Życie z wrzodem na tyłku
Stanisław Alot, emerytowany nauczyciel, działacz „Solidarności”, prezes ZUS w latach 1998-1999
Pomnik Walk Rewolucyjnych został postawiony ku czci zwycięskiej rewolucji bolszewickiej, która zwyciężyła w Polsce dzięki Armii Czerwonej, i czci to zwycięstwo tak samo dziś, jak i w 1974 r. Pomnik ten, jak każdy pomnik totalitarny, jest potężny. Górował nad zastraszonymi mieszkańcami województwa i postawiony został nad rzeszowskim placem defilad, urządzonym w zniszczonym ogrodzie bernardyńskim (tym samym, gdzie 510 lat temu objawiła się Matka Boża i dokąd setki tysięcy wiernych pielgrzymowało i pielgrzymuje prosząc Ją o łaski). Pomnik miał wówczas, jak i dziś, przytłoczyć, przysłonić i dominować nad Sanktuarium i klasztorem OO. Bernardynów, nad Farą i centrum Rzeszowa jako wyraz arogancji, buty i tryumfu komunistów nad rzeszowianami. Pomnik miał wówczas, jak i dziś, wyrażać zwycięstwo rewolucji również dzięki postaciom. Na awersie pomnika wrzeszcząca kobieca postać z rozwianym sztandarem i karabinem za plecami (artystyczna „przeróbka” z „Wolności wiodącej lud na barykady”) – istna bolszewicka Furia. Z antyczną skrzydlatą Nike z gałązką laurową – bo wielbiła zwycięstwo, albo z kitarą – by opiewać zwycięstwo, nie ma nic wspólnego. Pomnik (na rewersie) wskazywał, i wskazuje, na „klasy rewolucyjne” - sojusz chłopów, robotników i żołnierzy pod rewolucyjnym sztandarem. To przedstawiciele tych klas, które dzięki rewolucji zmiotły polskie znienawidzone elity – jak w Katyniu. Dwie tablice na cokole pomnika nie zostały wypełnione „miejscami walk rewolucyjnych”, bo ich tutaj nie było.
Ten pomnik, jak wiele innych, powinien zostać rozebrany w latach 90. minionego wieku. Czy wówczas też miałby obrońców poza komunistami? Istnieje inny rzeszowski zombie – Pomnik Wdzięczności Armii Radzieckiej – też kurczowo broniony przez rozmaitą lewicę od pradziadka do prawnuka. Ufundowany w podzięce za wymordowanie, wywiezienie na Sybir i uwięzienie co najmniej 150 tys. Polaków przez Armię Czerwoną, zanim oddano władzę komunistom nominowanym przez Stalina, by robili to już samodzielnie. Postawiony został w miejscu szubienicy dla antykomunistów przez tych samych ideologów i propagandzistów socrealizmu, którzy postawili Pomnik Walk Rewolucyjnych, i tak samo jest do dziś broniony. Dlaczego? Bo lewica liczy na „zmęczenie materiału” i dlatego od dziesiątków lat finansuje magnesiki, figurki, pocztówki z pomnikiem. Ale odkąd rządzi w mieście, nigdy nie zaleciła w szkołach samorządowych przeprowadzania corocznych lekcji o lokalnej historii. Czy niedostrzeganie brzydoty socrealistycznego, propagandowego pomnika (dziś obciachowego), „bo jak tu przyjechałem, to już stał i mnie się inaczej kojarzy” jest dobrym usprawiedliwieniem niewiedzy i ulegania – nadal - propagandzie lewicy, której w to graj?
Zupełnie na marginesie – czyżby w Rzeszowie nie obowiązywała ustawa o dekomunizacji z 2016 r.? Życie z wrzodem na tyłku, usprawiedliwianie wrzodu, odwlekanie, skończy się jak u ochmistrza królowej Anny w „Koronie Królów. Jagiellonowie” – ulgą po wycięciu. Tej ulgi wszystkim (z wyjątkiem lewicy) życzę.
PS. „Pomnik mogą sobie usuwać, ale absolutnie nie wolno zmieniać jego wymowy” – Marian Konieczny.
Taka pamiątka po Hitlerze byłaby niemożliwa
Maciej Łobos, rzeszowski architekt
Od 30 lat, tak jak Katon w kwestii Kartaginy, powtarzam, że Pałac Kultury (im. Józefa Stalina) powinien zostać zburzony, podobnie jak wszystkie posowieckie pomniki wdzięczności Armii Czerwonej, czynu rewolucyjnego i tym podobne ścierwo. Mówimy bowiem o symbolach rosyjskiego i sowieckiego panowania nad Polską.
Chciałbym równocześnie zaznaczyć jedną bardzo ważną rzecz. O ile uważam, że stojące na cmentarzach i w parkach sowieckie pomniki należy wyburzyć, o tyle grobom żołnierzy należy okazać szacunek i starać się, aby żaden nie został zbezczeszczony. Nie jesteśmy wschodnią dziczą, ale ludźmi cywilizacji łacińskiej i okazujemy zmarłym i jeńcom szacunek, niezależnie o tego, skąd pochodzą. Zasady są czymś, co nas odróżnia od zwierząt, również tych dwunożnych.
Oczywiście pojawiają się zatroskane głosy osób, które chciałyby te „pamiatniki stariny” potraktować jak inne zabytki – opatrzyć je informacjami i pozostawić ku przestrodze.
Proszę się jednak zastanowić, czy taka polityka byłaby do pomyślenia w przypadku pamiątek po Hitlerze i jego zagonach. Nikomu nie przyszłoby do głowy, aby je zostawiać w przestrzeni publicznej, niezależnie od ich artystycznej wartości. Budynki Alberta Speera zostały zrównane z ziemią i nikt ich nie chce odbudowywać, choć to była świetna, politycznie zaangażowana architektura.
Wszelkie próby „chrzczenia” pomników komunizmu są stawianiem diabłu ogarka. W Rzeszowie spróbowano „ochrzcić” pomnik Czynu Rewolucyjnego, zwany przez rzeszowian Wielką Waginą, doklejając w górnej części herb Rzeszowa z krzyżem maltańskim pośrodku. Autorzy tego pomysłu wybrali miejsce idealnie, tak jakby specjalnie studiowali kobiecą anatomię. Być może chodziło o ciągłość myśli autora (prof. Marian Konieczny), który całkowicie świadomie stworzył kształt będący symbolem płodności.
To jest farsa, będąca wynikiem tego, że „zachód” wyparł prawdę o zbrodniach komunizmu, ponieważ w czasie II wojny światowej Stalin był sojusznikiem Aliantów, którzy przecież nie mogli kolaborować z wcielonym złem. Dlatego w Polsce nie można było mówić o Katyniu i dlatego Polacy jako jedyni nie zostali dopuszczeni do defilady zwycięstwa w Londynie. W okupowanym przez Sowietów PRL było tak samo. Czterej Pancerni i Kapitan Klos nie mogli stać po tej samej stronie co jakiś bandyta.
Mówi się że dla współczesnych Polaków Pałac Kultury nie kojarzy się już z okresem sowieckiej okupacji i w związku z tym nie ma sensu go burzyć. To fakt, spóźniliśmy się o 32 lata, co jest zresztą wymownym dowodem, jak w Polsce wyglądało zerwanie z komuną. Jest w tym trochę prawdy i dzisiaj przy burzeniu Pałacu Kultury bym się tak bardzo nie upierał. Został otoczony mnóstwem nowych, wysokich budynków, a jego sylwetka nie dominuje już nad panoramą stolicy. Nie uważam, że koniecznie trzeba burzyć wszystkie budynki, które powstawały w okresie socjalizmu. Nawet byłbym skłonny uznać, że te czerwone gwiazdki i młoty, które gdzieniegdzie są umieszczone na nich jako sztukateria, to pewnego rodzaju pamiątka historii, którą można pozostawić. Natomiast pomniki to bardzo jednoznaczne symbole i należy je bezwzględnie zlikwidować. To samo dotyczy nazw ulic – wszystkich tych Róż Luxemburg, Kruczkowskich, Armii Ludowych i innego komunistycznego pomiotu.
Pomnik stracił pierwotne znaczenie
Prof. Krzysztof Prendecki, socjolog, Politechnika Rzeszowska
Temat pomnika wraca jak bumerang, bo architektura i monumenty to odwieczne kłopoty. Albo brakuje pieniędzy, aby je postawić (Statua Wolności), albo szpecą piękne miasto (wieża Eiffla) czy wręcz przerażają (pomnik Wiktora Emanuela II w Rzymie). Mogą też dzielić, być kontrowersyjne i stać się orężem walki polityków. Choćby w stolicy, budowa Kolumny
Zygmunta III Wazy czy Pałac Kultury i Nauki, który według Radka Sikorskiego należy zburzyć.
Uwielbiamy się też o nie kłócić. Nawet Szwejk w Sanoku został oprotestowany. Z racji tego, że w mieście nad Sanem dobry wojak odwiedzał tamtejszy dom rozrywki, czyli zamtuz. A do tego autor tychże przygód przynależał do partii bolszewickiej i Armii Czerwonej.
Te wszystkie spory mogą mieć też pozytyw. A mianowicie wzbudzają ciekawość i część opinii publicznej dokształca się historycznie. Gdy chciano uczcić pamięć Jerzego Grotowskiego i Władysława Kruczka, pojawiły się głosy sprzeciwu. Jednak dzięki protestom rzeszowianie dowiedzieli się, że w ich mieście urodził się jeden z największych ludzi teatru - klasy światowej, a politykierzy mogli sobie podyskutować nad życiorysem sekretarza partii.
Czy osławiony rzeszowski pomnik z komunizmem ma dziś coś wspólnego? 1 maja potrafi się pod nim zebrać maleńka grupa proletariuszy i miłośników PRL-u. Z „Trybuną” pod pachą, wspominająca z rozrzewnieniem czasy swojej młodości, „dobrej roboty” i „dobrobytu”. Ale to jedyny akcent, który możemy traktować bardziej w formie politycznego skansenu. Nikt już nie wznosi haseł: „uczcie się przodujących radzieckich metod pracy!” i nie paraduje z czerwonymi sztandarami.
Gdyby to był silny ruch, tak jak partia komunistyczna we Włoszech mająca swoich przedstawicieli w Parlamencie, pewnie podchodzilibyśmy do tego problemu inaczej. Choć nawet na Półwyspie Apenińskim stoi pomnik z popiersiem wodza rewolucji W.I. Lenina. I jest popularnym celem turystycznym. W końcu ileż można mieć zdjęć przed fontanną Di Trevi?
Nic nie wskazuje, aby komunizm w naszym kraju miał narodzić się na nowo. Pomnik Czynu Rewolucyjnego nie stanie się orężem do walki. Symbol miasta nie stanowi żadnego zagrożenia. Weźmy przykład z Niemiec. Pozbywali się śladów III Rzeszy z przestrzeni publicznej i zniszczyli m.in. bunkier Hitlera w Berlinie, aby nie stał się miejscem czci neonazistów. Choć dziś odtworzono go w innym miejscu ku pamięci i przestrodze, by nigdy więcej do okrutnych zbrodni nie dopuścić.
Na Węgrzech, w Egerze, możemy podziwiać minaret, ślad po islamie i Imperium Osmańskim. Zamiast zrównać go z ziemią i zadeptać pamięć po okupancie, w XIX wieku miejscowy arcybiskup umieścił na półksiężycu krzyż. Cel: zachować dla potomności. My już przecież też krzyże maltańskie mamy...
Wracając do przewodniego pytania, czy wypada, aby na jednej ulicy stały pomniki ofiar i oprawców? Nie, ale historia jest pełna paradoksów. A pomnik stracił już swoje pierwotne znaczenie, stając się częścią anatomii w sztuce - „naczyniem miłości”. Nic nie stoi też na przeszkodzie, aby umieścić przy postumencie odpowiednie tablice informacyjne o charakterze edukacyjnym. Lekcji historii, nawet tej ulicznej, nigdy za wiele.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Hit! Pokazali taniec Radwańskiej i jej koleżanek. Tak balowała na weselu znajomych
- Widzowie dopatrują się romansu w TzG! Drobne gesty zdradzają wszystko
- Od sutenerki i żony gangstera do celebrytki. Tak Kaźmierska pięła się na szczyt
- Padliśmy, gdy zobaczyliśmy z bliska stopy Heleny Vondrackovej! Ten widok poraża