Aktywistki ekologiczne przykleiły się do planszy z obrazem Zdzisława Beksińskiego. Do ataku doszło we Wrocławiu

Wystawę „Beksiński we Wrocławiu” zorganizowała Fundacja Beksiński. Stanowi ją połączenie 45 obrazów, wypożyczonych z Muzeum Historycznego w Sanoku, z multimedialnym pokazem bazującym na muzyce i obrazach w stereoskopii (3D). Wystawę otwarto w sobotę 4 listopada. Zaplanowana jest do 18 lutego 2024 r. Ekspozycja mieści się w budynku IASE.

Było to wydarzenie bardzo oczekiwane we Wrocławiu, a świadczy o tym liczba zwiedzających. Podczas weekendu odwiedziło ją ponad 2 tysiące ludzi.

– Start był z przytupem, a jeszcze dodatkowo mieliśmy akcję grupy protestacyjnej – relacjonuje Janusz Barycki, prezes Fundacji Beksiński.

Do akcji doszło w sobotę. Do planszy z obrazem Zdzisława Beksińskiego przykleiły się dwie kobiety. Udało im się zrealizować ten plan, gdyż wniosły do sali wystawowej spray i klej. Ukryły te przedmioty w torbach skrytych pod spódnicami. Na szczęście przykleiły się nie do obrazu, ale do planszy, na której było eksponowane dzieło.

Pod płótnem aktywiści usiłowali napisać czerwonym sprayem napis „Katastrofa”, ale zdążyli wykonać tylko trzy litery, gdyż zareagowała obsługa.

– Nie mogliśmy brutalnie zareagować, gdyż te panie były mocno przyklejone do plansz. Nie mogliśmy siłą ich odrywać – tłumaczy prezes Fundacji Beksiński.

Akcję wspomagały dwie ubrane na czarno „tancerki”, które, zgodnie z relacją obserwatorów, wykonywały jakieś dziwaczne ruchy.

Grupa miała wsparcie medialne, gdyż cała akcja była uwieczniana przez fotografa, który wcześniej wszedł do sali wystawowej.

Aktywiści ekologiczni, wykorzystując akcję obywatelskiego nieposłuszeństwa, protestowali we Wrocławiu przeciwko zmianom klimatycznym, masowemu wymieraniu gatunków oraz zagrożeniu dla samej ludzkości, co według nich może skutkować nastaniem rzeczywistości przedstawianej na apokaliptycznych obrazach Zdzisława Beksińskiego.

Akcja została negatywnie odebrana przez zwiedzających. Wiele osób próbowało tłumaczyć aktywistkom bezcelowość i szkodliwość ekstremalnych działań, ale zachowywały one milczenie. Do akcji włączyli się natomiast tzw. mediatorzy. Były to dwie osoby ubrane w kamizelki z takimi napisami.

– Mediatorzy, którzy moim zdaniem byli inspiratorami tej sytuacji, przekazywali im informacje, choć one słyszały i rozumiały, co się dzieje, gdyż były to Polki. To było trochę śmieszne – ocenia Janusz Barycki.

Organizatorzy wystawy wezwali policję. Funkcjonariusze spisali osoby uczestniczące w akcji. Aktywistki zostały zabrane na komendę.

– Nie było łatwo to przeprowadzić – dodaje prezes Barycki. – W tym celu musieliśmy zdjąć obraz i wyciąć kawałek planszy, do której przykleiły się te panie. Z tego co wiemy, zostaną im postawione zarzuty prokuratorskie.

Akcja na wystawie trwała 40 minut. Dalsze czynności funkcjonariusze wykonywali poza terenem sali wystawowej. Aktywistki zostały zatrzymane w areszcie. Prawdopodobnie zostaną postawione im zarzuty zniszczenia mienia.

Jak ocenia nasz rozmówca trudno zabezpieczyć się przed tego typu akcjami, gdyż przed wstępem na wystawę wystawową należałoby rewidować wszystkich zwiedzających