w "Misiu" czy zbój Słowak w "Janosiku". Te role pamięta niemal każdy. Zagrał je Marian Łącz. 5 grudnia minęła 90. rocznica urodzin słynnego "Makusia".

- Bardzo dużo i często mówił o swoim rodzinnym mieście. W naszym domu Rzeszów był ciągle obecny. Z dzieciństwa bardzo dobrze pamiętam zapach i smak przepysznych ciast babci z Rzeszowa, które nam wysyłała. Przy jej wypiekach, ciasta pani Gessler mogą się schować. Często wspominał kolegów z Rzeszowa. W szkole w jednej ławce siedział przecież z Józefem Szajną. Tam nawiązał też znajomość z Dejmkiem i Hanuszkiewiczem. Później oni wszyscy bywali naszymi gośćmi - wspomina córka Laura Łącz, również aktorka, ostatnio znana z roli Gabrieli Wilczyńskiej w serialu "Klan".

Najlepszy sportowiec wśród aktorów

Zanim on sam został aktorem, był zapalonym sportowcem. Grywał w tenisa, hokeja, uprawiał lekkoatletykę, wędkował. Najbardziej umiłował sobie jednak piłkę nożną. Jako napastnik karierę zaczynał w Resovii. Później były: Sokół Rzeszów, Lechia Gdańsk, ŁKS Łódź, Polonia Warszawa.

Kiedy jesienią 1945 roku dyrektorką rzeszowskiego teatru została Wanda Siemaszkowa, pod jej czujnym okiem Łącz stawiał swoje pierwsze kroki na scenie.

Jego debiutem była rola Janka Topolskiego w "Lekkomyślnej siostrze" Perzyńskiego. Dwa lata później rozpoczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Łodzi. Ostatecznie ukończył w 1951 roku Wydział Aktorski w Warszawie i osiadł w stolicy na stałe.

Występował w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi oraz stołecznych: Syrena, Na Woli i Powszechnym. Na dłużej i aż do emerytury w 1981 roku związał się z Teatrem Polskim w Warszawie. Trafił tam z koleżanką z roku Haliną Dunajską, która później została jego żoną. Doczekali się córki Laury, która z czasem podążyła śladem sławnych rodziców. Także zasiliła zespół Teatru Polskiego.

- Wychowywała mnie głównie mama i babcia, ale naturę mam ojca. Kiedy dostałam angaż w Polskim, koledzy zastanawiali się, w kogo się wdałam. Kiedy na bankiecie po premierze zjawiłam się jako pierwsza, Witek Pyrkosz od razu rzucił: "urodę ma po Halusi, ale charakter po Makusiu". Choć z ojcem nigdy na wspólną wódkę nie poszłam - dodaje z uśmiechem pani Laura.

Mistrz drugiego planu

Szerszej publiczności Marian Łącz dał się poznać jako aktor filmowy. Był mistrzem drugiego planu. Ale jego kreacje zapadły w pamięć całym pokoleniom Polaków.

Któż nie zna inkasenta z "Misia", biletera z "Bruneta wieczorową porą", zbója Słowaka z "Janosika", robotnika oglądającego wystawę na dworcu z "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz", organizatora pogrzebu Hojna Pawlaka z "Kochaj albo rzuć" czy kompana Balcerka z "Alternatyw 4"? Aktor zagrał w sumie w kilkudziesięciu obrazach.

Mimo że z czasem pochłonął go wielki stołeczny świat, nigdy nie zapomniał o ukochanym rodzinnym mieście.

- Opowiadał mi, że mieli w Rzeszowie kilka kamienic - wspomina córka. - A to jedną sprzedali i wybudowali inną. Jedną z nich podobno pomagał budować jeszcze jako mały chłopiec. Na końcu pozostała im ta przy ulicy Szopena (nr 22 - red.). Najpierw mieszkali tam sami, a po wojnie - jak to zazwyczaj bywało - dokwaterowali im jakichś lokatorów. Byłam w tej kamienicy tylko raz w życiu. Jeszcze jako mała dziewczynka z ojcem. Także są to bardzo zamglone obrazy. W Rzeszowie jest grób rodzinny Łączów, w którym są pochowani dziadkowie.

Był towarzyski, a odszedł w samotności

- Był człowiekiem wiecznie uśmiechniętym. Nigdy go nie widziałam w złym humorze. Wszystko mu smakowało, wszystko się podobało. Nigdy nie chorował, zawsze był w dobrej formie. Był bardzo towarzyski.
Mimo tego odszedł zupełnie nagle i samotnie w domku na swojej ukochanej działce pod Radzyminem.

- Umówił się tam z kolegami na grzyby - opowiada Laura Łącz. - Mieli wyruszyć o świcie. Wszyscy się zebrali, a mój ojciec, który zawsze był pierwszy, nie przyszedł. Poszli bez niego. Po powrocie zjedli śniadanie. Dopiero koło południa poszli zobaczyć, co się z nim dzieje. Patrzą, a Makuś śpi. Budzą, budzą i nic. Wtedy dopiero zorientowali się, że tata nie żyje. Po prostu położył się i zasnął na zawsze. Byłam wówczas na wczasach z Chamcem w Sopocie. Kiedy dotarła do mnie ta wiadomość, byłam przekonana, że chodzi o jakiś nieszczęśliwy wypadek. Przecież ojciec był jeszcze w sile wieku. Miał 63 lata.

Co z obiecaną ulicą?

W 2007 roku Nowiny zaproponowały, by jednej z ulic Rzeszowa nadać imię Mariana Łącza. Urząd Miasta podchwycił pomysł.

- Nie ma żadnej wątpliwości, że w Rzeszowie powinna być ulica Mariana Łącza. Obiecuję podjąć odpowiednie kroki, żeby tak się stało - deklarował na łamach naszej gazety prezydent Tadeusz Ferenc.

Planowano, że ulica będzie zlokalizowana na osiedlu Staromieście-Ogrody.
- Nawet korespondencja ze mną była dość zaawansowana - mówi Laura Łącz. - Pytano mnie, czy zechciałabym przyjechać na takową uroczystość. Z czasem jednak sprawa dziwnie przycichła - nie ukrywa żalu.

Komu jak komu, ale Łączowi taki ukłon ze strony rodzinnego miasta się należy. Okrągła rocznica urodzin znanego wielu rzeszowianom "Makusia" jest znakomitą okazją, by powrócić do tego pomysłu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24