Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezrobotny sprzedaje złom, to państwo zrobiło z niego biznesmena

Andrzej Plęs
Ma wadę wymowy i trudno mu się wysłowić. Także pewnie i dlatego nikogo o nic nie prosi, ale i trudno mu przekonać kogokolwiek do swoich racji.
Ma wadę wymowy i trudno mu się wysłowić. Także pewnie i dlatego nikogo o nic nie prosi, ale i trudno mu przekonać kogokolwiek do swoich racji. Andrzej Plęs
Andrzej Szafran z Odrzykonia żyje po swojemu za uciułane na złomie grosze. Niczego od państwa nie dostał, o żadną pomoc nie prosił. Za to państwo przyszło do niego. Po kasę.

Kumpel Andrzeja Szafrana powiesił się w Odrzykoniu przed paroma miesiącami, bo nie wytrzymał takiego życia, a i za kołnierz nie wylewał. Andrzej alkoholu nie tyka, może dlatego wytrzymuje, choć przed miesiącem i on był bliski końca.

Przybiegł rozogniony do sąsiada, wieszać się chciał, bo jednego dnia dostał trzy wezwania: windykacyjne do zapłaty składki ubezpieczeniowej za samochód, którego na oczy nie widział, drugie wzywało go do sądu na rozprawę, bo policjanci złapali go w starym rzęchu bez dokumentów, trzecie pismo było z urzędu skarbowego, bo skarbówka dopatrzyła się w nim biznesmena, co żyje ze sprzedaży złomu.

On bezrobotny, bez prawa do zasiłku, nigdy niczego od państwa nie dostał, nigdy państwo nie zaproponowało mu pomocy, ale leje go po łbie, kiedy chce i jak chce. A i ludzie wkoło chętnie wykorzystają, ale nie pomogą.
Bo on taki jest - naiwny do granic możliwości, wierzy ludziom, zawsze chętny do pomocy, ale sam o pomoc nie poprosi i swojego domagał się nie będzie. Nie walczył, kiedy państwo posadziło go na 5 lat za włamania, z których nic nie miał, bo mieli jego koledzy. Nie włamywał się, tylko stał na czujce, a i tak dostał z szajki najwyższy wyrok.

Raz tylko zawalczył. O syna, który jest dla niego całym światem. Arek z konkubinatu się wziął, jego matka trzymała Andrzeja przy sobie, dopóki ten trochę miał grosza. Przestał mieć - rzuciła go i zabrała dziecko, ale kazała płacić alimenty.

Andrzej płacił bez przymusu, ale chciał odzyskać syna. Na adwokata z Krosna sprzedał dom i 50 arów działki w Odrzykoniu, co je dostał w spadku. Za psie pieniądze. Adwokat prowadził jego sprawę, dopóki Andrzejowi nie skończyła się kasa. A matka porzuciła Arka, kiedy Andrzejowi skończyły się pieniądze dla niej.

Andrzej przyjął rocznego szkraba i chyba jeszcze tylko dla niego żyje. W domku, z matką, bo przecież swojego już nie ma, bo adwokat musiał zarobić. Żył ze złomu, zamiast przejść na garnuszek państwa. Za to państwo przyszło do niego. Po kasę.

Gonimy króliczka

Szafran oniemiał, kiedy pod koniec października ub. roku posesję jego matki odwiedziły panie z krośnieńskiego urzędu skarbowego. Panie pewnie nigdy by tu nie zabłądziły, gdyby nie donos policjantów z Bratkówki "z podejrzeniem zaistnienia przestępstwa skarbowego".

Stróże prawa dopadli onegdaj na drodze Szafrana za kierownicą starego rzęcha, bez dokumentów. Bo tak w ogóle prawo jazdy ma. Nie był w stanie stróżom się wytłumaczyć, że ledwie kilkaset metrów przestawia wóz od znajomego na posesję matki, a nie był w stanie, bo rozszczepienie podniebienia od dziecka uniemożliwia mu normalną artykulację.

Policjanci nie miejscowi byli, na gościnnych występach z odległych posterunków, więc Szafrana nie znali. Potraktowali spowodowany ułomnością bełkot jak bełkot człowieka zalanego w sztok i kazali mu dmuchać w alkomat. Szafran dmuchać starał się ze wszystkich sił, ale nie mógł, przez to wadliwe podniebienie, ale na migi starał się panu władzy wyłuszczyć, dlaczego nie daje rady.

Może ze strachu przed mundurem za dużo gestykulował i bełkotał, bo pan władza upewnił się tylko, że bełkocący Szafran zalany jest, toteż radiowozem odtransportowano go do komisariatu. Miejscowy by wiedział, że Szafran alkoholu nie tyka.

Rzęch trafił na parking pobliskiego sklepu, kierowca trafił na komisariat na przesłuchanie, gdzie wydobył z siebie, kim jest, gdzie mieszka i że rozbiera stare samochody i sprzedaje złom. Policjanci sporządzili notatkę i z kopią przesłuchania wysłali do urzędu skarbowego.

Kiedy nieszczęśnika wypuszczono, wrócił po rzęcha na parking pod sklepem i ku własnej rozpaczy stwierdził, że ktoś przez noc pozbawił pojazd kół. Kto?

Przez chwilę nie było wiadomo. Jeden z obywateli Odrzykonia zadał sobie trud, sprawdził na lokalnym portalu sprzedażowym, wynalazł świeżutkie ogłoszenie o sprzedaży właśnie czterech i właśnie do takiego modelu auta, odnalazł sprzedającego i okazało się, że koła sprzedaje ten sam, który... wcześniej Szafranowi sprzedał owego rzęcha. W Odrzykoniu mówią, że... to właśnie on zawiadomił policję.

- Kto tylko chce, wykorzystuje Andrzeja, a on nie umie się bronić - tłumaczy jeden z sąsiadów, który stara się Szafranowi pomóc. - Kupują na jego nazwisko stare samochody, on podpisuje umowy, z własnym dowodem idzie do punktu skupu złomu, wydają mu faktury. I notorycznie jest okradany, nawet z tego złomu, który uzbiera.

Nie poskarży się, bo nie ma komu. Nie poprosi o pomoc, bo nie ma kogo. W ogóle wycofany jakiś taki, może przez tę swoją ułomność. Tyle że urzędu skarbowego ułomności nie obchodzą.

Bo to znamiona działalności

Popędzone przez policyjny donos kontrolerki US pofatygowały się do Odrzykonia, gdzie na posesji matki Szafrana znalazły 13 rozklekotanych rzęchów, z których cztery cieszyły oko, bo były to kultowe fiaty 126p. Do tego ze dwa wraki volkswagenów, ze dwa ople, jakaś przyczepka i z 60 opon.

"Kontrolowany nie przedłożył żadnych umów kupna, potwierdzających nabycie ww. pojazdów oraz nie wskazał ich właścicieli" - oskarża raport kontrolerek.

A Szafran nie ma pojęcia o regułach biznesowych. Przychodzi do niego facet, bo chce się pozbyć rzęcha, Szafran mu daje, ile ma, zabiera pojazd, rozbiera na drobiazgi i co metalowe oddaje do punktu skupu złomu. Księgowości nie prowadzi, bo nie potrafi. Do października nikt go nie uświadomił, że jest przestępcą karno-skarbowym.

"W związku z faktem dokonania czynności polegających na wielokrotnej sprzedaży, działania Kontrolowanego mają znamiona działalności gospodarczej" - uznał urząd skarbowy, po czym zauważył, że Kontrolowany nigdy nie zarejestrował działalności gospodarczej.

Na podstawie faktur ze złomowisk US wyliczył za to, że Szafran zarobił w 2012 roku 17,5 tys. zł, od czego musi zapłacić 2,5 tys. podatku. Za trzy kwartały 2013 roku też wyliczono mu dochód.

Uprzejme panie z US nawet wypełniły za niego PIT, byleby się tylko podpisał. Jak wyliczono człowiekowi dochód? Bo przecież skarbówka nie miała pojęcia, ile Szafran zapłacił za graty do rozbiórki, bo umów sprzedaży na ogół nie spisywano.
Szafran się załamał, kiedy zobaczył, ile niby zarobił i ile mu przyjdzie zapłacić. Mądry człowiek uprzedził go, że jak skarbówka z nim skończy, to dopadnie go ZUS, bo przecież Szafran biznesmen jest i składki powinien płacić. Bieżące i zaległe.

Dobiły go straszące sądem wezwanie windykacyjne za składkę ubezpieczeniową za samochód i wezwanie do sądu na sprawę za prowadzenia auta bez dokumentów. Kompletnie odechciało mu się żyć, kiedy posesję nawiedziły służby ochrony środowiska i za zanieczyszczanie świata złomem, postraszyły karami finansowymi w takich wysokościach, że Szafran nie byłby w stanie zliczyć zer. Sołtys wyciągnął go z tego kłopotu, za co sołtysa Szafran błogosławi pod niebiosa.

- "Życzliwi" sąsiedzi napisali anonimowy donos do urzędu marszałkowskiego, że on zajmuje się rozbiórką samochodów, co zagraża środowisku, bo smary, oleje... - potwierdza Jan Krygowski, sołtys Odrzykonia. - Anonim, ale jak się tu mieszka lata, to po kilku zdaniach można było zorientować się, kto to napisał. Porozmawiałem z ludźmi, tłumaczyłem służbom ochrony środowiska, starałem się tak pokierować sprawą, żeby temu człowiekowi krzywdy nie robić. Bo dlaczego niszczyć człowieka, który nie kradnie, nie pije, od dziecka tak naprawdę był sierotą, tylko żyje po swojemu, od nikogo nie domaga się pomocy i od nikogo jej nie dostał, sam wychowuje syna, o którego walczył jak lew? Jeszcze z wójtem porozmawiam, jak można mu pomóc.

Szafran niemal przestał zbierać złom, bo boi się, że skarbówka, do spółki z ochroną środowiska, pośle go za kraty. Nie krat się boi, ale o Arka. Jak nie zbiera, to nie ma na utrzymanie, a jak nie będzie miał na utrzymanie, to państwo odbierze mu syna. Błędne koło.

Bo Szafran tylko dla Arka żyje. I sam o niego dba. Nie poszedł do opieki społecznej, żeby chłopakowi płaciła za szkolne obiady jak płaci dzieciom zasobniejszych obywateli Odrzykonia. Sam płacił ze sprzedanego złomu. Nikt go nie pytał, czy bezrobotny, skąd ma na to pieniądze.

Za szkolne książki i zeszyty też płaci i też nikt go o nic nie pyta. Księdzu za ochrzczenie dziecka też dał, duszpasterz nie pytał, ile gratów musiał na to rozebrać. Wszyscy od Szafrana chętnie brali, nikt nie proponował, że da.

Pomożecie? Pomożemy!

A przecież ma orzeczoną grupę inwalidzką, z której zorientowani potrafią wycisnąć niezły grosz. Szafran nie jest zorientowany, do grupy się nie przyznaje z obawy, że niepełnosprawnemu mogą chcieć odebrać syna. Przemógł się za namową sąsiada, napisał w lutym do wójta prośbę o pomoc. Na razie żadnej odpowiedzi.

Sąsiad zmusił go, żeby poszedł po pomoc do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Odrzykoniu. Szafran sam by się na to nigdy nie zdecydował. W GOPS poradzili mu... żeby przeciwko swojej konkubinie napisał pozew sądowy o alimenty dla syna.

Nawet pani z GOPS naszkicowała mu, jak taki pozew powinien wyglądać. Szafranowi słabo się zrobiło, kiedy pomyślał, że musi otrzeć się o sąd, spotkać ze swoją byłą, która od sześciu lat nie zainteresowała się synem. W GOPS przekonani są, że to dobry pomysł.

- Bo jeśli sąd przyznał temu panu dziecko, to z takim wskazaniem, żeby zadbał, by drugi rodzic łożył na utrzymanie dziecka - zapewnia Anna Dzija, kierownik GOPS w Wojaszówce. - Poza tym pan Andrzej nie zwracał się do nas o pomoc, ale został przez nas poinformowany, że w chwili, kiedy uzyska alimenty, to będzie się mógł ubiegać o zasiłek rodzinny dla dzieciaka, a to jest 105 złotych co miesiąc. Może otrzymać jednorazową zapomogę rzędu 100 czy 200 złotych, ale zaproponowałam mu stałe rozwiązanie w postaci świadczenia alimentacyjnego od matki syna albo z funduszu alimentacyjnego. Jesteśmy gotowi nawet reprezentować pana Andrzeja przed sądem. Czy to nie kapitalna pomoc?

- Wszystko, co mu zaproponowali to proces o alimenty, a tutaj bogatsi, z własnymi domami, biorą zasiłki i zapomogi, wyprawki dla dzieci i inne takie - wścieka się sąsiad Szafrana.

Szafran mocno zakłopotany jest zamieszaniem wokół siebie. Niechby było po staremu: znikąd pomocy, niechby nawet czasem go okradli, jak to już bywało, niechby policjanci kazali mu kupować wódkę dla siebie, to przestaną go nękać (i tak też bywało), niechby skarbówka dała mu spokój, ochrona środowiska nie nachodziła... On niczego od nikogo nie chce jak nie chciał do tej pory, nikomu nie będzie wadził, sam zadba o siebie i syna. I żeby tylko syna nie zabierali...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24