Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chińska Armia Terakotowa w Krośnie [WIDEO]

Ewa Gorczyca
Każda terakotowa figura przedstawia prawdziwego człowieka, który posłużył za model dla rzeźbiarzy sprzed 2 tysiącami lat
Każda terakotowa figura przedstawia prawdziwego człowieka, który posłużył za model dla rzeźbiarzy sprzed 2 tysiącami lat Tomasz Jefimow
W Muzeum Podkarpackim w Krośnie prezentowana jest wystawa replik znanych na całym świecie figur Chińskiej Armii Terakotowej. Figury starożytnych żołnierzy z Xi'an, odkryte przypadkowo w 1974 r. przez kopiących studnię rolników, stały się największym odkryciem archeologicznym XX wieku.

8 tys. wojowników, 130 rydwanów miało strzec wiecznego spokoju pierwszego cesarza Chin i zapewnić mu władzę w zaświatach.
Pracownicy Muzeum Podkarpackiego w Krośnie przyznają - żadna wystawa nie była takim logistycznym wyzwaniem jak ta.

- Ja jeszcze do dziś czuję zakwasy od noszenia wojowników - śmieje się Łukasz Kłopot, z inicjatywy którego przedsięwzięcie doszło do skutku. Nie zliczy, ile razy kursował po schodach do sal na pierwszym piętrze. Każdą figurę musiało dźwigać sześciu facetów. Ale i kobiety zostały zaangażowane. - Mnie przypadło w udziale noszenie głów - mówi Katarzyna Krępulec-Nowak, szefowa działu kulturalno-oświatowego.

Pierwszy raz na Podkarpaciu

Sprowadzenie "Terakotowej armii" do Krosna nie było łatwe. Uzgodnienia trwały prawie cztery lata. Zaczęło się przypadkowo. Łukasz Kłopot, jeden z pracowników muzeum, spędzał wakacje nad morzem. W kościele w Jastrzębiej Górze trafił na nietypową wystawę replik znanych na całym świecie chińskich figur. Poprosił o kontakt do właściciela eksponatów. Okazał się nim Rajmund Żelewski, wiceprezes Polsko-Chińskiej Izby Gospodarczej w Sopocie. Były telefony, rozmowy, planowanie finansów, zgrywanie terminów, wreszcie ustalenie daty, kiedy wystawa zawita do Krosna. Kolekcja podróżuje po Polsce od 2004 roku. Na Podkarpaciu prezentowana jest po raz pierwszy.

Eksponaty przyjechały w dwóch tirach. Siedmiometrowej długości ciężarówki zaparkowały przed Pałacem Biskupim przy ul. Piłsudskiego. Oblodzone, opóźnione, musiały pokonać całą Polskę z północy na południe.

- Załatwiliśmy specjalne pozwolenie, bo tiry zatarasowały wjazd na Starówkę - opowiada Łukasz Kłopot, kurator wystawy. - Wyładunek trwał osiem godzin. Zajęcie miało kilkunastu muzealników, ale nie obyło się bez zatrudnienia ekipy przeprowadzkowej. - Panowie mieli przerażenie w oczach, gdy zobaczyli wszystkie te skrzynie do rozpakowania - żartuje.

Korpus waży 120 kilogramów

Każdą figurę trzeba było ostrożnie przetransportować korytarzem i schodami do sal na I piętrze.

- Początkowo używaliśmy dwukołowego wózka, pokonując stopień po stopniu, ale szybko zrezygnowaliśmy, bo okazało się, że wygodniej i bezpieczniej jest eksponaty nieść - przyznaje muzealnik.

Za korpus z nogami (średnio 120 kilogramów) brali się w sześciu. Najcięższy był dwumetrowej wysokości cesarz. Przy koniu też trzeba się było namęczyć. Na szczęście żadna z glinianych figur nie ucierpiała. Trzeba je było umiejętnie chwycić, bo inaczej mogły pęknąć pod własnym ciężarem. W sumie na górę, do dwóch sal, w których zaaranżowano ekspozycję, wydźwigali 6 ton.

- Możliwości stropu zostały wcześniej sprawdzone. Wytrzymują, jeszcze setka zwiedzających się zmieści - zapewnia Kłopot.

Największe odkrycie XX wieku

Wystawa robi niesamowite wrażenie: monumentalnością rzeźb i precyzją ich wykonania. Choć kilkadziesiąt replik to zaledwie ułamek słynnego znaleziska z Xi’an. W 1974 roku trzej chińscy chłopi kopiący studnię natrafili na naturalnej wielkości figury żołnierzy. "Terakotowa armia", która spoczywała w ziemi ponad 2 tysiące lat, okazała się największym odkryciem archeologicznym XX wieku. W trakcie badań odnaleziono 8 tys. wojowników i strzelców, uzbrojonych w brązowe miecze, włócznie i kusze 130 rydwanów z 520 końmi oraz 150 figur kawalerii konnej, które miały strzec spokoju cesarza, będąc jednocześnie gwarantem zdobycia przez niego władzy w zaświatach.

- Ten niezwykły orszak pogrzebowy stanowi fantastyczne źródło informacji dotyczących strojów, uzbrojenia i hierarchii wojskowej panujących w czasach Pierwszego Cesarza zjednoczonych Chin, wielkiego imperatora z dynastii Qin - podkreśla Katarzyna Krępulec-Nowak

Shi Huang wstąpił na tron w wieku 13 lat. Mimo młodego wieku stoczył zwycięskie wojny ze wszystkimi starochińskimi królestwami, jednocząc antyczne Chiny. Wprowadził jednolity system miar, wag, wspólną dla wszystkich walutę i alfabet. To właśnie on rozpoczął budowę Wielkiego Muru Chińskiego.

- Był cesarzem mądrym, ale też i okrutnym - opowiada Katarzyna Krępulec-Nowak.

Krośnieńscy muzealnicy mieli własny pomysł na aranżację ekspozycji "Terakotowej Armii". Pierwsza sala ma charakter informacyjny. Umieszczono w niej repliki przedmiotów odnalezione w dołach cmentarzyska: monety, pudełeczka na opium, piórniki, sztylety. Ciekawostką jest tajemnicza brązowa waza z grobowca cesarza.

- Być może miała zastosowanie do jakichś rytuałów. Istnieje teoria, że była rekwizytem w zapasach: ten, kto ją zdołał podnieść, udowadniał swoją moc i siłę charakteru - mówi Katarzyna Krępulec-Nowak. - Najbardziej dumni jesteśmy z prezentacji bojowego rydwanu - dodaje Łukasz Kłopot. - Dwa takie powozy zostały odnalezione przy pałacu cesarza. Każdy składa się z 3462 elementów. Chińczycy wykonali jedynie 32 kopie tych pojazdów.

Do stworzenia "grobowego" klimatu we współczesnej galerii muzealnicy użyli szarego papieru, tkanin, piasku. Po obu stronach pomieszczenia, imitującego gliniane ściany wykopu z Xi’an, stanęły dwie flanki: na przedzie orszaku generałowie, za nimi żołnierze, w różnych pozach. Każda twarz, z charakterystyczną mimiką, jest inna. Wojownicy różnią się postawą, napięciem mięśni, wyglądają jakby za chwilę mieli się obudzić i ruszyć do walki.

- Cesarz Shi Huandi był ogarnięty żądzą władzy i zapewnienia sobie prestiżu - tłumaczy Katarzyna Krępulec-Nowak. - Nawet po śmierci chciał mieć przy boku armię, która świadczyłaby o jego militarnej potędze. Nie udawaną, ale realną. Dlatego posągi, choć z gliny, nie mogły być jednakowe, każdy miał przedstawiać prawdziwego człowieka, który posłużył za model dla rzeźbiarzy.

Prace rozpoczęły się na wiele lat przed śmiercią cesarza. W tworzenie podziemnego królestwa zaangażowanych było 700 tys. ludzi.

- Wszyscy wykonawcy figur, rzeźbiarze, architekci i rzemieślnicy, prawdopodobnie zostali w nim pogrzebani, zabierając ze sobą tajemnicę o istnieniu sarkofagu - mówi Katarzyna Krępulec-Nowak.

Nazwiska artystów nie zniknęły jednak z ich życiem - zostały dyskretnie wyryte pod pachami i płaszczami wojowników. Figury (wykonane z gliny z różnych części Chin, palonej w temperaturze 800 st. C.) przetrwały dwa tysiąclecia.

- Kopie "Terakotowej Armii" zostały wykonane w identyczny sposób jak oryginały - mówi Łukasz Kłopot. - Robione są wyłącznie na zamówienie, w warsztatach rzemieślniczych i manufakturach muzealnych w Chinach. Nad jedną figurą, w tradycyjnej technice, trzy osoby pracują przez miesiąc.

Po odkryciu posągi nigdy nie opuściły Chin. Zostały tam, gdzie je odnaleziono: w korytarzach, podziemnych kryptach. I choć turyści w Xi’an mogą je obejrzeć, to jedynie z daleka, ze specjalnej platformy. Nikomu nie wolno zakłócać spokoju dawnego władcy i jego świty. - U nas nie ma tego problemu. Można podejść, dotknąć, spróbować podnieść rytualną wazę, zrobić sobie zdjęcie z cesarzem - zachęca pani Katarzyna.

- Tylko przytulania nie polecam, bo glinianym pyłem można się ubrudzić.
Wystawę w Muzeum Podkarpackim w Krośnie można zwiedzać do 30 marca.
]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24