Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cień rektora J.

Jan Miszczak
Antoni J. - główna postać w teatrze jednego aktora.
Antoni J. - główna postać w teatrze jednego aktora. DARIUSZ DELMANOWICZ
Gdy Jarosław zasypia, w okolicach uczelni pojawia się znana sylwetka. Krąży w ciemnościach i znika. Wtajemniczeni powiadają, że to cień byłego rektora. Tylko Jan Gugała, emerytowany nauczyciel, dobrze wie, że to nie jest cień, lecz rektor we własnej osobie.

Prof. Antoni J., skazany już dwoma nieprawomocnymi wyrokami za wyłudzenie uczelnianych pieniędzy, łapówki, groźby karalne i inne przestępstwa, stał się niewygodnym tematem rozmów. Były burmistrz Janusz Dąbrowski, za którego kadencji J. został honorowym obywatelem Jarosławia, woli mówić o uczelni, niż o byłym rektorze.

- Od początku istnienia PWSZ władze Jarosławia wspierały jej działania, czego dowodem są np. nieruchomości sprzedane za pięć procent wartości - zaznacza były burmistrz.

Wicestarosta w poprzedniej kadencji, Janusz Kołakowski, określa byłego rektora jednym słowem: kontrowersyjny. I dodaje, że gdyby zachowywał się on racjonalnie, to miałby w Jarosławiu pomnik.

- Ale jego zachowanie, zwłaszcza w ostatnim okresie, nie licowało z zajmowaną pozycją społeczną i zawodową. A przecież od pewnych ludzi trzeba wymagać więcej, niż od przeciętnego człowieka. Jego zgubił brak poszanowania dla ludzi. Poczuł się ponad prawem. Uznał, że to, co zrobił w Jarosławiu w pełni usprawiedliwia jego zachowanie - ocenia Kołakowski.

Obecny rektor Roman Fedan uważa czasy byłego rektora za zamkniętą kartę, do której nie ma powrotu.
Obecny rektor Roman Fedan uważa czasy byłego rektora za zamkniętą kartę, do której nie ma powrotu.
DARIUSZ DELMANOWICZ

Jan Gugała: - Jarosz zrobił wielką rzecz w Jarosławiu... (fot. JANUSZ MOTYKA)Siedem tłustych lat

W opiniach o byłym rektorze dominuje teraz wstrzemięźliwość. Tylko Jan Gugała, kiedyś współpracownik rektora, zatrudniony przez niego na uczelni, na której prowadził ćwiczenia, m. in. z logiki matematycznej, nie kryje swego zachwytu dla profesora.

- Zrobił on wielką rzecz w Jarosławiu. W całym 600-leciu tego miasta nie było takiego człowieka. Siedem lat jego rządów na uczelni, to było siedem tłustych lat miasta. Sam z niczego zrobił uczelnię - zachwyca się Gugała.

Dlatego Gugała protestował przeciwko zatrzymaniu rektora, jego aresztowaniu i procesowi. Najpierw indywidualnie, a potem z całym sztabem ludzi nazywanym komitetem obrony J., w którego składzie były nawet osoby duchowne.

To Gugała pisał listy w obronie odwołanego rektora i wysyłał je do gazet, wysokich urzędów, w tym do Ministerstwa Sprawiedliwości, a nawet do samego prezydenta Kaczyńskiego, by uzmysłowić im, że nastąpiła wielka pomyłka i zaszczuto człowieka, który burząc schematy mógł być przykładem dla Polski i świata.
Odpowiedź dostał nawet od samego prezydenta, za pośrednictwem jego kancelarii.

- Napisali mi, że liczne ważne obowiązki uniemożliwiają osobistą rozmowę z prezydentem. A przecież to także miała być bardzo ważna rozmowa. O ludzkim losie - Gugała nie kryje swego rozczarowania.

Oczywiście przyznaje, że były rektor trochę się pogubił, ale nigdy nie miał zamiaru czegokolwiek zdefraudować. Postępował według swoich, dość specyficznych metod, niekiedy ponad prawem, które przynosiły jednak sukcesy uczelni.

- To był geniusz, a geniusz potrafi naubliżać nawet władzom. I to go zgubiło, bo na dodatek ma trudny charakter - tłumaczy Gugała.

I dodaje, że jeżeli nawet J. brał łapówki za doktoraty, to teraz ci doktorzy powinni ponieść konsekwencje.

- Tylko wtedy uwierzyłbym w prawo - podkreśla.

[obrazek3] Obecny rektor Roman Fedan uważa czasy byłego rektora za zamkniętą kartę, do której nie ma powrotu.
(fot. DARIUSZ DELMANOWICZ)Jeszcze zrobisz u mnie doktorat

Uważa się za przyjaciela rektora i tylko tyle. Bo ani to jego brat, ani swat, a na dodatek parę razy wyrzucał go z pracy na uczelni, więc nie musiałby żywić sympatii. A jednak pisał do niego listy, gdy rektor siedział w więzieniu i do dziś do siebie pisują, więc nikt tak, jak Gugała nie wie, jaki ruch wykona teraz profesor.

- Jego ciągnie do uczelni i chodzi tam po kryjomu, często nocą, gdy nikt nie widzi. Jeszcze teraz mi mówi, że wróci na uczelnię i znów zostanie rektorem. On by wtedy ożył, ale ten wyrok na razie mu przeszkadza. Obiecał mi jednak, że jeszcze zrobię u niego doktorat i ja w to wierzę. Nikt nie zna J. tak dobrze, jak ja! - zapewnia Gugała.

Zamknięta karta

Obecne władze uczelni najwyraźniej nie mają ochoty powracać do czasów poprzedniej ekipy.

- To raz na zawsze zamknięta karta - uważa rektor Roman Fedan.

Na uczelnię powrócili samodzielni pracownicy naukowi, którzy za przyczyną J. zrezygnowali z zajęć i wykładów. Podpisano współpracę z innymi uczelniami, sale wykładowe zostały wyposażone w nowoczesny sprzęt, wypłacono studentom zaległe stypendia... I nie widać aby ktokolwiek, łącznie z samorządem studenckim, wzdychał za byłym rektorem.

Na uczelnianym dziedzińcu rozmawia grupa studentów. Pytana o ewentualny powrót J., wybucha szczerym śmiechem.

- To był teatr jednego aktora - mówi jeden ze studentów. - Przy czym aktor był też reżyserem tego żałosnego widowiska, do którego sam pisał scenariusz. Kto chciał grać pierwszoplanowe role w jego kolejnych spektaklach, musiał mu być bezgranicznie posłuszny. W przeciwnym wypadku spadał z afisza i tracił wszystko.

Komedia skończona

Porównanie z kiepskim teatrem nie jest tu przypadkowe. Swe pseudoaktorskie umiejętności J. prezentował także później, podczas swoich kolejnych procesów, brawurowo mdlejąc w objęciach policjantów, kiedy chciał przerwać rozprawę. Albo odgrywając rolę gnębionego "Polaka-katolika" i "ekonomisty-menadżera", jak nazywał siebie podczas procesów, udowadniając sądowi, że nawet kontrolerzy NIK mu podpowiadali.

- Powinien pan kierować Uniwersytetem Jagiellońskim, a nie taką szkółką. Kreował się też na dżentelmena i to nawet wtedy, gdy był oskarżony o nękanie w nocy przez telefon wulgarnymi pogróżkami miejscowej dziennikarki.

- Chyba nie przypuszcza pani, żebym dzwonił do damy po nocy i budził - skwitował w sądzie oskarżenie, zwracając się wprost do pokrzywdzonej.

Po czym poparł to dramatyczną przysięgą na rany Chrystusa i noszony przy sobie różaniec z Fatimy.

* * * * *

Ale to już koniec komedii. Realiści wiedzą, że pojawiający się na dziedzińcu cień byłego rektora nie położy się już na wizerunku uczelni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24